środa, 6 listopada 2013

Rozdział IV, część I

Uśmiechnął się delikatnie, a ja czułam ogromne zakłopotanie.
-Czy możemy się przejść? - zapytał nieśmiało(?) badawczo mi się przyglądając.
W środku się gotowałam, ale na zewnątrz oczywiście zimna suka.
-Raczej nie chodzę na schadzki z nieznajomymi - powiedziałam stukając palcami o blat.
Mój towarzysz spuścił głowę z zakłopotania.
Gdybym nie była po prostu Ruth Harris teraz dotykałyby mnie jego zgrabne ręce, ale oczywiście - ja to ja!
-Michael(?) - powiedział i wyciągnął dłoń w moją stronę - ale, mów mi Duff dobrze?
Czuję, że pieką mnie policzki.
Michael?
Przedstawił mi się imieniem, którego tak nienawidził?
Chwila, zagalopowałam się nieco!
On mi się przedstawił!
Duff McKagan mi się przedstawił!
<brzydkie słowo>
Dobra zachowaj spokój dziewczyno!
Powoli wyciągnij dłoń...
-Ruth - wybełkotałam.
Duff uśmiechnął się.
-Ładnie - powiedział.
-Nieprawda, to okropne imię.
-Przesadzasz, zawsze mogło być gorzej - wstał powoli z miejsca - to teraz...
-Tak możemy się przejść...
Och, jaka ja jestem śmiała.
Wstałam więc i podążyłam za Duffem McKaganem, który był seksownym basistą świetnego zespołu i zupełnie obcą mi osobą.
W sumie mógłby mnie zgwałcić i zamordować, a dalej byłby tak samo świetny i słodki.
Może on tak szuka sobie ofiar...
Szedł bardzo szybko, albo po prostu normalnie, tylko ja się tak wlekę.
-Możemy iść trochę wolniej? - poprosiłam kiedy tylko udało nam się opuścić zatłoczony bar.
Przystanęłam zaraz przy dwuskrzydłowych, drewnianych drzwiach i oparłam się o ścianę.
Duff obrócił się w moją stronę z najbardziej uroczym uśmiechem jaki widziałam.
-Gdzie ty mnie w ogóle prowadzisz - zapytałam skupiając wzrok na wypolerowanych czubkach moich glanów.
Prawie widzę w nich swoje odbicie.
Nagle jakiś cień przysłonił mi i tak niewielką strugę światła płynącą z małego, zakurzonego kinkietu.
Spojrzałam wyżej, ale zobaczyłam tylko brzegi skórzanej kurtki, dość niewyraźnie, widocznie znajdowały się bardzo blisko, a potem poczułam duszącą woń męskich perfum pomieszanych z nutą zapachu dymu tytoniowego i alkoholu.
Próbowałam się 'odkleić' od osobnika, ale jego dłoń przyciskała moją głowę do siebie podczas gdy druga oplatała moje biodra.
Tak nie będzie!
Nie wie pan, panie McKagan, z kim ma pan do czynienia!
Trzy,
Dwa,
Jeden.
Odliczyłam w myślach i uraczyłam natręta dość niedelikatnym ciosem z kolanka w krok.
Aż mi się go zrobiło szkoda...
Reakcja na cios była natychmiastowa.
Odsunął się ode mnie, zgiął w pół i trzymając miejsce, które przed chwilą dość blisko zetknęło się z moim kolanem i przeklinał siarczyście.
"Zbiegłam" szybko z miejsca zdarzenia.
Tyle razy wyobrażałam sobie taką sytuację, z dawnego punktu widzenia nierealną, ale to przecież ja!
Nigdy się nie zmienię...
Zastosowałam manewr obronny przeciwko mojej ulubionej gwieździe rocka, zamiast po dobroci iść z nim do łóżka.
Normalna dziewczyna zrobiła by to bez wahania, ale co ja wygaduję?!
Normalna dziewczyna, nie Ruth Harris.
Wbiegłam pospiesznie po schodach nie patrząc na nic.
Uspokoiłam się dopiero, kiedy ustałam przy drzwiach mojego apartamentu - 13.
Znów dostałam zadyszki.
Przebiegłam 7 pięter, serio?
Prawdziwy sportowiec ze mnie.
Zaatakował mnie nagły kaszel.
Wkroczyłam dziarsko do mojego zastępczego mieszkania.
Mama zmroziła mnie spojrzeniem.
Leżała na kanapie w dziwnej pozycji.
Zamknęłam za sobą drzwi i wkroczyłam pewnie do salonu.
Mama podniosła się posyłając mi ukradkowe spojrzenie.
Ustała przede mną i pociągnęła mocno nosem.
-Paliłaś! - stwierdziła.
Oparła szczupłe ręce na biodrach.
Przyglądała mi się lekko pochylona po czym zamknęła powieki, a usta ściągnęła w dziubek.
-Gdzie byłaś?
-Przejść się...- powiedziałam unikając jej wzroku.
-No już, zejdź mi z oczu - powiedziała niby żartobliwie wyginając usta w grymasie.
-Jutro idziesz do szkoły!
Wykonałam precyzyjny ruch obrotowy w stronę matki.
-Co? Przecież obiecałaś - wydawało mi się, że zrobiłam minę jak niewinne dziecko, ale znając życie wyszedł mi jakiś kwaśny grymas naburmuszenia.
-Bez dyskusji Ruth! Daj mi spokój jestem zmęczona! - powiedziała zdejmując marynarkę i wchodząc do swojego pokoju.
-Ciekawe czym - zamruczałam pod nosem na co mama odwróciła się z pytającą miną w moją stronę.
Wzruszyłam tylko ramionami i poszłam do siebie.

