niedziela, 26 stycznia 2014

Rozdział XVII

Obudziłam się i otworzyłam oczy.
W pokoju panowała przyjemna ciemność. Okna zasłonięte były długimi, ciężkimi zasłonami i słońce nie miało szans na niepotrzebne wtargnięcie tutaj.
Podniosłam się na łokciach.
Poczułam ból w okolicy pleców.
Westchnęłam.
Spędzenie całej nocy na podłodze może nie było najlepszym pomysłem, ale...
Nie powiem, że nie było przyjemnie...
Uśmiechnęłam się pod nosem na wspomnienie wczorajszego wieczoru.
Nie do wiary, że to wszystko się wydarzyło...
Uczucie wydawało się tak bliskie... Tyle razy wyobrażałam to sobie w chorej głowie, ale było zarazem tak dalekie, w ogóle inne od urojonych wyobrażeń.
Opadłam z powrotem na dywan, zaciskając zęby i próbując ignorować bolące plecy.
Obiecałam sobie, no już po raz setny, ale spróbuję potraktować to poważnie...
Spróbuję zaufać sobie i uwierzyć, że teraz na sto procent nic i nikt nie będzie w stanie popsuć mi humoru!
Chyba...
Położyłam ręce pod głowę i przymknęłam oczy.
Trwałam tak przez chwilę, ale nagle poczułam delikatne, przyjemnie i łaskoczące muskanie mojej twarzy.
Otworzyłam oczy i... uśmiechnęłam się promiennie.
Czułam pełnię szczęścia, a to wszystko dodawało mi sił.
Duff odgarnął kosmyki swoich włosów za ucho i uśmiechnął się do mnie.
Wyciągnęłam rękę i delikatnie pogłaskałam go opuszkami palców po policzku.
Przysunął się bliżej mnie, podparł się na łokciach i pochylił się nade mną.
-Ruth - szepnął mi do ucha - kocham cię... -uśmiechnął się i pocałował mnie w usta.
Wplotłam palce jednej ręki w jego włosy, a drugą objęłam go za szyję i przycisnęłam jego ciało bliżej mojego.
Bez pohamowania i żadnego skrępowania badaliśmy ponownie nasze nagie ciała, pozwalając sobie znów na chwilę zapomnienia...
Drżałam pod dotykiem jego cudownych dłoni.
To, jak na mnie działał było niemożliwe do opisania.
Obdarowywał mnie zawzięcie namiętnymi pocałunkami, a ja oddawałam je bez opamiętania.
Obcałowywał moją szyję, ramiona i piersi.
To było przyjemne deja vu.
Odchylałam głowę do tyłu i wzdychałam głęboko, napawając się dotykiem jego ust na moim ciele.
Głaskałam dłońmi jego klatkę piersiową, całowałam go delikatnie.
W pewnym momencie przerwał na chwilę i spojrzał na mnie z łobuzerskim uśmiechem.
-Ruth, ja... - znów szepnął mi do ucha - Chciałem zapytać, czy...
Parsknęłam śmiechem widząc jego niepewną minę.
Objęłam go za szyję i uśmiechnęłam się uwodzicielsko.
Przynajmniej tak mi się...
Ach, miałam przecież... a z resztą...
Niech dzieje się co chce!
-O nic nie pytaj, cała jestem twoja... - pocałowałam go czule w usta.
Mogłam dostrzec dosłownie żar w jego oczach.
Szybkim ruchem zerwał ze mnie jakiś koc, którym byłam przykryta.
Napawaliśmy się przez chwilę widokiem naszych rozgrzanych ciał, potem Duff zdecydowanym gestem wszedł we mnie delikatnie.
Westchnęłam próbując unormować oddech.
Dalej obejmowałam jego szyję, a on całował mnie namiętnie.
Ściskałam go mocno oddychając ciężko.
-Kocham cię - szepnął, nie mogąc złapać oddechu - cholernie cie kocham!
Popatrzyłam na niego przez chwilę, aby móc ponownie oddać się przyjemności.
Odchyliłam głowę do tyłu.
Duff wykonywał coraz gwałtowniejsze ruchy.
Pieścił ustami moje ciało, zaczynając od ramion schodził coraz niżej.
Wplotłam palce w jego włosy.
Zatrzymał się na moich piersiach. Zaczął pieścić je delikatnie dłońmi, a potem zachłannie całować.
Jego dłonie wędrowały dalej.
Przejechał opuszkami palców delikatnie wzdłuż linii mojej tali, zatrzymując je na biodrach.
Wszystko robił powoli, dopieszczając każdy gest, jakby...
Uczył się mnie, mojego ciała na pamięć...
Nie robiłam praktycznie nic, oddając mu się całkowicie i korzystając w pełni z wszystkich przyjemności jakie mi serwował.
Wrócił do moich ust i naparł na nie mocno. Zachłannie oddawałam pocałunek.
Ta rozkosz...
Po chwili szczytowaliśmy już oboje.
Odchyliłam głowę w tył, złapałam oddech i przymknęłam powieki.
Duff pocałował mnie w czoło i opadł obok mnie, niemniej zmęczony.
Głaskał delikatnie dłonią mój policzek.
Spojrzałam na niego, przysunęłam się bliżej i oparłam głowę na jego klatce piersiowej.
Było mi tak dobrze, mogłabym trwać tutaj w nieskończoność...
-Ruth...
Uśmiechnęłam się.
-Yhm? - mruknęłam cicho, nie otwierając oczu i nie zmieniając pozycji.
Duffy zaczął głaskać mnie delikatnie po włosach.
-A, mówiłem ci już, że cię kocham?
Uśmiechnęłam się szerzej.
-Pierwsze słyszę...
Parsknął śmiechem.
-Okay, to teraz mówię...
Otworzyłam oczy i odwróciłam twarz w jego stronę.
Musnął ustami mój policzek.
-A, że jesteś piękna, cudowna, wspaniała, olśniewająca?
Pokręciłam głową z łobuzerskim uśmiechem.
Duff westchnął.
-To zapamiętaj to, dobrze?
-No, jeżeli będziesz mi to tak bardzo często powtarzał, to może zapamiętam...
Uśmiechnął się łobuzersko i pocałował mnie.
Znów zrobiło się gorąco, ale właśnie wtedy mój brzuch przypomniał sobie, że nic nie jadł od wczorajszego poranka i dał o sobie znać.
Duff oderwał się ode mnie.
-Oho! - zrobił poważną minę.
Wywróciłam oczami.
-Wygląda na to, że nie można żyć samą miłością - uśmiechnął się uroczo i podniósł się do siadu krzywiąc się lekko, widocznie jego plecy też wołały o pomstę.
-Czas coś zjeść. - wyciągnął rękę w moją stronę.
Podniosłam się.
Ustaliśmy przed sobą zupełnie nadzy, nie odczuwając żadnego wstydu, ale to chyba nie dziwne...
Duffy zbliżył się do mnie i odgarnął mi włosy z twarzy.
-Schodzimy na dół, tylko... Nie tak - uśmiechnął się łobuzersko.
-Dobrze, to daj mi się odświeżyć - odwzajemniłam uśmiech.
Odsunęłam się od niego i wzdychając ciężko zaczęłam zbierać swoje ubrania.
Czy moje majtki naprawdę wiszą na suficie?
Odwróciłam się w stronę Duffa z miną bezradności.
Zdziwiłam się, był już kompletnie ubrany i ogarnięty. Pomijam fakt, że wyglądał oczywiście cudownie i mega seksownie w tych podartych jeansach.
Obserwowałam go zachłannie.
Szukał czegoś w walizkach z zamyśleniem na twarzy.
Odchrząknęłam, zdając sobie sprawę ze swojej beznadziejności i z tego, że muszę tu wyglądać naprawdę cudownie...
Potrząsnęłam głową i zamieniłam zażenowanie sobą w ponowne napawanie się widokiem MOJEGO, seksownego FACETA.
MÓJ FACET odwrócił się właśnie w moją stronę nadal z tą samą miną.
-Duff... - wskazałam na żyrandol na którym wysiały sobie moje koronkowe majtki i wywróciłam oczami.
Uśmiechnął się łobuzersko.
Zaprzestał grzebaniu w walizce i wyciągnął z niej coś z tajemniczą miną.
Podszedł do mnie i wręczył mi elegancką czarną paczuszkę z malutką srebrną kokardką.
Zdziwiłam się.
-To dla mnie?
-Nie, tylko ci pokazałem...
Parsknęłam śmiechem.
Mimo wszystko postanowiłam jednak podzielić się z Duffem swoimi spostrzeżeniami.
-No, bo trochę dziwnie się czuję odbierając od ciebie elegancki prezent, stojąc tu obrana w... nic.
Teraz to on parsknął smiechem.
Objął mnie w tali i przysunął bliżej siebie.
-Mi to nie przeszkadza... Ten strój należy do moich ulubionych... - poruszył brwiami charakterystycznie - Chociaż, wolałbym, żeby nikt inny go nie oglądał, niech będzie zarezerwowany tylko dla mnie.
-Zobaczymy co da się zrobić - powiedziałam z łobuzerskim uśmiechem.
Wzięłam od niego ostrożnie pakunek.
-Widzisz tamte czarne drzwi? - wskazał ręką - To łazienka. Odśwież się i przymierz prezent, ale nie waż się zakładać czegoś więcej zanim mi się w tym nie zaprezentujesz.
Podszedł do kanapy i rozłożył się na niej, patrząc na mnie z niegrzecznym uśmiechem.
-Będę tu czekał.
Westchnęłam.
Zrzuciłam pozbierane ubrania znów na podłogę i niosąc w dłoni śliczny pakunek, udałam się do łazienki.
Weszłam do środka.
Pomieszczenie było utrzymane w ciepłych, stonowanych barwach.
Na moje szczęście, bo nie przeżyłabym chyba porażenia moich biednych oczu, przyzwyczajonych do ciemności, jasnym światłem.
Nie zaglądając do środka, położyłam mój prezent na szafce i wślizgnęłam się pod prysznic.
Odkręciłam ciepłą wodę i trwałam w bezruchu.
Moje ciało przeszywał przyjemny dreszcz.
Znów myślałam o tym wszystkim.
Jest pięknie, ale... Ciekawe jak długo.
Zmarszczyłam brwi.
Znowu zaczynam, tak?
Wyszłam spod prysznica i owinęłam wilgotne ciało przyjaźnie wyglądającym ręcznikiem, starając się nie myśleć co lub kto się nim wcześniej owijało.
Zaczęłam się szybko i niedokładnie wycierać z lekkim wstrętem, po czym rzuciłam ręcznik niechlujnie na ziemię.
Oparłam się o blat lśniącej umywalki i spojrzałam na swoje odbicie w lustrze, mrużąc oczy ze złości.
Co taka osoba jak Duff widzi w... czymś takim jak ja?
Westchnęłam i skrzywiłam się.
Przynajmniej nie obiekt erotycznych pragnień...
Sięgnęłam po śliczny pakunek.
Co mu znów strzeliło do głowy, ach...
Uśmiechnęłam się pod nosem, ściągając delikatnie z pudełka srebrną kokardkę.
Nie dostawałam prezentów od dziesiątych urodzin, kiedy to ukochana babcia zdecydowała się kupić mi psa.
Cieszyłam się ogromnie i robiłam wszystko, żeby udowodnić Meredith, że poradzę sobie z tym, co ona uważała za zbyt trudne dla mnie, a potem... Wymyśliła sobie alergię i musiałam go oddać.
W sumie i tak nie przepadam za zwierzętami...
Za życiem też nie przepadam...
Brawo, dziękuję mamusiu za zaszczepienie we mnie tych pozytywnych uczuć do samej siebie.
Meredith uważała, że nie potrzebuję prezentów, przecież wystarczy, że da mi pieniądze, a wszystko co chcę mogę sobie kupić sama...
Ale ja pragnęłam chociaż odrobinę miłości... Kiedy ktoś bliski robił coś specjalnie dla ciebie... Nie ważne co, liczył się ten gest...
Jednak ona nic nie rozumiała...
Byłam na siebie teraz zła!
Wszystko wróciło!
Cholerna desperatka!
Cóż, pora się otrząsnąć...
Zdjęłam wieczko pudełka i wyciągnęłam z niego...
Och Duff, no nie!
Parsknęłam śmiechem.
Nie, żeby prezent mi się nie podobał, przeciwnie był śliczny(?), ale...
Ja siebie w nim nie widziałam.
-Duff - jęknęłam na znak protestu, sama do siebie z nadzieją, że mnie nie usłyszy. Nie mógł mnie usłyszeć, chyba że...
Rozległo się energiczne pukanie.
-Ruth, ile jeszcze każesz mi czekać? Mam ci pomóc?
Zmarszczyłam brwi i nie odzywając się już więcej zaczęłam grzecznie zakładać seksowną bieliznę z sarkastyczną miną przyglądając się sobie w lustrze.
Błagam...
Szpecę tylko ten cudowny wyrób dla pięknych kobiet!
Wyglądam w tym obrzydliwie...
-Duff, ściągam to!
-O nie! Ruth, wchodzę tu!
Nie mogłam go powstrzymać.
Wtargnął z rozbiegu do łazienki i zatrzymał się w progu, świdrując mnie wzrokiem.
Oparłam ręce na biodrach.
-Co, aż tak źle, że znieruchomiałeś z wrażenia? Nie dowierzasz?
Duff uśmiechnął się łobuzersko, podszedł do mnie i objął w tali.
-Ruth, co ty pieprzysz? - powiedział seksownym tonem, ale zaraz spoważniał - Nie podoba ci się?
Spojrzałam na niego dziwnie, byłam bliska płaczu.
No, bo, czy ja zawsze muszę wszystko psuć?
-A... Tobie się podoba?
Uśmiechnął się słodko i muskając ciepłymi wargami moją szyję szepnął mi do ucha:
-Tak, to jest mój ulubiony out-fit numer dwa...
Westchnęłam i odepchnęłam go lekko od siebie.
-Duffy, z jakiej to okazji, no błagam...
-Miłość... jest dobrą okazją.
Znów przysunął się bliżej.
Uśmiechnęłam się blado.
-Mieliśmy iść na dół... Tak mam zejść? - zapytałam sarkastycznie.
-O nie... - odparł przeciągając samogłoski - ten strój też jest tylko dla mnie.
Uniosłam brew.
-Zatem idę się ubrać.
Wyminęłam go i wróciłam z powrotem do garderoby, gdzie na ułożonym przeze mnie stosie leżały moje ubrania.
Duff chwycił mnie za rękę.
-Ruth, chcesz iść w tym?
Zmarszczyłam brwi.
-Nie podoba ci się coś?!
Czy mi się wydaje, czy ja robię się już nie do zniesienia...
Znów zbyt dużo się odzywam.
-Nie Ruth, ja po prostu... - spuścił głowę.
-Duffy przepraszam... - przytuliłam się do niego - To nie... Ja...
Spojrzał mi w oczy, wziął mnie za rękę i pociągnął w stronę kanapy. Opadł na nią, a ja usadowiłam się obok niego. Oparliśmy łokcie na jej oparciu i skierowaliśmy nasze twarze w swoją stronę.
Duff był poważny i miał na twarzy wymalowane zmartwienie.
To wszystko moja wina!
Jestem pieprzoną egoistką i idiotką!
Przejechałam delikatnie dłonią po jego policzku i przysunęłam się bliżej.
-Duff... - podniósł na mnie wzrok.
To bolało.
Ten jego smutek bolał, ale sobie zasłużyłam!
Wszystko, to moja wina!
-Ruth, chciałem poważnie porozmawiać... Chciałem o coś zapytać...
Spojrzałam na niego z dosłownie miną zbitego psa.
Co mogłam usłyszeć...
Wszystko, na co sobie zasłużyłam...
-Ruth, to za szybko tak? - westchnął - Wszystko robię zbyt szybko? Jestem pierdolnięty, przepraszam kochanie... Ale, w końcu powiedz mi, jak jest?! Nie mogę się w kółko domyślać!
Pragnęłam temu wszystkiemu zaprzeczać, przecież nie pomyślałam tak nawet przez chwilę, ale...
Siedziałam tylko cicho i wpatrywałam się w niego z szeroko otwartymi oczami.
Tak, to jedyna rzecz, którą potrafię...
-Przepraszam... Ja chyba nie umiem inaczej funkcjonować... Jeśli nie będziesz mnie już chciała, to zrozumiem, tylko...
Te słowa stawały się coraz dziwniejsze, a może tak tylko do mnie docierały?
Nie potrafiłam sobie wyobrazić, że coś by się teraz skończyło...
Nie chciałam!
Poczułam, że mogę go stracić...
Teraz, gdy stworzyliśmy taką emocjonalną więź.
W tych chwilach nie myślałam, że to za szybko, ja...
Oszalałam...
-Duff przestań!
Spojrzał na mnie zdezorientowany.
-Co znów robię źle?! Wyrażaj się jaśniej! Ruth, jestem tylko człowiekiem, chujem, alkoholikiem, jebaną gwiazdką rocka, ale kurwa nie mogę pozwolić na to, żeby to wszystko... się skończyło...
-Duff, o nic nie pytaj, nie przepraszaj mnie, proszę! - krzyknęłam - Rób co chcesz, co uważasz za odpowiednie. Właśnie tak musi być! Nie możemy czekać przez całe życie...
Spojrzałam na niego.
Jakby bałam się reakcji.
Zamyślił się, po czym uśmiechnął lekko.
Przysunęłam się do niego i chwyciłam jego dłoń.
-Bo widzisz Duff... Ja już taka jestem... Wredna, negatywnie do wszystkiego nastawiona, wiecznie marudząca, ale...
-Ja cię właśnie taką kocham!
Pocałował mnie namiętnie.
Oddawałam pocałunek, aż zabrakło mi oddechu.
Przerwaliśmy go i spojrzeliśmy sobie w oczy.
Duff uśmiechnął się tajemniczo.
-Byłaś głodna zapomniałaś?
Wywróciłam oczami
-Zaraz zejdziemy, ale najpierw dam ci coś jeszcze...
Ach, tak... To nie koniec niespodzianek...
Chciałam powiedzieć, że nie zasługuję, ale ponieważ obiecałam i...
Duff wyciągnął z tej samej walizki co wcześniejszy prezent piękną koronkową sukienkę i pomachał nią mi przed nosem.
Odebrało mi mowę.
Była cudna i...
Znów dostałam prezent... od NIEGO.
Podeszłam do niego chwiejnym krokiem, wpatrując się z niedowierzaniem w jego oczy.
-I jak, to się bardziej podoba?
Uśmiechnęłam się i objęłam go za szyję.
-Kocham cię...
Pocałowałam go w policzek.
Odwzajemnił uśmiech.
Wzięłam od niego śliczną sukienkę i włożyłam na siebie.
Duff zaszedł mnie od tyłu i zapiął suwak sukienki.
Objął mnie, pochylił się nad moim uchem i szepnął seksownie:
-Cudownie wyglądasz...
Odwróciłam się do niego.
-Ty też - poruszyłam brwiami charakterystycznie.
-No, to już idziemy... Jeszcze tylko...
Wpił się zachłannie w moje usta.
________________________________________________________________________________

-Nalej mi jeszcze jednego, dobry człowieku! - położyłem ręce na blacie i oparłem na nich ciężką głowę.
Nie pamiętam, co wczoraj robiłem, ale na pewno nie spędziłem nocy z uroczą blondynką....
Obudził bym się teraz rześki i wypoczęty...
Jak...
Mój rudy przyjaciel...
Kurwa mać!
Pierdolę to życie!
Położyłem głowę na blacie.
Elegancik - barman popatrzył na mnie z wyższością i przybrał dziwny wyraz twarzy.
Dlaczego tu wszyscy i wszystko musi być takie sztywne?!
Mam nadzieję, że już więcej nie będziemy musieli tu grać...
-Co z moim zamówieniem? - podniosłem łeb i spojrzałem na tego eleganckiego sztywniaka.
Westchnął i znów spojrzał na mnie tym swoim wzrokiem.
Zajebię go zaraz!
-Nie radziłbym pić tyle z samego rana, zwłaszcza w pana stanie... Mogę za to polecić jakąś wodę i...
-Kurwa! - wrzasnąłem i walnąłem pięściami w stół.
Kilka osób popatrzyło na mnie dziwnie. Mieli nawet na twarzach coś na kształt przerażenia.
Skąd się biorą tacy ludzie?
Czy coś mnie dziś jeszcze bardziej zirytuje...
Machnąłem ręką na znak zakończenia dyskusji.
Nie mogłem już tu wysiedzieć, ale też nie chciało mi się ruszyć dupy, bo...
Może i nie miałem gdzie...
Znów podparłem głowę o rękę i rozejrzałem się po sali.
Wychwyciłem znajome twarze i na upór szukając kontaktu pomachałem w stronę McKagana i jego dziewczyny.
Chociaż ten złamas jest szczęśliwy.
Uśmiechnąłem się pod nosem.
Duff usadowił się obok mnie, a Ruth zaraz obok niego.
-Czołem Slash, co tu robisz tak sam? - mój troskliwy przyjaciel patrzył na mnie ze szczęściem wymalowanym na twarzy, ściskając dłoń swojej wybranki.
Westchnąłem.
Czy ja mu zazdroszczę?
Pierdolę!
Ja jestem Slash!
-Przyszedłem sprawić się w nastrój i podleczyć, ale - zwróciłem się w stronę Duffa - w tej dziurze nawet mi kurwa nie chcą wódki sprzedać, nie wspominając już o wodzie życia! - krzyknąłem.
Barman spojrzał na mnie kątem oka.
Duff obdarzył go wrednym spojrzeniem.
-Wódki?! Toć to hańba! - wstał - Ja się pytam, gdzie jest wódka?! - walnął pięściami w stół.
Parsknęliśmy śmiechem.
Spojrzenia tych wszystkich ludzi były niedopisania.
Spojrzałem na Ruth.
Uśmiechnęła się zmieszana.
Duff przestał się histerycznie śmiać, chwycił jej dłoń i szepnął jej do ucha ciche przepraszam.
Posłała mu karcące spojrzenie, po czym uśmiechnęła się, a on pocałował ją w usta.
Kurwa słodko!
Trzy, dwa, jeden.
-Zaraz rzygnę - dałem upust swoim (zazdroszczącym) emocjom, przerywając słodkości tej cudownej parze.
Ach Slash, ty okropny egocentryku...
-A, was co tu przywiało gołąbeczki? - zapytałem milszym tonem starając się załagodzić sytuację.
W ogóle to mi to było obojętne...
Tak...
Nawet fajnie razem wyglądali...
Co ty pierdolisz Slash?!
Kurwa, przestań przyznawać się przed samym sobą, że cię to rusza!
Jestem kurwa słaby!
-No właśnie... Przyszliśmy coś zjeść. - McKagan oparł łokcie na blacie - prawda Ruth? - uniósł brew.
Kurwa czemu nie mam z kim jeść śniadań...
Wróć.
Właściwie to nie mam z kim nawet budzić się rano...
Pierdolę!
Chuj z tym!
Mam kurwa siebie!
Sięgnąłem do kieszeni, obserwując miziającą się do siebie parę moich przyjaciół.
Wsadziłem rękę to tylnej kieszeni spodni.
Jest!
Mam siebie i...
Numer do agencji towarzyskiej!
-Zjesz z nami Slash? - zapytała Ruth, odwracając uroczą twarzyczkę w moją stronę.
Odchrząknąłem.
-A, kurwa ten... Nie będę wam przeszkadzał, czy coś...
Ruth uśmiechnęła się do mnie słodko.
-Jak narazie wystarczy nam tej samotności. Prawda McKagan? - szturchnęła Duffa w ramię.
Pokiwał głową, może nie do końca zadowolony, ale co mnie to obchodzi...
-Dobra kochani, ale powiedzcie, że nie jemy tutaj... - jęknąłem błagalnie.
Ruth i Duff spojrzeli po sobie.
-W sumie to dobry pomysł, ale w takim razie gdzie? - Duff przybrał filozoficzną minę, usiłując sobie pewnie przypomnieć, czy mijaliśmy może wczoraj po drodze jakąś przyjemną knajpkę.
O panie McKagan, widzę z pamięcią krucho...
-Jest tu chyba niedaleko jakaś knajpka, mijałyśmy ją wczoraj, jak szłyśmy tu z... - wyraz twarzy Ruth zmienił się diametralnie.
-Ok, no to cel wyznaczony - Duff, nic nie zauważając, chwycił swoją dziewczynę za rękę - możemy iść!
Ruth stała jednak jak zahipnotyzowana w tym samym miejscu z dziwnym wyrazem twarzy.
-Slash?
Przestraszyłem się.
Co ja znów zrobiłem?!
-Yhm?
-Gdzie jest Nadien? - Ruth mówiła tonem robota.
-No właśnie kurwa, chyba miałeś jej pilnować?! - Duff skrzyżował ręce na klatce piersiowej.
-No tak, ale...
-Slash... - Ruth jęknęła błagalnie - Obiecałeś mi, to ci zaufałam!
-No Ruth, po prostu ona... Nie chciała słuchać... Znaczy no pilnować się... Mnie... - wyjąkałem.
-To gdzie ona teraz jest?! - Ruth została wyprowadzona z równowagi...
Przeze mnie...
Nie żyjesz Slash...
-No... Axl wziął ją wczoraj w obroty...
Gdyby Ruth strzelała laserem z oczu...
-Znaczy... Poszli potańczyć i...
-Slash!
-Ruth! Co ja miałem ją odciągnąć siłą od tej wiewióry?! Przyczepił do niej te kurewskie łapska, ale jej widocznie to przypasowało, bo nie protestowała... Przeciwnie, po paru minutach zachłannego lizania się z rudzielcem poleźli kurwa!
Duff starał się uspokoić Ruth.
Ta troska na jego twarzy, to jest...
Przerażające?
Kurwa to Duff McKagan, znam go od lat, a ten co!
-Slash, a dokąd poszli, nie wiesz? - zapytał Duff, obejmując Ruth.
-A co, ja kurwa jakiś radar jestem?!
McKagan posłał mi błagalne spojrzenie.
-No dobra... Może i wiem... Poszli na górę, pewnie do pokoju.
-O nie, kurwa! - Ruth wyrwała się z objęć Duffa i ruszyła szybko w stronę schodów.
-Który to pokój? - zapytał Duff z poirytowaniem.
-Dwudziestka czwórka, chyba... - wzruszyłem ramionami.
Duff ruszył za swoją dziewczyną, posyłając mi najpierw dziwne spojrzenie z wyrazem jakiejś pretensji.
Westchnąłem.
I znów zostałeś sam, Slash pało...
Wróciłem na swoje poprzednie miejsce przy barze. Opadłem na stołek ociężale.
Nie zważając na nic założyłem nogi na blat.
To gdzie ja kurwa wsadziłem tamten numer?
________________________________________________________________________________

Obudziłam się zdezorientowana. 
Obróciłam twarz w stronę poduszki i wtuliłam się w nią. 
To co się wczoraj stało było... 
Niemoralne. 
Ruth mnie zabije jak się dowie. 
Mam nadzieje, ze Axl nie będzie się chwalił, ze zaliczył przyjaciółkę dziewczyny kumpla już na pierwszym spotkaniu i w dodatku nie musiał się tak bardzo starać. 
Wcisnęłam twarz mocniej w poduszkę, podkurczyłam nogi i zacisnęłam pięści. 
Z moich oczu popłynął potok niepohamowanych łez. 
Nadien pierdolona dziwko! 
Masz to na co zasłużyłaś! 
Pociągnęłam nosem i podniosłam się do siadu. 
Spojrzałam na cudownego, spokojnie śpiącego Axla. 
Był taki piękny...
Czułam jeszcze na ciele i w swojej podświadomości dotyk jego zgrabnych rąk i rozgrzanego ciała. 

Będę miała co wspominać przed zaśnięciem... 
Westchnęłam głęboko. 
Postanowiłam wsiąść się w garść. 
Czas ruszyć dupę nim rudy się obudzi i mnie upokorzy. 
Sama się upokorzyłam, ale... 
Nie mogłam inaczej, bo ja... 
Skoro chciał pójść do łóżka z kimś takim jak ja... 
Wstałam pospiesznie i zaraz zakręciło mi się w głowie, chciałam podtrzymać się szafki nocnej i własnie wtedy strąciłam stojąca na niej szklankę, która spadła na ziemie z wielkim hukiem i rozbiła się na milion małych, kryształowych kawałków. 
Przeklęłam w myślach. 
Teraz dostane to, na co zasłużyłam. 
Narzuciłam na swoje nagie ciało moją wczorajsza podkoszulkę, kucnęłam przy łóżku i zaczęłam zbierać potłuczone kawałki szkła, zupełnie nie wiem po co... 
Przecież to było niemożliwe do wykonania...
Czemu od razu stad nie ucieknę... 
Zachowuję się, jakbym miała jeszcze jakiś mały rąbek nadziei. 
Zupełnie nie wiadomo dlaczego moje oczy znów zaczęły zachodzić wodą. 
Nagle usłyszałam ciche chrząkniecie. 
Moim ciałem wstrząsnął dreszcz. 
Przestałam robić ta żmudna robotę i uniosłam głowę. 
Axl leżał oparty na łokciu i przyglądał mi się z lekkim uśmiechem. 
Kiedy spojrzał w moje oczy, nad którymi nie mogłam zapanować i wyciekający z nich potok stawał się coraz większy, mina mu jakby zrzędła. 
Jeszcze tego mu tu brakuje, jakiejś płaczącej nastolatki. 
Chciałam wybiec stąd jak najszybciej, ale trwałam bez ruchu jak sparaliżowana. 
-Nadien - szepnął cicho. 
Nawet pamięta moje imię... 
Wyciągnął do mnie dłoń. 
Patrzyłam na niego cały czas niepewnym wzrokiem, zła na samą siebie i ani drgnęłam. 
Nie mogłam się ruszyć, nie wiedziałam co robić, albo raczej nie byłam w stanie tego zrobić...
Axl westchnął głeboko.
Podniósł się do siadu i nakrywając się kołdrą przysunął do mnie, a swoje dłonie położył mi na ramionach. 
-Nadien - powtórzył głośniej - do diabła przestań to robić! Porozmawiaj ze mną! 
Spojrzałam na niego zaniepokojona. 
Zmieszał się. 
-Przepraszam... - wyciągnął rękę w moja stronę. 
Chwyciłam ją i usiadłam obok Axla, nie patrząc mu w oczy. 
Nie puszczał mojej dłoni. 
Wodził po moich liniach papilarnych swoim kciukiem, jakby rysował je na nowo. 
-Powiedz mi po prostu, żebym sobie poszła- powiedziałam cicho. 
Miałam jednak nadzieję, ze nie usłyszy, ale on podniósł głowę i spojrzał na mnie. 
Ja swoją spuściłam. 
Axl przysunął się bliżej, puścił moja dłoń i uniósł mój podbródek, zmuszając mnie żebym na niego spojrzała. 
-Nadien - powiedział stanowczo - chciałem powiedzieć to delikatniej, chciałem poczekać, ale jestem pierdolniętym, niecierpliwym chujem i nie umiem! 
Przytaknęłam smutno, spodziewając się najgorszego. 
Puścił mój podbródek. 
Zaczęłam bawić się końcem kołdry. 
To z nerwów. 
-Nie, czekaj Nadien, to nie tak! Ty nie rozumiesz?! 
Spojrzałem na niego. 
Teraz byłam już zła. 
Niech powie to w prost, niech mnie w końcu wygoni, byłam gotowa! 
-Nadien! - znów to samo... - Nigdzie nie idziesz! 
Uniósł dłoń i odgarnął mi włosy z twarzy. 
-Nie chce żebyś szła - powiedział cicho. 
Panował nad swoim głosem, robił co chciał... Miałam wrażenie, że manipulował mną, ale... 
Ja tego chciałam. 
Powoli zbliżył swoją twarz do mojej i naparł na mojej usta, ale ja odsunęłam się szybko i znów spuściłam głowę. 
Już dość! 
Dosyć się już upokorzyłam! 
Chwycił moją dłoń, a ja odwróciłam się. 
Nie dawał za wygrana. 
Usiadł za mną i pochylił się nad moim uchem.
Nie chciałam się już z nim szarpać, było mi obojętnie. 
-Przepraszam - szepnął, ale ja... Ja ten... Ja się... Ja cię... 
Odwróciłam się w jego stronę z dziwna mina.
Odchrząknął. 
-Kocham cie Nadien... Zakochałem się w tobie i dlatego... Chcę żebyś została, nie chcę żebyś szła... Rozumiesz?! - powiedział to niemalże jednym tchem i odetchnął głęboko - Masz tu zostać! Zostać i być ze mna!  - uśmiechnął się delikatnie - Nie mów nie... Jeśli odmówisz, to ja... 
Uśmiechnęłam się do niego, a on uśmiechnął się pewniej. 
Nie mogłam uwierzyć w to co usłyszałam, przecież to niemożliwe... 
- Nie wierzysz mi? - uniósł brew.
Westchnęłam i... 
Już nad sobą nie panowałam... 
Chyba nawet nie musiałam. 
Przysunęłam się jeszcze bliżej Axla i objęłam go za szyję. 
Widziałam w jego oczach... szczęście? 
Chwycił moją twarz w dłonie i pocałował mnie namiętnie. 
Wydawało się, że ten pocałunek nie będzie miał końca. 
Zabrakło mi już jednak oddechu i odsunęłam się od gorących ust axla i wzięłam głęboki oddech. Uśmiechnęliśmy się do siebie. 
Axl odgarnął mi włosy z czoła.
Drżałam pod każdym jego dotykiem. 
Opadłam na poduszkę i pociągnęłam go za sobą. 
Znalazł się nade mną, podparł się łokciami na łóżku i spojrzał mi w oczy. 
-To teraz mi wierzysz, Nadien? 
Zamyśliłam się. 
Chciałabym w to wszystko wierzyć, ale więcej było przeciwności niż pozytywów tej sytuacji, z resztą i tak muszę niedługo wrócić to możne... 
Co mi szkodzi.... 
Spojrzałem na Axla. 
Gładził mnie dłonią po głowie, bawiąc się moimi włosami. 
Przyglądał się mojej twarzy, jakby chciał ja całą zapamiętać. 
-Zorbie wszystko... Wszystko Nadien, żebyś mi uwierzyła... 
Opadł na miejsce obok mnie, podparł się na łokciu i obrócił w moją stronę. 
Też się obróciłam. 
Leżeliśmy znów razem, całkiem nadzy, nie znając się praktycznie w ogóle, wpatrując się w siebie z pragnieniem i wyczekiwaniem. 
-To, że jestem wstrętnym, zimnym, aroganckim, egocentrycznym dupkiem, który nie panuje nad sobą i ma problemy psychiczne pewnie wiesz - powiedział Axl smutno - każdy to wie... 
Wywróciłam oczami. 
Uśmiechnął się. 
-To teraz, opowiedz mi coś o sobie. 
Westchnęłam. 
-To naprawdę nie jest ciekawe... 
Axl położył rękę na moim biodrze i przejechał nią wzdłuż mojej tali. 
-Dla mnie wszystko, co dotyczy ciebie jest ciekawe... 
Przejechał ręką po moim ramieniu, aż do dłoni i splótł nasze palce. 
-Cóż, nazywam się Nadien, to już wiesz... 
Axl przyglądał mi się, jakbym była najciekawszym przedmiotem na świecie. 
Kryłam skrępowanie, ale cieszyłam się na myśl, że to może być prawda i... 
Tak go interesuję.
-Pochodzę z Waszyngtonu, jestem przyjaciółką Ruth i... nudzę cię, prawda? - zapytałam zakłopotana. 
Axl pokręcił energicznie głową. 
Spojrzałam na niego. 
Chwycił moja twarz w dłonie. 
-Bedę miał jeszcze dużo czasu, żeby dowiedzieć się więcej, prawda? 
Przytaknęłam. 
Axl pocałował mnie delikatnie w usta. 
Zakręciło mi się w głowie. 
Nie potrafiłam inaczej reagować na jego dotyk. 
-Idziemy coś zjeść? - zapytał. 
Znów przytaknęłam. 
Zgadzam się na wszystko, chociaż nie chce żeby uważał mnie za łatwo... 
Co ja wyprawiam...
Poszłam z nim do łóżka, znając go kilka godzin i... 
Pierdolę i tak niedługo wyjeżdżam... 
-Nadien? 
Ocknęłam się. 
-Tak tak, tylko pójdę się odświeżyć. 
Kolejnym nerwowym gestem założyłam kosmyk włosów za ucho i skierowałam się niezgrabnie w stronę łazienki, czując się jak niedojrzałe dziecko. 
Weszłam do środka zamykając drzwi za sobą i oparłam się o umywalkę. 
Spojrzałem w lustro. 
Brzydziłam się sama sobą. 
Nie mogłam znieść widoku swojego szpetnego ciała. 
Miałam ochotę walnąć pięścią w lustro. 
Z moich oczu znów pociekł potok łez. 
Odkręciłam kran nad wanną, pozwalając jej napełnić się wodą. 
Szybkim gestem zrzuciłam z siebie koszulkę i odczekałam chwilę. 
Nie chcę, żeby to wszystko się skończyło. 
Wcale nie chce wracać do Waszyngtonu, ale... 
Ruth mnie zabije, kiedy się wszystkiego dowie. 
Ona mnie znienawidzi. 
Zaczęłam szlochać. 
Obtarłam łzy lecące po policzku, zostawiając na nim smugę czarnego tuszu. 
Teraz to dopiero wyglądałam cudownie... 
Zakręciłam kran i wlazłam do wanny. 
Zanurzyłam się od razu w ciepłej wodzie. 
Zamknęłam oczy i pozwoliłam myślom opuścić moja głowę, aby oczyścić zmęczony umysł. Postanowiłam się zrelaksować. 
Wydawało się, że leżałam tak całą wieczność, ale musiało minąć dosłownie kilka minut. 
Usłyszałam pukanie. 
Uśmiechnęłam się. 
-Nadien? Mogę?
Szepnęłam ciche tak i nie otwierając oczu, wsłuchiwałam się w dźwięki dochodzące z pomieszczenia. Ciche zamknięcie drzwi i kroki, zatrzymujące się przy wannie. 
-Nadien? - szept. 
Otworzyłam oczy. 
Axl stał przed wanną z niepewną miną. 
Miał na sobie swoje obcisłe bokserki i jakaś jasną koszulkę. 
-Ja... Ja wiem, jak to wygląda. 
Spojrzałam na Axla zdezorientowana. 
-Ale, ja mówiłem poważnie... 
Moje serce przyspieszyło. 
Ja wyjadę, ja przecież zaraz wyjadę i... 
-Axl - powiedziałam łamiącym się głosem. 
Usiadł na brzegu wanny i spojrzał mi w oczy. 
-Ja nie wiem czy... Ja... 
Pochylił się nade mną. 
- Nie chcesz mnie tak? 
Od razu pokręciłam przecząco głową. 
-Ja w końcu, będę musiała tam wrócić... 
Axl popatrzył na mnie pytająco, po czym widocznie przypomniał sobie, gdzie jest 'tam'. 
-Nie martw się tym teraz, proszę... - przysunął twarz bliżej mojej - Ja nie pozwolę ci ram wrócić - szepnął i pocałował mnie bardzo namiętnie. 
Postanowiłam się nie przejmować. 
Ten pocałunek... 
Przestałam panować nad swoim ciałem. 
Zarzuciłam ręce na szyję Axla, a on przysunął się jeszcze bliżej i... 
Runął do wanny wprost na mnie. 
Spojrzeliśmy po sobie. 
Axl parsknąłem śmiechem, a ja zaraz za nim. 
-Nie przejmuj się - powiedział, pakując się do wanny na mnie. 
Zaczął obcałowywać moją szyje. 
Obejmowałam go mocno drżącymi dłońmi. 
Axl schodził z pocałunkami coraz niżej, nie zważając na nic, ani  na wylewającą się wodę ani  na swoje przemoczone ubranie. 
Odchyliłam głowę do tylu, oddając się przyjemności, jaką mi serwował. 
Pieścił moje piersi. Obcałowywał je, głaskając wewnętrzna stronę moich ud. 
Westchnęłam przeciągle, a on spojrzał na mnie z uśmiechem. 
-Przepraszam skarbie - pocałował mnie w czoło - ja nie umiem nad sobą panować, kiedy ty... 
Uśmiechnęłam się łobuzersko, próbując przywrócić sobie wiarę w siebie. 
Axl wygramolił się z wanny, zrzucił z siebie przemoczoną koszulkę i zarzucił ją na umywalkę. 
Sięgnął na półkę po ręcznik i owinął się nim, po czym sięgnął tam po raz drugi i spojrzał na mnie. 
Uśmiechnęłam się.
Wszłam z wanny, starając przed nim znów całkiem naga.
Podszedł do mnie i okrył moje wilgotne ciało ręcznikiem. 
-Kocham cię Nadien... - pochylił się nade mną i pocałował mnie w szyję. Po czym odszedł ode mnie, a ja zaczęłam się pospiesznie wycierać. 
Axl zaczął grzebać w łazienkowej szafce i wyjął z niej miękki biały szlafrok. 
Znów do mnie podszedł. 
Zrzuciłam z siebie ręcznik, a Axl owinął mnie szlafrokiem. 
Zaczął wiązać mi go w tali, obejmując mnie. 
-Idziemy? - szepnęłam, przerywając romantyzm, za co skarciłam się w myślach. 
Axl chwycił mnie za rękę i ruszyliśmy w stronę drzwi. 
Wyszedł z nich i rzucił się na łóżko. 
Wyszłam za nim i zaczęłam rozczesywać palcami swoje mokre włosy. 
-Może odpuścimy sobie ten dół i te całe śniadania, zamówimy coś do eghem... Łóżka - poruszył brwiami charakterystycznie. 
Parsknęłam śmiechem. 
Nagle drzwi pokoju otworzyły się z głośnym hukiem. Ja i Axl spojrzeliśmy z niepokojem w ich stronę. 
Mój nastrój zmienił się diametralnie. 
-Nadien kurwa! Zabiję go!


***

Well,
Nie mogłam się zebrać, żeby to wstawić, bo...
Nie mogłam się zebrać, żeby to napisać...
Urwanie głowy...
Jestem wysączona z energii, 
Tyle rzeczy do zrobienia, tak mało czasu i sił...
Whatever,
Wracając:
Wątek z Duffem i Ruth, jako rekompensata dla moich erotomanów
(Niee, ja wcale się nie rozkręcam XD)

+Jeśli się ktoś się (jakimś cudem) stęsknił za Michelle, proszę poczekać do następnego rozdziału, bo nie dałam rady jej tu zmieścić.

Przez ten proszę jakoś przebrnąć...

Ps1: Jeżeli zauważyliście na blogu jakąś dziwną zmianę, to tak... To moja WINA... Chciałam tylko skasować krzyżyki z tytułu, a zmieniłam cały szablon... XD
I... Musiałam naprawiać, no i nie jest tak jak wcześniej i trochę mi to przeszkadza, ale kwestia przyzwyczajenia.

Ps2: Znam kogoś, kto wolałby tu kąpiel Axla i Slasha (pozostawmy to bez komentarza), ale przykro mi... Tyle musi ci wystarczyć XD

Ps3: KOCHAM WAS WSZYSTKICH za te cudowne komentarze, na które nawet nie mam kiedy odpisać, ale chcę, żebyście wiedzieli, że są uskrzydlające, dodają mega dużo weny i pokazują, że naprawdę mam dla kogo pisać, bo chyba każdy zna taki moment, gdzie przestaje widzieć sens w tym, co robi...
DZIĘKUJĘ WAM.

Tak, notka długa, (można pominąć) bo po prostu długo mnie nie było i... ponownie długo mnie nie będzie, bo ruszam z tej zamarzłej Polski w cieplejsze strony świata.



Just Enjoy,

EDIT: I'm so sorry, ale nie wiem dlaczego rozdział z perspektywy Nadien jest 'taki', w sensie, że w takim kolorze, nie dało się tego poprawić, albo ja po prostu nie umiem ;_;

EDIT: Dzięki Rocket Queen, kochana jesteś ;)





















8 komentarzy:

  1. Kochana! Jesteś po prostu genialna. Ostatnio to moje ulubione opowiadanie. Nawet nie wiem kiedy twarz runęła mi na biurko, a ja jak zahipnotyzowany szczeniak z otwartą buzią pochłaniałam każde zdanie tego przezajebistego rozdziału. Piszesz tak subtelnie, wręcz delikatnie. Tak bosko opisujesz uczucia bohaterów. No mistrz, no! <3 Ruth, uwielbiam dziewczynę. Nawet to jej sceptyczne nastawienie do świata. Podoba mi się jej charakter. Jest oryginalny. Ale inny nie oznacza gorszy, przeciwnie. I Duff.. Jeny, widać, że mu cholernie na niej zależy i mam nadzieję, że pomoże Ruth uwierzyć w siebie. A Axl i Nadien.. To dopiero cudo *u* Na razie moi ulubieńcy. I najsłodsza jest w tym wszystkim ta lekka, dziecinna bezradność Nadien. Jestem cholernie ciekawa dalszego zachowania Rose'a w jej stosunku. I.. czy zatrzyma ją przy sobie? :o
    Nawet nie wiesz jak długo czekałam na nową notkę, ale... warto było czekać. Jesteś cudowna! Pisz tak dalej :')
    + dodaję Cię do zakładki 'Polecane' B)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A co do tego tekstu, co pisałaś z perspektywy Nadien:
      Bo jak masz kolor czcionki, to obok jest kolor tła. I musisz po prostu ustawić kolor tła na czarny, a czcionki na ten liliowy (?) :)

      Usuń
    2. Może to głupie, że odpisuję na komentarze dopiero teraz, ale no...
      Ja to ja, więc:
      Żadna tam ze mnie genialna osoba, ja po prostu piszę to, co mój chory umysł mi zrodzi, ale strasznie miło, że komuś się to podoba c:
      Żaden tam ze mnie mistrz, a w opisywaniu uczuć bardzo pomagają piosenki...
      Bardzo się cieszę, że udało się komuś odebrać postać Nadien tak, jak chciałam żeby została odebrana, właśnie jako mała, nieporadna dziewczynka w ciele dorosłej kobiety, która boi się trochę życia, o to chodziło!
      No i napisałabym też, że wcale nie jestem cudowna, ale to po raz kolejny podważałoby twoje zdanie, a ja już dość tego narobiłam...
      Dziękuję za komentarz, nastrajał mnie bardzo pozytywnie i pozdrawiam serdecznie :)
      +dodanie mnie do zakładki/nominacja - brak słów
      Dzięki serdecznie, a co do czcionki to już napisałam c:

      Usuń
  2. Jezus ma ryja zaraz mnie rozkurwi od środka jdisowhwiwk (wybacz za słownictwo) Przed chwilą napisałam mega zajebiście długi komentarz i przy dodawaniu wystąpił wokojebany błąd i się usunął. ;_____; No to jeszcze raz:

    HALO HALO, WITAM, TO JA EROTOMAN NUMER 1!
    Dziewczyno! Gdzie mam Ci postawić pomnik? Pomóż mi proszę!
    Kocham Twój styl pisania
    Kocham Twojego bloga
    Kocham Twoich bohaterów
    Kocham Twoje pikantne sceny Ruth-Duff
    Kocham Twoją wyobraźnię
    Kocham wszystko na tym blogu, halo :'))
    Rozdział jak zwykle ciekawy, chce się więcej i więcej. Mój narkotyk. :)
    Ruth musi przełamać się i zacząć myśleć pozytywnie! Nie może tak narzekać jak ja. ;-;
    Bardzo fajny prezent! XD Widać, że Duffowi na niej zależy i bardzo się stara. To lubię/uwielbiam/kocham/ubóstwiam/wielbię niepotrzebne skreślić. Co ja gadam nic nie skreślaj! Wszystko tu pasuje! :)
    Jesteś moją mistrzynią, królową i po prostu uwielbiam, no! Ja już nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału więc życzę Ci Kochana dużo casu wolnego i weny! Awgh! C: Pozdrawiam! :*

    + u mnie też trafiasz do pewnej zakładki :)) Nie ma bata B))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. HALO MÓJ EROTOMANIE NUMER 1
      Boże, jak ja cię dziewczyno uwielbiam, haha c:
      Kiedy jestem totalnie przytłoczona i nie wiem, czy właściwie powinnam dalej tworzyć, wchodzę na swojego bloga, aby sprawdzić parę rzeczy, a tutaj twój komentarz, no i jej c:
      Uśmiech sam wkrada się na twarz.
      Więc,
      Boże broń, nie stawiaj mi żadnych pomników, tylko czytaj to co tutaj wypisuję i naskrob parę słów od siebie, no dla mnie największa nagroda :)
      Cytując, jakby:
      Kocham twój komentarz c:
      Pozdrawiam

      Usuń
  3. Boże, jakie to jest zajebiste <3 Najlepsze jakie czytałam, a Axl i Nadien to jest cudo totalne! Cały czas mam gębę otwartą z wrażenia jak to czytam. No niesamowite. Ledwie przeczytałam, a już chciałabym następny. Dodasz jakoś szybko? Prosiiimy! :D
    Pozdrawiam z całego serca.
    ~Wierna fanka....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie dodałam szybko, zawodzę prawda?
      Przepraszam ;_;
      Bardzo się cieszę, że się podoba, jest mi bardzo miło, że skomentowałaś.
      Również pozdrawiam :)

      Usuń
  4. Nominowałam Twój blog do 'The Versatile Blogger Award' :)
    Więcej informacji w tej notce: http://appetite-for-gunsnroses.blogspot.com/2014/02/the-versatile-blogger-award.html

    OdpowiedzUsuń