niedziela, 26 stycznia 2014

Rozdział XVII

Obudziłam się i otworzyłam oczy.
W pokoju panowała przyjemna ciemność. Okna zasłonięte były długimi, ciężkimi zasłonami i słońce nie miało szans na niepotrzebne wtargnięcie tutaj.
Podniosłam się na łokciach.
Poczułam ból w okolicy pleców.
Westchnęłam.
Spędzenie całej nocy na podłodze może nie było najlepszym pomysłem, ale...
Nie powiem, że nie było przyjemnie...
Uśmiechnęłam się pod nosem na wspomnienie wczorajszego wieczoru.
Nie do wiary, że to wszystko się wydarzyło...
Uczucie wydawało się tak bliskie... Tyle razy wyobrażałam to sobie w chorej głowie, ale było zarazem tak dalekie, w ogóle inne od urojonych wyobrażeń.
Opadłam z powrotem na dywan, zaciskając zęby i próbując ignorować bolące plecy.
Obiecałam sobie, no już po raz setny, ale spróbuję potraktować to poważnie...
Spróbuję zaufać sobie i uwierzyć, że teraz na sto procent nic i nikt nie będzie w stanie popsuć mi humoru!
Chyba...
Położyłam ręce pod głowę i przymknęłam oczy.
Trwałam tak przez chwilę, ale nagle poczułam delikatne, przyjemnie i łaskoczące muskanie mojej twarzy.
Otworzyłam oczy i... uśmiechnęłam się promiennie.
Czułam pełnię szczęścia, a to wszystko dodawało mi sił.
Duff odgarnął kosmyki swoich włosów za ucho i uśmiechnął się do mnie.
Wyciągnęłam rękę i delikatnie pogłaskałam go opuszkami palców po policzku.
Przysunął się bliżej mnie, podparł się na łokciach i pochylił się nade mną.
-Ruth - szepnął mi do ucha - kocham cię... -uśmiechnął się i pocałował mnie w usta.
Wplotłam palce jednej ręki w jego włosy, a drugą objęłam go za szyję i przycisnęłam jego ciało bliżej mojego.
Bez pohamowania i żadnego skrępowania badaliśmy ponownie nasze nagie ciała, pozwalając sobie znów na chwilę zapomnienia...
Drżałam pod dotykiem jego cudownych dłoni.
To, jak na mnie działał było niemożliwe do opisania.
Obdarowywał mnie zawzięcie namiętnymi pocałunkami, a ja oddawałam je bez opamiętania.
Obcałowywał moją szyję, ramiona i piersi.
To było przyjemne deja vu.
Odchylałam głowę do tyłu i wzdychałam głęboko, napawając się dotykiem jego ust na moim ciele.
Głaskałam dłońmi jego klatkę piersiową, całowałam go delikatnie.
W pewnym momencie przerwał na chwilę i spojrzał na mnie z łobuzerskim uśmiechem.
-Ruth, ja... - znów szepnął mi do ucha - Chciałem zapytać, czy...
Parsknęłam śmiechem widząc jego niepewną minę.
Objęłam go za szyję i uśmiechnęłam się uwodzicielsko.
Przynajmniej tak mi się...
Ach, miałam przecież... a z resztą...
Niech dzieje się co chce!
-O nic nie pytaj, cała jestem twoja... - pocałowałam go czule w usta.
Mogłam dostrzec dosłownie żar w jego oczach.
Szybkim ruchem zerwał ze mnie jakiś koc, którym byłam przykryta.
Napawaliśmy się przez chwilę widokiem naszych rozgrzanych ciał, potem Duff zdecydowanym gestem wszedł we mnie delikatnie.
Westchnęłam próbując unormować oddech.
Dalej obejmowałam jego szyję, a on całował mnie namiętnie.
Ściskałam go mocno oddychając ciężko.
-Kocham cię - szepnął, nie mogąc złapać oddechu - cholernie cie kocham!
Popatrzyłam na niego przez chwilę, aby móc ponownie oddać się przyjemności.
Odchyliłam głowę do tyłu.
Duff wykonywał coraz gwałtowniejsze ruchy.
Pieścił ustami moje ciało, zaczynając od ramion schodził coraz niżej.
Wplotłam palce w jego włosy.
Zatrzymał się na moich piersiach. Zaczął pieścić je delikatnie dłońmi, a potem zachłannie całować.
Jego dłonie wędrowały dalej.
Przejechał opuszkami palców delikatnie wzdłuż linii mojej tali, zatrzymując je na biodrach.
Wszystko robił powoli, dopieszczając każdy gest, jakby...
Uczył się mnie, mojego ciała na pamięć...
Nie robiłam praktycznie nic, oddając mu się całkowicie i korzystając w pełni z wszystkich przyjemności jakie mi serwował.
Wrócił do moich ust i naparł na nie mocno. Zachłannie oddawałam pocałunek.
Ta rozkosz...
Po chwili szczytowaliśmy już oboje.
Odchyliłam głowę w tył, złapałam oddech i przymknęłam powieki.
Duff pocałował mnie w czoło i opadł obok mnie, niemniej zmęczony.
Głaskał delikatnie dłonią mój policzek.
Spojrzałam na niego, przysunęłam się bliżej i oparłam głowę na jego klatce piersiowej.
Było mi tak dobrze, mogłabym trwać tutaj w nieskończoność...
-Ruth...
Uśmiechnęłam się.
-Yhm? - mruknęłam cicho, nie otwierając oczu i nie zmieniając pozycji.
Duffy zaczął głaskać mnie delikatnie po włosach.
-A, mówiłem ci już, że cię kocham?
Uśmiechnęłam się szerzej.
-Pierwsze słyszę...
Parsknął śmiechem.
-Okay, to teraz mówię...
Otworzyłam oczy i odwróciłam twarz w jego stronę.
Musnął ustami mój policzek.
-A, że jesteś piękna, cudowna, wspaniała, olśniewająca?
Pokręciłam głową z łobuzerskim uśmiechem.
Duff westchnął.
-To zapamiętaj to, dobrze?
-No, jeżeli będziesz mi to tak bardzo często powtarzał, to może zapamiętam...
Uśmiechnął się łobuzersko i pocałował mnie.
Znów zrobiło się gorąco, ale właśnie wtedy mój brzuch przypomniał sobie, że nic nie jadł od wczorajszego poranka i dał o sobie znać.
Duff oderwał się ode mnie.
-Oho! - zrobił poważną minę.
Wywróciłam oczami.
-Wygląda na to, że nie można żyć samą miłością - uśmiechnął się uroczo i podniósł się do siadu krzywiąc się lekko, widocznie jego plecy też wołały o pomstę.
-Czas coś zjeść. - wyciągnął rękę w moją stronę.
Podniosłam się.
Ustaliśmy przed sobą zupełnie nadzy, nie odczuwając żadnego wstydu, ale to chyba nie dziwne...
Duffy zbliżył się do mnie i odgarnął mi włosy z twarzy.
-Schodzimy na dół, tylko... Nie tak - uśmiechnął się łobuzersko.
-Dobrze, to daj mi się odświeżyć - odwzajemniłam uśmiech.
Odsunęłam się od niego i wzdychając ciężko zaczęłam zbierać swoje ubrania.
Czy moje majtki naprawdę wiszą na suficie?
Odwróciłam się w stronę Duffa z miną bezradności.
Zdziwiłam się, był już kompletnie ubrany i ogarnięty. Pomijam fakt, że wyglądał oczywiście cudownie i mega seksownie w tych podartych jeansach.
Obserwowałam go zachłannie.
Szukał czegoś w walizkach z zamyśleniem na twarzy.
Odchrząknęłam, zdając sobie sprawę ze swojej beznadziejności i z tego, że muszę tu wyglądać naprawdę cudownie...
Potrząsnęłam głową i zamieniłam zażenowanie sobą w ponowne napawanie się widokiem MOJEGO, seksownego FACETA.
MÓJ FACET odwrócił się właśnie w moją stronę nadal z tą samą miną.
-Duff... - wskazałam na żyrandol na którym wysiały sobie moje koronkowe majtki i wywróciłam oczami.
Uśmiechnął się łobuzersko.
Zaprzestał grzebaniu w walizce i wyciągnął z niej coś z tajemniczą miną.
Podszedł do mnie i wręczył mi elegancką czarną paczuszkę z malutką srebrną kokardką.
Zdziwiłam się.
-To dla mnie?
-Nie, tylko ci pokazałem...
Parsknęłam śmiechem.
Mimo wszystko postanowiłam jednak podzielić się z Duffem swoimi spostrzeżeniami.
-No, bo trochę dziwnie się czuję odbierając od ciebie elegancki prezent, stojąc tu obrana w... nic.
Teraz to on parsknął smiechem.
Objął mnie w tali i przysunął bliżej siebie.
-Mi to nie przeszkadza... Ten strój należy do moich ulubionych... - poruszył brwiami charakterystycznie - Chociaż, wolałbym, żeby nikt inny go nie oglądał, niech będzie zarezerwowany tylko dla mnie.
-Zobaczymy co da się zrobić - powiedziałam z łobuzerskim uśmiechem.
Wzięłam od niego ostrożnie pakunek.
-Widzisz tamte czarne drzwi? - wskazał ręką - To łazienka. Odśwież się i przymierz prezent, ale nie waż się zakładać czegoś więcej zanim mi się w tym nie zaprezentujesz.
Podszedł do kanapy i rozłożył się na niej, patrząc na mnie z niegrzecznym uśmiechem.
-Będę tu czekał.
Westchnęłam.
Zrzuciłam pozbierane ubrania znów na podłogę i niosąc w dłoni śliczny pakunek, udałam się do łazienki.
Weszłam do środka.
Pomieszczenie było utrzymane w ciepłych, stonowanych barwach.
Na moje szczęście, bo nie przeżyłabym chyba porażenia moich biednych oczu, przyzwyczajonych do ciemności, jasnym światłem.
Nie zaglądając do środka, położyłam mój prezent na szafce i wślizgnęłam się pod prysznic.
Odkręciłam ciepłą wodę i trwałam w bezruchu.
Moje ciało przeszywał przyjemny dreszcz.
Znów myślałam o tym wszystkim.
Jest pięknie, ale... Ciekawe jak długo.
Zmarszczyłam brwi.
Znowu zaczynam, tak?
Wyszłam spod prysznica i owinęłam wilgotne ciało przyjaźnie wyglądającym ręcznikiem, starając się nie myśleć co lub kto się nim wcześniej owijało.
Zaczęłam się szybko i niedokładnie wycierać z lekkim wstrętem, po czym rzuciłam ręcznik niechlujnie na ziemię.
Oparłam się o blat lśniącej umywalki i spojrzałam na swoje odbicie w lustrze, mrużąc oczy ze złości.
Co taka osoba jak Duff widzi w... czymś takim jak ja?
Westchnęłam i skrzywiłam się.
Przynajmniej nie obiekt erotycznych pragnień...
Sięgnęłam po śliczny pakunek.
Co mu znów strzeliło do głowy, ach...
Uśmiechnęłam się pod nosem, ściągając delikatnie z pudełka srebrną kokardkę.
Nie dostawałam prezentów od dziesiątych urodzin, kiedy to ukochana babcia zdecydowała się kupić mi psa.
Cieszyłam się ogromnie i robiłam wszystko, żeby udowodnić Meredith, że poradzę sobie z tym, co ona uważała za zbyt trudne dla mnie, a potem... Wymyśliła sobie alergię i musiałam go oddać.
W sumie i tak nie przepadam za zwierzętami...
Za życiem też nie przepadam...
Brawo, dziękuję mamusiu za zaszczepienie we mnie tych pozytywnych uczuć do samej siebie.
Meredith uważała, że nie potrzebuję prezentów, przecież wystarczy, że da mi pieniądze, a wszystko co chcę mogę sobie kupić sama...
Ale ja pragnęłam chociaż odrobinę miłości... Kiedy ktoś bliski robił coś specjalnie dla ciebie... Nie ważne co, liczył się ten gest...
Jednak ona nic nie rozumiała...
Byłam na siebie teraz zła!
Wszystko wróciło!
Cholerna desperatka!
Cóż, pora się otrząsnąć...
Zdjęłam wieczko pudełka i wyciągnęłam z niego...
Och Duff, no nie!
Parsknęłam śmiechem.
Nie, żeby prezent mi się nie podobał, przeciwnie był śliczny(?), ale...
Ja siebie w nim nie widziałam.
-Duff - jęknęłam na znak protestu, sama do siebie z nadzieją, że mnie nie usłyszy. Nie mógł mnie usłyszeć, chyba że...
Rozległo się energiczne pukanie.
-Ruth, ile jeszcze każesz mi czekać? Mam ci pomóc?
Zmarszczyłam brwi i nie odzywając się już więcej zaczęłam grzecznie zakładać seksowną bieliznę z sarkastyczną miną przyglądając się sobie w lustrze.
Błagam...
Szpecę tylko ten cudowny wyrób dla pięknych kobiet!
Wyglądam w tym obrzydliwie...
-Duff, ściągam to!
-O nie! Ruth, wchodzę tu!
Nie mogłam go powstrzymać.
Wtargnął z rozbiegu do łazienki i zatrzymał się w progu, świdrując mnie wzrokiem.
Oparłam ręce na biodrach.
-Co, aż tak źle, że znieruchomiałeś z wrażenia? Nie dowierzasz?
Duff uśmiechnął się łobuzersko, podszedł do mnie i objął w tali.
-Ruth, co ty pieprzysz? - powiedział seksownym tonem, ale zaraz spoważniał - Nie podoba ci się?
Spojrzałam na niego dziwnie, byłam bliska płaczu.
No, bo, czy ja zawsze muszę wszystko psuć?
-A... Tobie się podoba?
Uśmiechnął się słodko i muskając ciepłymi wargami moją szyję szepnął mi do ucha:
-Tak, to jest mój ulubiony out-fit numer dwa...
Westchnęłam i odepchnęłam go lekko od siebie.
-Duffy, z jakiej to okazji, no błagam...
-Miłość... jest dobrą okazją.
Znów przysunął się bliżej.
Uśmiechnęłam się blado.
-Mieliśmy iść na dół... Tak mam zejść? - zapytałam sarkastycznie.
-O nie... - odparł przeciągając samogłoski - ten strój też jest tylko dla mnie.
Uniosłam brew.
-Zatem idę się ubrać.
Wyminęłam go i wróciłam z powrotem do garderoby, gdzie na ułożonym przeze mnie stosie leżały moje ubrania.
Duff chwycił mnie za rękę.
-Ruth, chcesz iść w tym?
Zmarszczyłam brwi.
-Nie podoba ci się coś?!
Czy mi się wydaje, czy ja robię się już nie do zniesienia...
Znów zbyt dużo się odzywam.
-Nie Ruth, ja po prostu... - spuścił głowę.
-Duffy przepraszam... - przytuliłam się do niego - To nie... Ja...
Spojrzał mi w oczy, wziął mnie za rękę i pociągnął w stronę kanapy. Opadł na nią, a ja usadowiłam się obok niego. Oparliśmy łokcie na jej oparciu i skierowaliśmy nasze twarze w swoją stronę.
Duff był poważny i miał na twarzy wymalowane zmartwienie.
To wszystko moja wina!
Jestem pieprzoną egoistką i idiotką!
Przejechałam delikatnie dłonią po jego policzku i przysunęłam się bliżej.
-Duff... - podniósł na mnie wzrok.
To bolało.
Ten jego smutek bolał, ale sobie zasłużyłam!
Wszystko, to moja wina!
-Ruth, chciałem poważnie porozmawiać... Chciałem o coś zapytać...
Spojrzałam na niego z dosłownie miną zbitego psa.
Co mogłam usłyszeć...
Wszystko, na co sobie zasłużyłam...
-Ruth, to za szybko tak? - westchnął - Wszystko robię zbyt szybko? Jestem pierdolnięty, przepraszam kochanie... Ale, w końcu powiedz mi, jak jest?! Nie mogę się w kółko domyślać!
Pragnęłam temu wszystkiemu zaprzeczać, przecież nie pomyślałam tak nawet przez chwilę, ale...
Siedziałam tylko cicho i wpatrywałam się w niego z szeroko otwartymi oczami.
Tak, to jedyna rzecz, którą potrafię...
-Przepraszam... Ja chyba nie umiem inaczej funkcjonować... Jeśli nie będziesz mnie już chciała, to zrozumiem, tylko...
Te słowa stawały się coraz dziwniejsze, a może tak tylko do mnie docierały?
Nie potrafiłam sobie wyobrazić, że coś by się teraz skończyło...
Nie chciałam!
Poczułam, że mogę go stracić...
Teraz, gdy stworzyliśmy taką emocjonalną więź.
W tych chwilach nie myślałam, że to za szybko, ja...
Oszalałam...
-Duff przestań!
Spojrzał na mnie zdezorientowany.
-Co znów robię źle?! Wyrażaj się jaśniej! Ruth, jestem tylko człowiekiem, chujem, alkoholikiem, jebaną gwiazdką rocka, ale kurwa nie mogę pozwolić na to, żeby to wszystko... się skończyło...
-Duff, o nic nie pytaj, nie przepraszaj mnie, proszę! - krzyknęłam - Rób co chcesz, co uważasz za odpowiednie. Właśnie tak musi być! Nie możemy czekać przez całe życie...
Spojrzałam na niego.
Jakby bałam się reakcji.
Zamyślił się, po czym uśmiechnął lekko.
Przysunęłam się do niego i chwyciłam jego dłoń.
-Bo widzisz Duff... Ja już taka jestem... Wredna, negatywnie do wszystkiego nastawiona, wiecznie marudząca, ale...
-Ja cię właśnie taką kocham!
Pocałował mnie namiętnie.
Oddawałam pocałunek, aż zabrakło mi oddechu.
Przerwaliśmy go i spojrzeliśmy sobie w oczy.
Duff uśmiechnął się tajemniczo.
-Byłaś głodna zapomniałaś?
Wywróciłam oczami
-Zaraz zejdziemy, ale najpierw dam ci coś jeszcze...
Ach, tak... To nie koniec niespodzianek...
Chciałam powiedzieć, że nie zasługuję, ale ponieważ obiecałam i...
Duff wyciągnął z tej samej walizki co wcześniejszy prezent piękną koronkową sukienkę i pomachał nią mi przed nosem.
Odebrało mi mowę.
Była cudna i...
Znów dostałam prezent... od NIEGO.
Podeszłam do niego chwiejnym krokiem, wpatrując się z niedowierzaniem w jego oczy.
-I jak, to się bardziej podoba?
Uśmiechnęłam się i objęłam go za szyję.
-Kocham cię...
Pocałowałam go w policzek.
Odwzajemnił uśmiech.
Wzięłam od niego śliczną sukienkę i włożyłam na siebie.
Duff zaszedł mnie od tyłu i zapiął suwak sukienki.
Objął mnie, pochylił się nad moim uchem i szepnął seksownie:
-Cudownie wyglądasz...
Odwróciłam się do niego.
-Ty też - poruszyłam brwiami charakterystycznie.
-No, to już idziemy... Jeszcze tylko...
Wpił się zachłannie w moje usta.
________________________________________________________________________________

-Nalej mi jeszcze jednego, dobry człowieku! - położyłem ręce na blacie i oparłem na nich ciężką głowę.
Nie pamiętam, co wczoraj robiłem, ale na pewno nie spędziłem nocy z uroczą blondynką....
Obudził bym się teraz rześki i wypoczęty...
Jak...
Mój rudy przyjaciel...
Kurwa mać!
Pierdolę to życie!
Położyłem głowę na blacie.
Elegancik - barman popatrzył na mnie z wyższością i przybrał dziwny wyraz twarzy.
Dlaczego tu wszyscy i wszystko musi być takie sztywne?!
Mam nadzieję, że już więcej nie będziemy musieli tu grać...
-Co z moim zamówieniem? - podniosłem łeb i spojrzałem na tego eleganckiego sztywniaka.
Westchnął i znów spojrzał na mnie tym swoim wzrokiem.
Zajebię go zaraz!
-Nie radziłbym pić tyle z samego rana, zwłaszcza w pana stanie... Mogę za to polecić jakąś wodę i...
-Kurwa! - wrzasnąłem i walnąłem pięściami w stół.
Kilka osób popatrzyło na mnie dziwnie. Mieli nawet na twarzach coś na kształt przerażenia.
Skąd się biorą tacy ludzie?
Czy coś mnie dziś jeszcze bardziej zirytuje...
Machnąłem ręką na znak zakończenia dyskusji.
Nie mogłem już tu wysiedzieć, ale też nie chciało mi się ruszyć dupy, bo...
Może i nie miałem gdzie...
Znów podparłem głowę o rękę i rozejrzałem się po sali.
Wychwyciłem znajome twarze i na upór szukając kontaktu pomachałem w stronę McKagana i jego dziewczyny.
Chociaż ten złamas jest szczęśliwy.
Uśmiechnąłem się pod nosem.
Duff usadowił się obok mnie, a Ruth zaraz obok niego.
-Czołem Slash, co tu robisz tak sam? - mój troskliwy przyjaciel patrzył na mnie ze szczęściem wymalowanym na twarzy, ściskając dłoń swojej wybranki.
Westchnąłem.
Czy ja mu zazdroszczę?
Pierdolę!
Ja jestem Slash!
-Przyszedłem sprawić się w nastrój i podleczyć, ale - zwróciłem się w stronę Duffa - w tej dziurze nawet mi kurwa nie chcą wódki sprzedać, nie wspominając już o wodzie życia! - krzyknąłem.
Barman spojrzał na mnie kątem oka.
Duff obdarzył go wrednym spojrzeniem.
-Wódki?! Toć to hańba! - wstał - Ja się pytam, gdzie jest wódka?! - walnął pięściami w stół.
Parsknęliśmy śmiechem.
Spojrzenia tych wszystkich ludzi były niedopisania.
Spojrzałem na Ruth.
Uśmiechnęła się zmieszana.
Duff przestał się histerycznie śmiać, chwycił jej dłoń i szepnął jej do ucha ciche przepraszam.
Posłała mu karcące spojrzenie, po czym uśmiechnęła się, a on pocałował ją w usta.
Kurwa słodko!
Trzy, dwa, jeden.
-Zaraz rzygnę - dałem upust swoim (zazdroszczącym) emocjom, przerywając słodkości tej cudownej parze.
Ach Slash, ty okropny egocentryku...
-A, was co tu przywiało gołąbeczki? - zapytałem milszym tonem starając się załagodzić sytuację.
W ogóle to mi to było obojętne...
Tak...
Nawet fajnie razem wyglądali...
Co ty pierdolisz Slash?!
Kurwa, przestań przyznawać się przed samym sobą, że cię to rusza!
Jestem kurwa słaby!
-No właśnie... Przyszliśmy coś zjeść. - McKagan oparł łokcie na blacie - prawda Ruth? - uniósł brew.
Kurwa czemu nie mam z kim jeść śniadań...
Wróć.
Właściwie to nie mam z kim nawet budzić się rano...
Pierdolę!
Chuj z tym!
Mam kurwa siebie!
Sięgnąłem do kieszeni, obserwując miziającą się do siebie parę moich przyjaciół.
Wsadziłem rękę to tylnej kieszeni spodni.
Jest!
Mam siebie i...
Numer do agencji towarzyskiej!
-Zjesz z nami Slash? - zapytała Ruth, odwracając uroczą twarzyczkę w moją stronę.
Odchrząknąłem.
-A, kurwa ten... Nie będę wam przeszkadzał, czy coś...
Ruth uśmiechnęła się do mnie słodko.
-Jak narazie wystarczy nam tej samotności. Prawda McKagan? - szturchnęła Duffa w ramię.
Pokiwał głową, może nie do końca zadowolony, ale co mnie to obchodzi...
-Dobra kochani, ale powiedzcie, że nie jemy tutaj... - jęknąłem błagalnie.
Ruth i Duff spojrzeli po sobie.
-W sumie to dobry pomysł, ale w takim razie gdzie? - Duff przybrał filozoficzną minę, usiłując sobie pewnie przypomnieć, czy mijaliśmy może wczoraj po drodze jakąś przyjemną knajpkę.
O panie McKagan, widzę z pamięcią krucho...
-Jest tu chyba niedaleko jakaś knajpka, mijałyśmy ją wczoraj, jak szłyśmy tu z... - wyraz twarzy Ruth zmienił się diametralnie.
-Ok, no to cel wyznaczony - Duff, nic nie zauważając, chwycił swoją dziewczynę za rękę - możemy iść!
Ruth stała jednak jak zahipnotyzowana w tym samym miejscu z dziwnym wyrazem twarzy.
-Slash?
Przestraszyłem się.
Co ja znów zrobiłem?!
-Yhm?
-Gdzie jest Nadien? - Ruth mówiła tonem robota.
-No właśnie kurwa, chyba miałeś jej pilnować?! - Duff skrzyżował ręce na klatce piersiowej.
-No tak, ale...
-Slash... - Ruth jęknęła błagalnie - Obiecałeś mi, to ci zaufałam!
-No Ruth, po prostu ona... Nie chciała słuchać... Znaczy no pilnować się... Mnie... - wyjąkałem.
-To gdzie ona teraz jest?! - Ruth została wyprowadzona z równowagi...
Przeze mnie...
Nie żyjesz Slash...
-No... Axl wziął ją wczoraj w obroty...
Gdyby Ruth strzelała laserem z oczu...
-Znaczy... Poszli potańczyć i...
-Slash!
-Ruth! Co ja miałem ją odciągnąć siłą od tej wiewióry?! Przyczepił do niej te kurewskie łapska, ale jej widocznie to przypasowało, bo nie protestowała... Przeciwnie, po paru minutach zachłannego lizania się z rudzielcem poleźli kurwa!
Duff starał się uspokoić Ruth.
Ta troska na jego twarzy, to jest...
Przerażające?
Kurwa to Duff McKagan, znam go od lat, a ten co!
-Slash, a dokąd poszli, nie wiesz? - zapytał Duff, obejmując Ruth.
-A co, ja kurwa jakiś radar jestem?!
McKagan posłał mi błagalne spojrzenie.
-No dobra... Może i wiem... Poszli na górę, pewnie do pokoju.
-O nie, kurwa! - Ruth wyrwała się z objęć Duffa i ruszyła szybko w stronę schodów.
-Który to pokój? - zapytał Duff z poirytowaniem.
-Dwudziestka czwórka, chyba... - wzruszyłem ramionami.
Duff ruszył za swoją dziewczyną, posyłając mi najpierw dziwne spojrzenie z wyrazem jakiejś pretensji.
Westchnąłem.
I znów zostałeś sam, Slash pało...
Wróciłem na swoje poprzednie miejsce przy barze. Opadłem na stołek ociężale.
Nie zważając na nic założyłem nogi na blat.
To gdzie ja kurwa wsadziłem tamten numer?
________________________________________________________________________________

Obudziłam się zdezorientowana. 
Obróciłam twarz w stronę poduszki i wtuliłam się w nią. 
To co się wczoraj stało było... 
Niemoralne. 
Ruth mnie zabije jak się dowie. 
Mam nadzieje, ze Axl nie będzie się chwalił, ze zaliczył przyjaciółkę dziewczyny kumpla już na pierwszym spotkaniu i w dodatku nie musiał się tak bardzo starać. 
Wcisnęłam twarz mocniej w poduszkę, podkurczyłam nogi i zacisnęłam pięści. 
Z moich oczu popłynął potok niepohamowanych łez. 
Nadien pierdolona dziwko! 
Masz to na co zasłużyłaś! 
Pociągnęłam nosem i podniosłam się do siadu. 
Spojrzałam na cudownego, spokojnie śpiącego Axla. 
Był taki piękny...
Czułam jeszcze na ciele i w swojej podświadomości dotyk jego zgrabnych rąk i rozgrzanego ciała. 

Będę miała co wspominać przed zaśnięciem... 
Westchnęłam głęboko. 
Postanowiłam wsiąść się w garść. 
Czas ruszyć dupę nim rudy się obudzi i mnie upokorzy. 
Sama się upokorzyłam, ale... 
Nie mogłam inaczej, bo ja... 
Skoro chciał pójść do łóżka z kimś takim jak ja... 
Wstałam pospiesznie i zaraz zakręciło mi się w głowie, chciałam podtrzymać się szafki nocnej i własnie wtedy strąciłam stojąca na niej szklankę, która spadła na ziemie z wielkim hukiem i rozbiła się na milion małych, kryształowych kawałków. 
Przeklęłam w myślach. 
Teraz dostane to, na co zasłużyłam. 
Narzuciłam na swoje nagie ciało moją wczorajsza podkoszulkę, kucnęłam przy łóżku i zaczęłam zbierać potłuczone kawałki szkła, zupełnie nie wiem po co... 
Przecież to było niemożliwe do wykonania...
Czemu od razu stad nie ucieknę... 
Zachowuję się, jakbym miała jeszcze jakiś mały rąbek nadziei. 
Zupełnie nie wiadomo dlaczego moje oczy znów zaczęły zachodzić wodą. 
Nagle usłyszałam ciche chrząkniecie. 
Moim ciałem wstrząsnął dreszcz. 
Przestałam robić ta żmudna robotę i uniosłam głowę. 
Axl leżał oparty na łokciu i przyglądał mi się z lekkim uśmiechem. 
Kiedy spojrzał w moje oczy, nad którymi nie mogłam zapanować i wyciekający z nich potok stawał się coraz większy, mina mu jakby zrzędła. 
Jeszcze tego mu tu brakuje, jakiejś płaczącej nastolatki. 
Chciałam wybiec stąd jak najszybciej, ale trwałam bez ruchu jak sparaliżowana. 
-Nadien - szepnął cicho. 
Nawet pamięta moje imię... 
Wyciągnął do mnie dłoń. 
Patrzyłam na niego cały czas niepewnym wzrokiem, zła na samą siebie i ani drgnęłam. 
Nie mogłam się ruszyć, nie wiedziałam co robić, albo raczej nie byłam w stanie tego zrobić...
Axl westchnął głeboko.
Podniósł się do siadu i nakrywając się kołdrą przysunął do mnie, a swoje dłonie położył mi na ramionach. 
-Nadien - powtórzył głośniej - do diabła przestań to robić! Porozmawiaj ze mną! 
Spojrzałam na niego zaniepokojona. 
Zmieszał się. 
-Przepraszam... - wyciągnął rękę w moja stronę. 
Chwyciłam ją i usiadłam obok Axla, nie patrząc mu w oczy. 
Nie puszczał mojej dłoni. 
Wodził po moich liniach papilarnych swoim kciukiem, jakby rysował je na nowo. 
-Powiedz mi po prostu, żebym sobie poszła- powiedziałam cicho. 
Miałam jednak nadzieję, ze nie usłyszy, ale on podniósł głowę i spojrzał na mnie. 
Ja swoją spuściłam. 
Axl przysunął się bliżej, puścił moja dłoń i uniósł mój podbródek, zmuszając mnie żebym na niego spojrzała. 
-Nadien - powiedział stanowczo - chciałem powiedzieć to delikatniej, chciałem poczekać, ale jestem pierdolniętym, niecierpliwym chujem i nie umiem! 
Przytaknęłam smutno, spodziewając się najgorszego. 
Puścił mój podbródek. 
Zaczęłam bawić się końcem kołdry. 
To z nerwów. 
-Nie, czekaj Nadien, to nie tak! Ty nie rozumiesz?! 
Spojrzałem na niego. 
Teraz byłam już zła. 
Niech powie to w prost, niech mnie w końcu wygoni, byłam gotowa! 
-Nadien! - znów to samo... - Nigdzie nie idziesz! 
Uniósł dłoń i odgarnął mi włosy z twarzy. 
-Nie chce żebyś szła - powiedział cicho. 
Panował nad swoim głosem, robił co chciał... Miałam wrażenie, że manipulował mną, ale... 
Ja tego chciałam. 
Powoli zbliżył swoją twarz do mojej i naparł na mojej usta, ale ja odsunęłam się szybko i znów spuściłam głowę. 
Już dość! 
Dosyć się już upokorzyłam! 
Chwycił moją dłoń, a ja odwróciłam się. 
Nie dawał za wygrana. 
Usiadł za mną i pochylił się nad moim uchem.
Nie chciałam się już z nim szarpać, było mi obojętnie. 
-Przepraszam - szepnął, ale ja... Ja ten... Ja się... Ja cię... 
Odwróciłam się w jego stronę z dziwna mina.
Odchrząknął. 
-Kocham cie Nadien... Zakochałem się w tobie i dlatego... Chcę żebyś została, nie chcę żebyś szła... Rozumiesz?! - powiedział to niemalże jednym tchem i odetchnął głęboko - Masz tu zostać! Zostać i być ze mna!  - uśmiechnął się delikatnie - Nie mów nie... Jeśli odmówisz, to ja... 
Uśmiechnęłam się do niego, a on uśmiechnął się pewniej. 
Nie mogłam uwierzyć w to co usłyszałam, przecież to niemożliwe... 
- Nie wierzysz mi? - uniósł brew.
Westchnęłam i... 
Już nad sobą nie panowałam... 
Chyba nawet nie musiałam. 
Przysunęłam się jeszcze bliżej Axla i objęłam go za szyję. 
Widziałam w jego oczach... szczęście? 
Chwycił moją twarz w dłonie i pocałował mnie namiętnie. 
Wydawało się, że ten pocałunek nie będzie miał końca. 
Zabrakło mi już jednak oddechu i odsunęłam się od gorących ust axla i wzięłam głęboki oddech. Uśmiechnęliśmy się do siebie. 
Axl odgarnął mi włosy z czoła.
Drżałam pod każdym jego dotykiem. 
Opadłam na poduszkę i pociągnęłam go za sobą. 
Znalazł się nade mną, podparł się łokciami na łóżku i spojrzał mi w oczy. 
-To teraz mi wierzysz, Nadien? 
Zamyśliłam się. 
Chciałabym w to wszystko wierzyć, ale więcej było przeciwności niż pozytywów tej sytuacji, z resztą i tak muszę niedługo wrócić to możne... 
Co mi szkodzi.... 
Spojrzałem na Axla. 
Gładził mnie dłonią po głowie, bawiąc się moimi włosami. 
Przyglądał się mojej twarzy, jakby chciał ja całą zapamiętać. 
-Zorbie wszystko... Wszystko Nadien, żebyś mi uwierzyła... 
Opadł na miejsce obok mnie, podparł się na łokciu i obrócił w moją stronę. 
Też się obróciłam. 
Leżeliśmy znów razem, całkiem nadzy, nie znając się praktycznie w ogóle, wpatrując się w siebie z pragnieniem i wyczekiwaniem. 
-To, że jestem wstrętnym, zimnym, aroganckim, egocentrycznym dupkiem, który nie panuje nad sobą i ma problemy psychiczne pewnie wiesz - powiedział Axl smutno - każdy to wie... 
Wywróciłam oczami. 
Uśmiechnął się. 
-To teraz, opowiedz mi coś o sobie. 
Westchnęłam. 
-To naprawdę nie jest ciekawe... 
Axl położył rękę na moim biodrze i przejechał nią wzdłuż mojej tali. 
-Dla mnie wszystko, co dotyczy ciebie jest ciekawe... 
Przejechał ręką po moim ramieniu, aż do dłoni i splótł nasze palce. 
-Cóż, nazywam się Nadien, to już wiesz... 
Axl przyglądał mi się, jakbym była najciekawszym przedmiotem na świecie. 
Kryłam skrępowanie, ale cieszyłam się na myśl, że to może być prawda i... 
Tak go interesuję.
-Pochodzę z Waszyngtonu, jestem przyjaciółką Ruth i... nudzę cię, prawda? - zapytałam zakłopotana. 
Axl pokręcił energicznie głową. 
Spojrzałam na niego. 
Chwycił moja twarz w dłonie. 
-Bedę miał jeszcze dużo czasu, żeby dowiedzieć się więcej, prawda? 
Przytaknęłam. 
Axl pocałował mnie delikatnie w usta. 
Zakręciło mi się w głowie. 
Nie potrafiłam inaczej reagować na jego dotyk. 
-Idziemy coś zjeść? - zapytał. 
Znów przytaknęłam. 
Zgadzam się na wszystko, chociaż nie chce żeby uważał mnie za łatwo... 
Co ja wyprawiam...
Poszłam z nim do łóżka, znając go kilka godzin i... 
Pierdolę i tak niedługo wyjeżdżam... 
-Nadien? 
Ocknęłam się. 
-Tak tak, tylko pójdę się odświeżyć. 
Kolejnym nerwowym gestem założyłam kosmyk włosów za ucho i skierowałam się niezgrabnie w stronę łazienki, czując się jak niedojrzałe dziecko. 
Weszłam do środka zamykając drzwi za sobą i oparłam się o umywalkę. 
Spojrzałem w lustro. 
Brzydziłam się sama sobą. 
Nie mogłam znieść widoku swojego szpetnego ciała. 
Miałam ochotę walnąć pięścią w lustro. 
Z moich oczu znów pociekł potok łez. 
Odkręciłam kran nad wanną, pozwalając jej napełnić się wodą. 
Szybkim gestem zrzuciłam z siebie koszulkę i odczekałam chwilę. 
Nie chcę, żeby to wszystko się skończyło. 
Wcale nie chce wracać do Waszyngtonu, ale... 
Ruth mnie zabije, kiedy się wszystkiego dowie. 
Ona mnie znienawidzi. 
Zaczęłam szlochać. 
Obtarłam łzy lecące po policzku, zostawiając na nim smugę czarnego tuszu. 
Teraz to dopiero wyglądałam cudownie... 
Zakręciłam kran i wlazłam do wanny. 
Zanurzyłam się od razu w ciepłej wodzie. 
Zamknęłam oczy i pozwoliłam myślom opuścić moja głowę, aby oczyścić zmęczony umysł. Postanowiłam się zrelaksować. 
Wydawało się, że leżałam tak całą wieczność, ale musiało minąć dosłownie kilka minut. 
Usłyszałam pukanie. 
Uśmiechnęłam się. 
-Nadien? Mogę?
Szepnęłam ciche tak i nie otwierając oczu, wsłuchiwałam się w dźwięki dochodzące z pomieszczenia. Ciche zamknięcie drzwi i kroki, zatrzymujące się przy wannie. 
-Nadien? - szept. 
Otworzyłam oczy. 
Axl stał przed wanną z niepewną miną. 
Miał na sobie swoje obcisłe bokserki i jakaś jasną koszulkę. 
-Ja... Ja wiem, jak to wygląda. 
Spojrzałam na Axla zdezorientowana. 
-Ale, ja mówiłem poważnie... 
Moje serce przyspieszyło. 
Ja wyjadę, ja przecież zaraz wyjadę i... 
-Axl - powiedziałam łamiącym się głosem. 
Usiadł na brzegu wanny i spojrzał mi w oczy. 
-Ja nie wiem czy... Ja... 
Pochylił się nade mną. 
- Nie chcesz mnie tak? 
Od razu pokręciłam przecząco głową. 
-Ja w końcu, będę musiała tam wrócić... 
Axl popatrzył na mnie pytająco, po czym widocznie przypomniał sobie, gdzie jest 'tam'. 
-Nie martw się tym teraz, proszę... - przysunął twarz bliżej mojej - Ja nie pozwolę ci ram wrócić - szepnął i pocałował mnie bardzo namiętnie. 
Postanowiłam się nie przejmować. 
Ten pocałunek... 
Przestałam panować nad swoim ciałem. 
Zarzuciłam ręce na szyję Axla, a on przysunął się jeszcze bliżej i... 
Runął do wanny wprost na mnie. 
Spojrzeliśmy po sobie. 
Axl parsknąłem śmiechem, a ja zaraz za nim. 
-Nie przejmuj się - powiedział, pakując się do wanny na mnie. 
Zaczął obcałowywać moją szyje. 
Obejmowałam go mocno drżącymi dłońmi. 
Axl schodził z pocałunkami coraz niżej, nie zważając na nic, ani  na wylewającą się wodę ani  na swoje przemoczone ubranie. 
Odchyliłam głowę do tylu, oddając się przyjemności, jaką mi serwował. 
Pieścił moje piersi. Obcałowywał je, głaskając wewnętrzna stronę moich ud. 
Westchnęłam przeciągle, a on spojrzał na mnie z uśmiechem. 
-Przepraszam skarbie - pocałował mnie w czoło - ja nie umiem nad sobą panować, kiedy ty... 
Uśmiechnęłam się łobuzersko, próbując przywrócić sobie wiarę w siebie. 
Axl wygramolił się z wanny, zrzucił z siebie przemoczoną koszulkę i zarzucił ją na umywalkę. 
Sięgnął na półkę po ręcznik i owinął się nim, po czym sięgnął tam po raz drugi i spojrzał na mnie. 
Uśmiechnęłam się.
Wszłam z wanny, starając przed nim znów całkiem naga.
Podszedł do mnie i okrył moje wilgotne ciało ręcznikiem. 
-Kocham cię Nadien... - pochylił się nade mną i pocałował mnie w szyję. Po czym odszedł ode mnie, a ja zaczęłam się pospiesznie wycierać. 
Axl zaczął grzebać w łazienkowej szafce i wyjął z niej miękki biały szlafrok. 
Znów do mnie podszedł. 
Zrzuciłam z siebie ręcznik, a Axl owinął mnie szlafrokiem. 
Zaczął wiązać mi go w tali, obejmując mnie. 
-Idziemy? - szepnęłam, przerywając romantyzm, za co skarciłam się w myślach. 
Axl chwycił mnie za rękę i ruszyliśmy w stronę drzwi. 
Wyszedł z nich i rzucił się na łóżko. 
Wyszłam za nim i zaczęłam rozczesywać palcami swoje mokre włosy. 
-Może odpuścimy sobie ten dół i te całe śniadania, zamówimy coś do eghem... Łóżka - poruszył brwiami charakterystycznie. 
Parsknęłam śmiechem. 
Nagle drzwi pokoju otworzyły się z głośnym hukiem. Ja i Axl spojrzeliśmy z niepokojem w ich stronę. 
Mój nastrój zmienił się diametralnie. 
-Nadien kurwa! Zabiję go!


***

Well,
Nie mogłam się zebrać, żeby to wstawić, bo...
Nie mogłam się zebrać, żeby to napisać...
Urwanie głowy...
Jestem wysączona z energii, 
Tyle rzeczy do zrobienia, tak mało czasu i sił...
Whatever,
Wracając:
Wątek z Duffem i Ruth, jako rekompensata dla moich erotomanów
(Niee, ja wcale się nie rozkręcam XD)

+Jeśli się ktoś się (jakimś cudem) stęsknił za Michelle, proszę poczekać do następnego rozdziału, bo nie dałam rady jej tu zmieścić.

Przez ten proszę jakoś przebrnąć...

Ps1: Jeżeli zauważyliście na blogu jakąś dziwną zmianę, to tak... To moja WINA... Chciałam tylko skasować krzyżyki z tytułu, a zmieniłam cały szablon... XD
I... Musiałam naprawiać, no i nie jest tak jak wcześniej i trochę mi to przeszkadza, ale kwestia przyzwyczajenia.

Ps2: Znam kogoś, kto wolałby tu kąpiel Axla i Slasha (pozostawmy to bez komentarza), ale przykro mi... Tyle musi ci wystarczyć XD

Ps3: KOCHAM WAS WSZYSTKICH za te cudowne komentarze, na które nawet nie mam kiedy odpisać, ale chcę, żebyście wiedzieli, że są uskrzydlające, dodają mega dużo weny i pokazują, że naprawdę mam dla kogo pisać, bo chyba każdy zna taki moment, gdzie przestaje widzieć sens w tym, co robi...
DZIĘKUJĘ WAM.

Tak, notka długa, (można pominąć) bo po prostu długo mnie nie było i... ponownie długo mnie nie będzie, bo ruszam z tej zamarzłej Polski w cieplejsze strony świata.



Just Enjoy,

EDIT: I'm so sorry, ale nie wiem dlaczego rozdział z perspektywy Nadien jest 'taki', w sensie, że w takim kolorze, nie dało się tego poprawić, albo ja po prostu nie umiem ;_;

EDIT: Dzięki Rocket Queen, kochana jesteś ;)





















niedziela, 12 stycznia 2014

Rozdział XVI

Pospiesznie wróciłam po Nadien, korytarzem od strony sceny.
Na moje szczęście stała tam, gdzie wcześniej.
Tylko nie było już barierki, tłumu i ich dzikich okrzyków.
Wszystko jakby ucichło.
Wyłapywałam pojedyncze osoby, które szemrały coś między sobą na mój widok.
No ładnie...
Duff mnie załatwił, chociaż, nie powiem, żeby to nie było miłe...
Uśmiechnęłam się pod nosem.
Nadien stała ze skrzyżowanymi rękami.
Kiedy mnie spostrzegła odwróciła się w przeciwnym kierunku.
Westchnęłam i odchrząknęłam.
Nadien zmrużyła oczy i obdarzyła mnie gniewnym spojrzeniem.
-Nie odzywam się do ciebie Ruth Harris... - powiedziała poważnie.
No oczywiście, że mogłam się tego spodziewać.
Złapałam ją za rękę.
Cofnęła ją z obrażoną miną.
-Nadien... - mruknęłam błagalnym tonem...
Ech, jeszcze mi tego brakowało, żeby przyjaciółka, która przyjechała tu tylko na kilka dni obraziła się na mnie... Niby miała za co, ale... to nie moja wina.
Nadien wywróciła oczami i uśmiechnęła się do mnie łobuzersko.
-No, Ruth Harris... - robiła to celowo - kogo jak kogo, ale jego bym się nie spodziewała...
Uśmiechnęłam się delikatnie.
Nadien zmarszczyła brwi.
-Szczęście masz, że chociaż po mnie wróciłaś - wymruczała znów tym tonem.
-Przepraszam - usłyszałam znajomy, kojący głos.
Odwróciłam się przez ramię.
Duff szedł w naszą stronę z uroczym uśmiechem.
Objął mnie w pasie.
-Przyszedłem cię wesprzeć w negocjacjach - powiedział specjalnym, głośniejszym szeptem.
Parsknęłam śmiechem.
Nadien uśmiechnęła się nieśmiało.
Chyba pierwszy raz w swoim życiu.
Duff wyciągnął dłoń w jej kierunku.
-Cześć, mów mi Duff! - rzucił wesoło.
Nadien wyciągnęła drżącą dłoń, wydukała cicho swoje imię i spiekła raka.
Wymieniliśmy z Duffem spojrzenia.
-Idziemy tam? - wskazał ręką na tyły sceny - chłopaki chcieliby znać wasze opinie - puścił Nadien perskie oko.
Pokiwałam głową i chwyciłam przyjaciółkę za rękę.
Duffy objął mnie i ruszyliśmy do chłopaków.
-To jeszcze nie koniec Ruth, policzymy się później - Nadien szepnęła mi cicho do ucha i uśmiechnęła się łobuzersko.
Rozglądała się w około całą drogę, kurczowo ściskając moją dłoń.
Duff przystanął przy drzwiach, prowadzących do garderoby i nacisnął klamkę.
-Ruth, jak wyglądam? - szepnęła mi do ucha Nad.
Parsknęłam śmiechem, za co dostałam z piąstki w ramię.
Zmarszczyłam brwi.
-Widzieli mnie, to i ciebie przeboleją.
-Dzięki wiesz - odparła z sarkastyczną miną.
Weszliśmy do środka.
Nadien nieśmiało trzymała się z tyłu.
Chłopaki wesoło gawędzili, śmiali się głośno i pili w najlepsze, rozłożeni na miękkich sofach.
-Opijamy swoje 'zwycięstwo' - powiedział Duff, rzucił się na aksamitną kanapę i pociągnął mnie za sobą.
Zadrżałam.
-Cudownie wyglądasz - szepnął mi do ucha, wplatając palce w moje włosy.
Uśmiechnęłam się łobuzersko.
Odwróciłam się przodem do reszty, a głowę oparłam o jego klatkę piersiową.
Przyglądałam się Nadien.
Została na środku całkiem sama i ilustrowała chłopaków przerażonym spojrzeniem.
Moja biedulka.
Wyglądała, jakby chciała zapaść się pod ziemię.
Pragnęłam oszczędzić jej tych cierpień, ale widocznie nie tylko ja, bo Slash uśmiechnął się i zwrócił do mnie.
-Ruth, przedstawisz koleżankę?
Odwzajemniłam uśmiech.
-Oczywiście - wstałam - chłopaki, macie przed sobą najcudowniejszą kobietę na całym świecie, wytrzymała ze mną to i z wami wytrzyma - puściłam perskie oko do Nadien, uśmiechnęła się blado - moja ukochana, jednyna w swoim rodzaju, najlepsza przyjaciółka - Nadien.
Czwórka chłopaków zaczęła wiwatować z łobuzerskimi uśmiechami, tylko Axl siedział nieruchomo na oparciu przeciwległej kanapy i przyglądał się mojej Nad, nie mrugając nawet.
Zmarszczyłam brwi.
-Nadien, a to Slash, Duff, A...
-Ruth, naprawdę nie musisz - zaśmiała się dźwięcznie.
Cieszyłam się, bo wydawało mi się, że już 'wraca'.
Slash wstał i wesoło podskakując przemierzył dystans z kanapy do Nadien.
Skłonił jej się, chwycił jej dłoń i pocałował.
-Miło poznać - uśmiechnął się łobuzersko.
Nadien parsknęła śmiechem, a za nią my wszyscy, no za wyjątkiem Axla, który uśmiechnął się tylko blado i wywrócił oczami.
Steven przepchnął Slasha z łobuzerskim uśmiechem i przytulił Nadien, tak jak wtedy mnie.
Uśmiechnęłam się i wtuliłam w Duffa, a on pocałował mnie w głowę.
Spojrzałam na niego kątem oka.
Uśmiechnął się delikatnie.
Ach, zatopiłam się w tym uśmiechu, żyłam w tej chwili pełnią szczęścia.
Zobaczymy jak długo...
Dobra Harris idiotko przestań i wróć na ziemię.
Coś mnie ominęło?
Wesoła trójka gawędziła z Nad, a moja kochana przyjaciółka uśmiechała się słodko i co chwila wybuchała cudownym, dźwięcznym śmiechem.
Rudy wciąż przyglądał się wszystkiemu z dziwną miną.
On siedział nieruchomo?
On nic nie mówił?
To do niego niepodobne...
Pokiwałam na Duffa palcem, dając mu znak, żeby się pochylił.
-Co z Axlem? - szepnęłam mu do ucha.
Spojrzał na mnie i uśmiechnął się łobuzersko.
Widziałam, że jakiś poroniony pomysł rodzi się właśnie w tej blond główce.
Obserwowałam go uważnie z tym samym uśmiechem co on.
Chwycił ozdobnie haftowaną poduszkę i niezdarnie rzucił nią w rudego.
Poduszka leciała chwiejnie, jakimś dziwnym zygzakiem, trafiła jednak celnie w twarz Axla, bo zapatrzony rudzielec nie raczył zrobić nawet uniku.
Dopiero kiedy poczuł materiał na swojej twarzy, zmarszczył brwi i odwrócił się w naszą stronę.
-Zajebać ci McKagan, pało?! - warknął.
Wszyscy wybuchliśmy śmiechem.
-Doprowadzam cię tylko do porządku Rose - mówił Duff, nie mogąc powstrzymać śmiechu - nie raczysz się nawet przywitać?
Axl zrobił obrażoną minę.
Spojrzał w stronę Nadien i zilustrował ją przenikliwie od góry do dołu.
Miała wypisane na twarzy zakłopotanie i przerażenie.
Zaraz wstanę do tego rudego gnojka!
Tylko ja wiedziałam, jak zależało jej na tym kutasie...
Wiedziała o nim może nawet więcej, niż on sam o sobie.
Rudy wstał gwałtownie.
-Pierdolę was! - rzucił w naszą stronę i wyszedł z garderoby trzaskając drzwiami.
Wszyscy spojrzeliśmy po sobie.
Oczy Nadien wyrażały smutek i błyszczały niebezpiecznie.
No tak, tego jeszcze brakowało, żeby płakała przez niego, zanim jeszcze zdążyła go poznać.
Usiłowałam wstać, ale Duff znów pociągnął mnie w swoją stronę.
Zmarszczyłam brwi.
-Co robisz? - warknęłam cicho lekko poirytowana - nie widzisz, że muszę iść?
Duff przyglądał mi się uporczywie z powagą.
Co z wami wszystkimi jest dziś nie tak?!
-Poradzi sobie.. - szepnął.
Odwróciłam się w stronę Nadien.
Uśmiechała się, zagadywana przez zanadto wesołego Slasha.
Mulat mrugnął do mnie.
Rozchmurzyłam się lekko.
-Widzisz...
Spojrzałam na Duffa kątem oka.
Może lepiej niech się narazie nie odzywa, jeszcze go tu pogryzę...
Żałowałam swojego zachowania, ale... martwiłam się o przyjaciółkę, chciałam, żeby było jej tu dobrze.
Slash trącił Nadien łokciem i wskazał na mnie.
Popatrzyła zdezorientowana, po czym uśmiechnęła się delikatnie i skierowała uniesiony kciuk ku górze.
Nie, nie zostałam przekonana.
-Zabieramy ją do baru! - wykrzyknął Slash wesoło.
Co?!
Dokąd?!
Z nimi do baru?
To się nie może dobrze skończyć.
Uniosłam rękę, na znak protestu.
Jednak Nadien, nie zwracając na to uwagi, odwróciła się i skierowała w stronę wyjścia.
Duff delikatnym gestem opuścił moją rękę.
-Zostaw! - warknęłam.
Znów jestem dla niego niemiła...
Jak ja mu to wynagrodzę...
-Ruth, proszę... - szepnął mi do ucha.
Odwróciłam się do niego.
Nie mogłam się pohamować, w działających we mnie negatywnych emocjach.
-Co ty wyprawiasz?! Myślisz tylko o sobie?! - skrzyżowałam ręce na piersiach.
-Ja myślę o sobie?! - tak, osiągnęłam to, co chciałam...
Zdenerwowałam jedną z najważniejszych osób w moim życiu.
Brawo Ruth!
Jeszcze nie zdążyliśmy się dobrze poznać, a już się kłócimy i to w dodatku oczywiście przeze mnie...
Jestem głupią idiotką...
Spojrzałam na niego.
-Masz całkowitą rację... Myślę tylko o sobie! Tylko dla siebie chcę tego wszystkiego! Tylko dla siebie chcę szczęścia! Oczywiste... Dlatego, zamiast tu z tobą leżeć, słuchać cię, całować twoje delikatne usta i zapamiętywać twój cudowny zapach... - zamyślił się - Idę się napić! - wstał gwałtownie i skierował się w kierunku drzwi.
Zrobiło mi się smutno, ale...
Oczywiście miał rację.
Ruszyłam szybko za nim.
-Duff nie!
Nie zatrzymał się.
-Duffy, proszę cię! - chwyciłam go za rękę.
Odwrócił się ze smutną miną.
Westchnęłam.
-Nie...
Uniosłam brew.
Miałam przerażenie w oczach.
-Nie Ruth, a wiesz dlaczego nie? Bo... Nie chcę...
Spojrzałam w jego oczy zdezorientowana.
-Nie chcę iść do żadnego baru... Wolę zostać... Chcę być z tobą... Zawsze. - ostanie słowo wypowiedział niemalże szeptem.
Moje oczy rozbłysły.
Objęłam go za szyję.
Uśmiechnął się delikatnie i pocałował mnie namiętnie w usta.
-Już to mówiłem, ale...
Zamknęłam mu usta palcem wskazującym.
Posłał mi pytające spojrzenie.
-Ja nie mówiłam... - westchnęłam - kocham cię...Kocham cię Michael Andrew McKagan!
Parsknął śmiechem.
Zrobiłam urażoną minę.
Wywrócił oczami.
-Przepraszam... - kontynuował wcześniejszy pocałunek.
______________________________________

Pierdolone dupki!
Śmieją się ze mnie!
Walić to...
Wypiłem jednym chełstem drugą z kolei szklankę whiskey i rozejrzałem się po sali.
Rany, to musi być jakiś porządny klub...
Gunsi przestali grać to zrobiło się grzecznie i cichutko.
Axl Rose nie lubi takich miejsc, ale jest zbyt zmęczony, żeby robić rozpierduchę.
Ja się chyba starzeję, a to przecież dopiero początek...
Westchnąłem.
Trzecia szklanka wody życia* dobrze by mi zrobiła.
Rozejrzałem się po sali jeszcze raz ze znudzeniem.
Ech...
Zaraz, zaraz...
Co?!
Popatrzyłem z niedowierzaniem w kierunku stolików.
Jak to możliwe?!
Slash porwał tą piękną blondynkę i razem z resztą złamasów siedzą i bajerują ją przy stoliku!
Pedały jebane!
Dobra, może ja też nie zachowałem się jak należy, ale miałem kurwa swoje powody!
A, gdzie nasz 'uroczy' blondi?
Duffy dziś ten no...
Uśmiechnąłem się łobuzersko sam do siebie.
A Axl?
Swoją drogą, to z tego Duffa romantyk cholerny się zrobił!
I wszyscy mają dziewczyny, wszyscy są szczęśliwi, tylko nie ja!
Pierdolę to!
Wypadałoby znaleźć sobie jakąś cizie na jedną noc, dla zabicia nudy i... samotności?
Nie będę się rozklejał...
Jam jest przecież Axl Rose, władca marionetek! (pozdrawiam Rocket Queen).
No nie?
Znów rozejrzałem się leniwie po lokalu.
Coraz bardziej mnie irytował...
Jak niewiele rzeczy z resztą, bo ja jestem przecież bardzo spokojnym człowiekiem... (wyczuwacie sar... a z resztą XD)
Kontrakt podpisany, śpię na pieniądzach, więc czym tu się w zasadzie przejmować?
Może zamówię sobie dziś nawet dwie te cizie.
Czuję nagły przypływ erotycznych myśli i chęci...
Nagle poczułem lekkie szturchnięcie w ramię.
Kto do jasnej cholery zakłóca mój spokój?!
-Czego?! - warknąłem.
Elegancki kelner z zawiniętym do góry wąsem to nie był szczyt moich grzesznych marzeń, zdecydowanie.
Axl jesteś pojebany!
Uśmiechnąłem się sam do siebie.
Ale za to jaki przystojny!
Barman przyglądał mi się chwilę ze zmrużonymi oczami.
-To od tego pana przy tamtym stoliku - wskazał ręką mrucząc sztucznie - przesyła pozdrowienia 'dla gorącej rudowłosej przy barze'.
Zmarszczyłem brwi.
Ja byłem gorący przy barze z tym, że rudowłosy...
Popatrzyłem w miejsce, które wskazał mi wąsaty elegancik.
Slash machał do mnie z łobuzerskim uśmiechem.
No nie, zajebię gnoja!
Wstałem gwałtownie robiąc przy tym mnóstwo hałasu, bo jestem przecież Axl Rose. Strąciłem nawet drineczka od Slasha i... parę innych przy okazji, ale ja jestem przecież...
Eghem, wracając...
Ja i moja duma zmierzaliśmy właśnie komuś wpierdolić.
Z prędkością światła pokonałem dystans dzielący mnie od stolika Slasha i reszty i ustałem przed nimi z rękami na biodrach.
Slash spojrzał na mnie i parsknął śmiechem.
Wywróciłem oczami.
Axl nie daj się wyprowadzić z równowagi...
Steven zaczął coś ględzić, a Izzy'ego najwidoczniej gdzieś wcięło.
Znów skupiłem wzrok na tej słodkiej blondynce, karcąc się w myślach.
Wrrr, ty jesteś Axl Rose, przestań!
Ale, czy to normalne, że zamiast myśleć o przeleceniu jej w moim umyśle pojawiają się urocze obrazy i coś, mówiące, że ona jest śliczna i taka urocza i...
-Ziemia do Axla Rose...
Pierdolę, co?!
Slash i Steven znów głupkowato się śmiali i towarzyszyła im w dodatku cudowna blondynka, śmiejąc się dźwięcznie.
Uśmiechnąłem się głupkowato i okraczając włochate golenie Stevena przyodziane w krótkie, czerwone spodenki w kratę, usadowiłem się pomiędzy nim, a śliczną blondynkę.
Popcorn mruknął coś niezadowolony, ale kogo to interesuje.
Zignorowałem go i posłałem pięknej dziewczynie swój uśmiech numer cztery.
-Ej, ej, ej! Może nie podrywaj nam tu od razu koleżanki, wiewióro! Wypadałoby się chyba najpierw przedstawić. - Slash mądrzył się, rozkładając się na kanapie przy stoliku. Ręce ułożył pod głowę i posłał mi badawcze spojrzenie, dalej głupkowato się śmiejąc.
Wywróciłem oczami i przeniosłem wzrok z powrotem na słodko uśmiechającą się dziewczynę.
-Ach tak, Axl Rose. Miło mi poznać tak piękną panią - wyciągnąłem dłoń, nie spuszczając jej z oka.
Cudowne, duże zielone oczy i delikatne, pełne usta...
Podała mi malutką, chłodną dłoń.
Nie kurwa!
Miałem siebie dość!
Axl Rose się nie zakochuje!
Dziewczyna uśmiechnęła się szerzej i uroczo zarumieniła.
...ale, jak nikt nie widzi...
Odchrząknąłem.
-Może się pani napije? - zapytałem, podsuwając jej wolną szklankę i sięgając po butelkę whiskey.
Pokręciła głową przecząco.
Westchnąłem.
-W takim razie, panie Axl Rose - uśmiechnęła się - proszę mi mówić Nadien.
Nadien?
Nadien...
-Nadien? To jakieś francuskie? Jakieś głęboko zakorzenione, hm?
Parsknęła śmiechem.
Idiota...
No, ale co!
Dobra Rose, weź się w garść, do rzeczy!
To musi być szybko, ja nie wytrzymam...
Ja się kurwa zakochałem!
Spojrzałem kątem oka na Slasha, jakbym bał się, że moje uczucia wylazły na wierzch i wszyscy je widzą, jakbym miał to wypisane na czole... 'Axl Rose zakochał się w Nadien...'
Tak kurwa, wymyśliłem!
Ponownie popatrzyłem na bestię, chciałem, żeby zostawił nas samych, ale on dał mi jednak jednoznacznie do zrozumienia, że się stąd nie rusza.
Strażnik jebany!
No tak, wszystko muszę robić sam!
Dufficzkowi pomagają, ale mi...
-Nadien? - zwróciłem się do pięknej, patrząc na nią wyczekująco. Głos mi się łamał, jestem chory! - zatańczysz?
Dziewczyna uśmiechnęła się.
To chyba znaczy, tak?
Nie ważne, wstaję!
Ona też wstała, hura!
Wyciągnąłem rękę i chwyciłem dłoń dziewczyny.
Slash patrzył na nas dziwnie.
Haha, jeden zero dla wiewiórki... Pokazał bym mu język, ale ja o poważne względy walczę, więc ten...
Rose wróć na ziemię!
Zaciągnąłem ją na coś, co chyba było parkietem.
Kilka podchmielonych par bujało się w jakimś dziwnym rytmie do muzyki puszczanej z odtwarzacza.
Po pierwsze, Axl Rose ustala tu reguły.
Uśmiechnąłem się do Nadien i pociągnąłem ją bliżej odtwarzacza.
Puściłem jej dłoń i kucnąłem przy tym czymś.
Moja mała, ten taniec zapamiętasz do końca swoich dni, musi więc być odpowiedni nastrój!
Przejrzałem te bezwartościowe śmieci, szukając czegoś w miarę romantycznego.
Znalazłem nawet płytę Judas Priest w jednym kawałku i zanim pomyślałem, że Judasi raczej nie są romantyczni w oczy rzucił mi się 'Angel'.*
Uśmiechnąłem się sam do siebie.
Włożyłem płytę do odtwarzacza i pogłośniłem muzykę.
Nadien uśmiechnęła się uroczo, a z jej twarzy wyczytałem zakłopotanie.
Podszedłem do niej powoli i znów chwyciłem ją za dłoń.
Popatrzyłem w jej zielone oczy, odwzajemniła spojrzenie, ale potem spuściła wzrok.
W środku poczułem coś dziwnego, jakby jakieś ukłucie.
Co jeśli się nie uda?
Nie czułem się teraz pewnie, zawsze dostaję to, czego chcę, ale w tej sytuacji...
To było inaczej...
-Nadien - szepnąłem jej do ucha.
Podniosła głowę.
W oczach miała jakby smutek.
Co jeśli mnie nie lubi i...
Wszystko moja wina, trzeba było się normalnie zachowywać, a nie!
Włącz myślenie Rose idioto i powiedz coś mądrego!
Zamiast myśleć, uniosłem delikatnie jej podbródek i zmusiłem do spojrzenia mi w oczy.
Jestem oczywiście debilem.
Błagałem w duchu, żeby jej nie spłoszyć, była taka delikatna...
Uśmiechnęła się do mnie nieśmiało.
-Nadien... - powtórzyłem głośniej.
Plany znalezienia sobie cizi na jedną noc poszły się pier...
Kurcze, że co...
Jak tak na nią patrzę, to mi nawet przez myśl nie chce przejść żadna bluzga...
Ja jestem naprawdę chory!
Jeśli zaraz czegoś z tym nie zrobię, to tu wybuchnę.
Nie byłem w stanie wydusić żadnego słowa więcej.
Patrzyłem na nią jak głupek...
Dobra, złota myśl.
Trwała przecież romantyczna piosenka, objąłem ją więc w tali i zacząłem delikatnie kołysać.
Gdzie się podział mój rzekomy ognisty temperament?!
Axl Rose nie jest przecież romantyczny...
Jedno spojrzenie Nadien i... głowa pełna wątpliwości.
Przysunąłem się bliżej dziewczyny.
Napawałem się jej zapachem. Pachniała jakimiś delikatnymi perfumami.
Nie wiedziałem, co powie na to wszystko...
Nie chciałem, żeby czuła się wykorzystana ja...
Mi naprawdę zależało, a ona nawet nie protestowała...
A przecież 'wszyscy' wiedzą jaki jestem naprawdę...
Szkoda, że 'wszyscy' wiedzą o mnie więcej, niż ja sam o sobie.
Ale, to nic...
Wszystko potoczy się tak, jak być powinno, a ja...
Później jej pokażę i... zaskoczę ją...
Dobra Axl koniec tych farmazonów!
Wracaj na ziemię i działaj!
Przysunąłem się jeszcze bliżej dziewczyny.
Marzyłem, żeby chociaż położyła mi głowę na ramieniu.
Zrobiła to...
Niesamowite, jakby na moje zawołanie.
Wahała się jednak nieco.
Pozwoliłem jej wtulić się we mnie.
Sprawiała, że czułem się nienaturalnie dobrze.
Nagle, coś we mnie wstąpiło...
Już nie potrafiłem się pohamować. Straciłem kontrolę, której możliwe, że i tak nigdy nie było...
Zacząłem całować szyję Nadien.
Na początku stała bez ruchu, co wywołało przerażenie na mojej twarzy, postanowiłem jednak nie przerywać.
Wchodziłem z delikatnymi pocałunkami coraz wyżej.
Delikatnie muskałem jej podbródek,
Zarzuciła mi ręce na szyję.
Bolało to, że ciągle unikała mojego spojrzenia, ale ja wiem, co ona myśli...
Jednak będzie przecież inaczej, ja jej wszystko pokażę...
W końcu doszedłem do jej cudownych, pełnych ust.
Zacząłem powoli je całować.
Nadien z początku znów stała jak sparaliżowana, ale kiedy zacząłem zmieniać pocałunki na bardziej namiętne, oddawała je z takim samym zapałem.
Cieszyłem się.
Chciałem, żeby ona również czerpała z tego przyjemność.
Po jakimś czasie dotarło do mnie jednak, że muzyka dawno już się skończyła, a my stoimy prawie na środku, całując się w najlepsze.
Mi to nie przeszkadzało, ale nie chciałem, żeby Nadien czuła się niekomfortowo.
Przerwałem pocałunek.
Nareszcie popatrzyła na mnie dłużej.
-Axl... - wyszeptała.
Jej szept był muzyką dla moich uszu.
Spojrzałem w jej piękne oczy i pogładziłem lekko wierzchem dłoni jej policzek.
Wydawało się, że targają nią różne uczucia, przeczuwałem to, ale nie mogłem przerwać tego, co zacząłem. Za bardzo mi zależało, co innego jednak, gdyby nie chciała...
-Nadien, posłuchaj - szepnąłem jej do ucha - proszę przejdźmy na górę, tam mam pokój, ja...
Chciałem jej wszystko wytłumaczyć, ale uśmiechnęła się i wtuliła we mnie.
Poczułem ciepło rozlewające się po moim ciele.
Zakochałem się!
Ja pierdolę, naprawdę się zakochałem!
Nie wiedziałem o niej nic, poza tym, że jest śliczna, urocza, nieśmiała... ale moja podświadomość podpowiadała mi, że to jest to coś... i nie pozwalała mi przestać tak myśleć nawet na chwilę.
Pociągnąłem Nadien w stronę dziwnego korytarza.
Po drodze spostrzegłem zataczającego się Slasha. No, ładnie opija nasze zwycięstwo, doprawdy...
Westchnąłem.
Dobrze, że Nadien go nie widziała.
Wszedłem szybko schodami, ciągnąc dziewczynę za rękę.
Przystanęliśmy zaraz na moim piętrze i spojrzeliśmy po sobie.
Było tu pusto i cicho.
Niemalże rzuciłem się na Nadien i przytwierdziłem ją do ściany.
Byłem tak spragniony jej pocałunków.
Ona najwidoczniej też, bo oddawała je z wielkim zapałem.
Trzymając ją za ręce,nadal przytwierdzając do ściany i całując namiętnie, przesuwaliśmy się po owej ścianie wolno w kierunku przydzielonego mi pokoju.
Schodziłem z pocałunkami coraz niżej.
Najpierw dokładnie badając szyję Nadien, potem jej klatkę piersiową.
Trzymała mnie za szyję, przechylając od czasu do czasu głowę do tyłu.
Natrafiliśmy w końcu na mój pokój.
Przerwałem niechętnie pocałunki.
-Przepraszam na chwilę - szepnąłem z uśmiechem.
Pospiesznie wyjąłem klucz z kieszeni portek i szybko otworzyłem drzwi.
Na szczęście one również nie protestowały i otworzyły się normalnie.
Odwróciłem się w stronę Nadien z niepewną miną.
Oddech miała delikatnie przyspieszony, spojrzała na mnie również niepewnie, po czym uśmiechnęła się nieśmiało, aczkolwiek... uwodzicielsko?
Pociągnąłem ją delikatnie za rękę.
Zamknąłem drzwi i zacząłem to co wcześniej od samego początku...
Pocałunki - najpierw szyja, klatka piersiowa, na początku jedynie przez nieduży dekolt koronkowej bluzeczki.
Chwyciłem za dół bluzki i podwinąłem ją lekko do góry, obdarzając dziewczynę spojrzeniem.
Pytałem o pozwolenie.
Zarumieniła się tylko i spuściła głowę z uśmiechem.
Odczytałem to pozytywnie i delikatnie ściągnąłem bluzkę z dziewczyny, pozostawiając ją w samym staniku.
Zacząłem badać ustami jej ramiona, całowałem też obojczyk i piersi.
Nadien westchnęła cicho.
Cieszyłem się, że też jej się podoba i to wcale nie w mniejszym stopniu niż mi.
Nadien wplotła palce w moje włosy i pchnęła mnie delikatnie do przodu.
Wczułem łóżko na swojej drodze, obróciłem się więc razem z Nadien.
Położyła się na nie delikatnie.
Zdjąłem swoją koszulkę.
Już nie umiałem skontrolować się kompletnie, ale może nawet nie musiałem...
Całowałem ją wszędzie, badając każdy skrawek jej odsłoniętego ciała.
Rozpięła swoje spodnie i zrzuciła je z siebie zgrabnym gestem.
Napawałem się jej widokiem w samej czarnej bieliźnie.
Jej delikatna dziewczęca uroda i te świeże spojrzenie, ja już nie mogłem... ale bałem się, że zrobię jej krzywdę swoim dziwnym zachowaniem, czy jakimś niepotrzebnym ruchem.
To mnie trochę zatrzymało.
Podparty na łokciach patrzyłem na nią. Ona również mnie obserwowała.
Nagle zaczęła rozpinać moje spodnie.
Wróciłem na ziemię.
Pomogłem jej zdjąć je ze mnie i wróciłem do swojej od dziś ulubionej czynności, całowania tej cudownej kobiety.
Nadien obejmowała mnie mocno.
Nie szczędziłem sobie i jej pocałunków składanych na podbrzuszu.
Głaskałem wewnętrzną stronę jej ud.
Dziewczyna głaskała moją twarz, włosy i plecy delikatnymi dłońmi.
Oderwałem się od niej.
Teraz Nadien składała pocałunki na moich ustach, oddawałem je z zapałem.
Wplotła dłoń w moje włosy i pocałowała mnie w szyję.
Mogły mijać godziny, nie liczyło się nic...
Chociaż dalsze rzeczy potoczyły się raczej szybko.
Nagle Nadien znalazła się pode mną bez stanika. Zacząłem całować jej biust.
Potem pozbyła się swoich majtek, więc i ja zerwałem z siebie bokserki.
-Axl - szepnęła, patrząc mi w oczy.
Popatrzyłem na nią.
Czule pogładziłem jej policzek i pocałowałem w czoło.
-Cii kochanie, ja wszystko wiem... - szepnąłem jej do ucha, całując je przy okazji - wystarczy tylko powiedzieć, czy tego chcesz?
Spojrzałem na nią.
Milczała dłuższą, po czym westchnęła, uśmiechnęła się i pocałowała mnie delikatnie.
-Kocham cię Nadien - powiedziałem w przerwie między naszymi znów gorącymi pocałunkami.
Przycisnęła mnie mocniej do siebie.
Czując jej wewnętrzną gotowość, wszedłem w nią powoli.
-Ja, też cię kocham Axl - szepnęła, łapiąc oddech.
____________________________________

Duff obdarowywał mnie ognistymi pocalunkami.
Wplotłam palce w jego włosy.
Delikatnie położyłam się na miękkiej sofie, a on zaraz znalazł się nade mną i spojrzał mi w oczy.
Uśmiechnęłam się łobuzersko.
-Ruth... - szepnął.
-Hm?
-Ja...
-Mam wyczuwać jakąś sugestie z dzisiejszej dedykacji? - poruszyłam brwiami charakterystycznie.
Duff uśmiechnął się słodko.
-A, nie podobało ci się?
Odwzajemniłam uśmiech.
-Podobało... Zaskoczyłeś mnie... No, i moja przyjaciółka prawie zeszła na zawał i...
Znów mnie pocałował.
Odepchnęłam go, a on spojrzał na mnie zdezorientowany.
-Duffy, cholera właśnie! Gdzie jest Nadien?! - podniosłam się do siadu.
Westchnął.
-Ruth - pociągnął mnie do siebie - Slash jej pilnuje... Nie da jej przecież zrobić krzywdy...
-Nie Duff, ja mam złe przeczucia! - znów się podniosłam i ruszyłam do drzwi.
-Ruth, proszę... Teraz ty?
Zatrzymałam się i odwróciłam w jego stronę.
Leżał na sofie ze smutną miną.
-Duffy, ja muszę... - powiedziałam błagalnym tonem.
Odwróciłam się, podeszłam do drzwi i chwyciłam klamkę.
-Ruth, jeśli teraz wyjdziesz, możesz się do mnie nie odzywać! - powiedział z udawaną powagą.
-Przepraszam, Duffy... - nacisnęłam klamkę i już miałam wychodzić, ale Duff zerwał się nagle z kanapy i ruszył w moją stronę.
Okrążył mnie ramionami, zamknął drzwi na klucz i przytwierdził mnie do nich.
-Ruth, ja cię z całego serca przepraszam, ale kocham cię i nie mogę tego tak zostawić - pocałował mnie.
Odepchnęłam go i spojrzałam na niego spode łba.
-Gdybyś mnie kochał, to przejmował byś się moimi zmartwieniami... - powiedziałam z udawanym obrażeniem.
Uśmiechnął się do mnie łobuzersko.
-Ten wieczór spędzają sobie razem Ruth i Duff, bez Nadien, bez złamasów, bez Meredith... SAMI. Zrozumiano?
Westchnęłam.
-To dobrze. - zaczął mnie znów zachłannie całować.
No i cóż miałam robić.
Też nie chciałam tego tak zostawić, no ale...
-Duff - przerwałam ponownie pocałunek.
Wywrócił oczami.
-A Nadien...
-Nadien sobie poradzi, a teraz proszę zamknij się i bądź grzeczna.
-O nie! - chwyciłam go za ramiona i teraz to ja przytwierdziłam go do ściany i zaczęłam całować - będę bardzo niegrzeczna... - uśmiechnęłam się łobuzersko.
Objęłam go za szyję, a on położył mi swoje dłonie na biodrach.
Zaczął obcałowywać moją szyję.
Odchyliłam głowę do tyłu i objęłam go mocniej.
Schodził pocałunkami coraz niżej.
Czułam przyjemny dreszcz.
Sięgnął dłońmi do guzików mojej koszuli i zaczął ją powolutku rozpinać, delikatnie dopieszczając mnie każdym, najmniejszym gestem.
Kiedy rozpiął już ostatni guzik, strącił ją ze mnie niedbale.
Zaczął całować mój obojczyk i ramiona.
Dalej schodził coraz niżej.
Teraz to jednak ja postanowiłam przejąć inicjatywę.
Odepchnęłam go, tylko po to, by mieć do niego większy dostęp.
Wsadziłam mu ręce pod koszulkę.
Głaszcząc delikatnie jego plecy, całowałam go w usta.
Chwyciłam szybko końce podkoszulki i trochę niezgrabnie ją z niego zdjęłam.
Przylgnęłam bliżej do jego ciała i zaczęłam pchać go w stronę sofy.
On zaczął rozpinać moje spodnie.
Nie da się opisać tego wszystkiego, tych towarzyszących mi emocji. Wszystko działo się pod wpływem chwili. Wielkie emocje targały mną i prawdopodobnie również Duffem.
Zatrzymał się, nie dając mi popchnąć go na sofę.
-Ruth - szepnął mi do ucha rozbawiony.
Spojrzałam na niego zdezorientowana.
-Tu się nie zmieścimy - uśmiechnął się - jest za mała, ale nie martw się...
Wziął mnie na ręce.
Przy okazji zrzuciłam z siebie spodnie.
Moja odwaga mnie przerażała...
-Musi być tak - ułożył mnie na puchatym dywaniku.
Parsknęłam śmiechem.
Serio?
Spojrzałam na zadowolonego Duffa.
Rozpiął swoje spodnie i zdjął je pospiesznie, kładąc się nade mną.
Wziął głęboki oddech i tradycyjnie rozpoczynając od cudownego pocałunku w usta, schodził coraz niżej.
Znów muskał moją szyję i klatkę piersiową.
Jedną rękę wplotłam w jego włosy, a drugą położyłam mu na plecach i przyciskałam go bliżej siebie.
Zaczął całować moje piersi.
Złapał za zapięcie od stanika i spojrzał na mnie.
Zaśmiałam się.
-Pytałem tylko o pozwolenie, no ale jak tak...
Rozpiął mój stanik jednym ruchem.
Zaczął pieścić moje piersi.
Odchyliłam głowę do tyłu i próbowałam unormować z lekka przyspieszony oddech.
Dostarczał mi tyle przyjemności, że zapomniałam o całym świecie.
Znów schodził coraz niżej.
Teraz całował mój brzuch i głaskał dłońmi wewnętrzną stronę moich ud, a ja całowałam go namiętnie.
Nagle, jednym, gwałtownym ruchem zerwał ze mnie koronkowe majtki i spojrzał mi w oczy.
Nie umiałam zinterpretować tego spojrzenia, było jeszcze inne niż zwykle.
Pochylił się nad moją twarzą i pocałował mnie w czoło, nos, a na końcu w usta.
Oddawałam pocałunek najlepiej jak umiałam. Przerwałam dopiero wtedy, gdy już naprawdę zabrakło mi oddechu.
Duff uśmiechnął się delikatnie i ujął moją twarz w dłonie.
Nie czułam skrępowania leżąc całkowicie naga w jego towarzystwie, chociaż zawsze wyobrażałam to sobie inaczej, jako sytuację raczej wstydliwą i... dziwną. Z resztą, tak na dobrą sprawę, nie potrafiłam sobie tego jednoznacznie wyobrazić... Gdy nie miałam do czynienia z miłością, wszystko wydawało się takie skomplikowane, a to przecież dzieje się pod wpływem wielkich emocji i pojedynczej chwili...
Spojrzałam prosto w oczy uśmiechniętego Duffa.
-Kocham cie Ruth...
-Ja... Ja ciebie też Duff...
Przejechałam drżącymi dłońmi w dół brzucha Duffa.
Czułam się jak idiotka...
On dalej obcałowywał moje ciało.
Sięgnęłam do jego bokserek, ale nie potrafiłam ich z niego zdjąć, dlatego przerwał cudowny pocałunek i zrzucił je z siebie szybko.
Czas jakby się zatrzymał.
Napawaliśmy się przez chwilę widokiem naszych gorących, nagich ciał.
Duffy przylgnął do mnie bliżej.
-Ruth... - szepnął mi do ucha.
-Duff, ja... to będzie mój... ja...
Nie potrafiłam wypowiedzieć czegoś sensownego, to było zbyt emocjonalne, nie potrafiłam myśleć już racjonalnie.
Pragnęłam go...
Pogładził mój policzek opuszkami palców ze słodkim uśmiechem.
-Wszystko wiem kochanie, tylko... Czy ty tego chcesz?
Westchnęłam głęboko i objęłam go za szyję.
Pocałował mnie bardzo namiętnie.
Wplotłam palce w jego włosy, próbując unormować oddech.
Krótka chwila...

***
*Tutaj raczej wiadomo o co chodzi, ale swoją drogą, wiecie, że z języka galijskiego whiskey znaczy naprawdę 'woda życia'.
*Rok się nie zgadza, piosenka i album zostały wydane bodajże w 2005, ale ja ją lubię i mi tu pasowała XD

So,
Będę się za ten rozdział smażyła w piekle XD
Z resztą nie sama

Dla Ohime, bo przecież każdy tylko na TO czeka
ENJOY,

Ps1: Tak Axl jest psychiczny XD
Ps2: Nie umiem, nigdy nie umiałam i nigdy nie będę umiała pisać scen miłosnych, możecie ominąć, nie pogniewam się XD