Usiadłam na łóżku, które było pokryte śliskim materiałem z którego się zjeżdżało i wyjęłam przenośny odtwarzacz z plecaka.
Płyty i kasety były w walizkach, a ponieważ nie miałam czasu ich szukać, nastawiłam na radio.
Leciała akurat piosenka 'I'll cry for you' - Europe.
Jak ja jej nienawidzę!
Eh, ciężki dzień.
Zsunęłam glany z nóg poprzednio je rozsznurowując i wyciągnęłam się na łóżku.
Ta piosenka drażniła mnie i nastrajała tak negatywnie, jak tylko się jeszcze dało.
Siedziałam w bezruchu cały okres jej trwania, po czym ściągnęłam słuchawki z uszu i cisnęłam odtwarzaczem wraz z nimi do pierwszej szuflady komody.
Położyłam głowę na poduszce i zmrużyłam powieki, które bardzo mi ciążyły.
Ach, co się ze mną dzieje...
Kolejna osoba użalająca się nad sobą w cieniu (prawie) swojego pokoju - nie, nie ja...
Potrząsnęłam głową jakby to miało 'wysypać' te wszystkie przemyślenia i gwałtownie wstałam, aż zakręciło mi się w głowie.
Podeszłam chwiejnie do największej walizki podtrzymując się ramy łóżka, jakbym była pijana, nucąc 'Baby I'm gonna' leave you' mojego 16754389 męża Roberta P.
Przykucnęłam i wyciągnęłam świeżą bieliznę oraz koszulkę do spania.
Czułam się beznadziejnie, a kac moralny wyżerał mnie od środka.
Wstałam ociężale i ruszyłam w kierunku łazienki.
Jeszcze tu nie byłam.
Pomieszczenie było całe wykafelkowane białymi płytkami i miało duże lustro na 'głównej' ścianie.
Na nic więcej nie zwracałam uwagi.
Nie miałam siły.
Pospiesznie zdjęłam ubrania i pozostawiając je na podłodze wślizgnęłam się pod prysznic.
Gdy odkręcałam wodę doszły mnie stłumione dźwięki 'Comy' - Gn'R.
Czy mój prysznic posiada funkcje uruchamiania muzyki?
Co ja robię ze swoim życiem.
To widocznie muszą być - o nie! cholera, cholera, cholera! -sąsiedzi?!
Oby to nie było to co myślę...
A raczej ten ktoś...

                                                                              ***
Przepraszam, przepraszam, przepraszam!
Ta część jest do kitu :c i nie mogłam się zebrać żeby ją wstawić.
Dziś wszyscy na mnie krzyczą, 
ale w sumie luźniejszy dzień więc - ta daam - jestem.

Jeśli ktoś czyta moją 'twórczość' i ma jakieś uwagi to proszę komentować
bardzo bardzo proszę.

                                                                        Nie gryzę,
                                                                  Pożeram w całości
                                                                       †rock-child



<3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz