Bohaterowie Dyed Flowers

Na Pierwszym Planie:


Ruth



Nie powinnam palić.
Nie powinnam pić.
Nie powinnam ćpać. 
I nie powinnam rozmawiać z nieznajomymi.
A co powinnam?
Wszyscy zgodnie twierdzą, że powinnam żyć.
Tylko jak, skoro wiecznie coś mi doskwiera. Jestem mistrzem psucia swojego losu i mistrzem marnowania sobie życia. 
Są we mnie jakby dwie Ruth... 
Jedna - chce, żeby było wszystko dobrze, stara się i próbuje, tylko może zbyt szybko się poddaje, bo jest jeszcze druga Ruth, która za wszelką cenę chce przeszkodzić tej pierwszej...
Moją odwieczną miłością są fajki i Robert Plant. 
A realni mężczyźni? Czasem są, czasem ich nie ma... 
Z resztą po co komu realny świat, kiedy go sobie można wyobrazić?
Przeraża mnie fakt, jak bardzo jestem zależna od zdania innych.
Lubię tańczyć w deszczu...

Nadien



Mam mówić o sobie?
Kurczę.
Ruth, gdzieś tutaj jesteś?
Jej, zostałam sama?
Świetnie.
No dobra to...
Mieszkam, właściwie to mieszkałam w Waszyngtonie, bo teraz tułam się po świecie z bandą niewyżytych rockmanów. Cóż, w sumie to mi w to graj!
Ale swoją drogą moje życie nie jest zbyt interesujące, wszyscy traktują mnie jak dziecko, oszczędzając mi kłopotów i przykrych sytuacji. Chcą ochronić mnie przed całym złem tego świata...
To denerwujące, ale spowodowane po części moim zachowaniem, bo gdybym tak... Mówiła im trochę więcej?
Lepiej zmienić temat...
Ruth uważa, że zbyt się afiszuję, Axl, że jestem słodka. Ruth, że przesadzam, Axl, że mam się nie przejmować. Axl, że robię dobrze, Ruth, że źle. Ugh. To takie przykre kiedy dwie najważniejsze osoby w twoim życiu nie mogą się dogadać... 
Poza tym słyszałam, że podobno wszystkim matkuję, świetnie gotuję i nie potrafię przestać gadać, kiedy zacznę (ponadto moja Ruda Małpka twierdzi, że mam świetne nogi, tylko ja jakoś tego nie widzę).
Ale to tylko ocena innych, bo ja tam nie potrafię siebie subiektywnie oceniać. 
Ej, Ruth mam już skończyć?


Michelle


Dzień dobry, nazywam się Michelle i podobno ostatnio odnalazłam sens swojego życia.
Ach, co nie znaczy, że mogę spać spokojnie. 
Tylko czekać, aż spierdolę sobie dalsze życie. Chyba tylko do tego jestem stworzona.
Moim ulubionym zajęciem jest użalanie się nad sobą, a najwspanialszym przyjacielem kaseta Pink Floyd.
W niedalekiej przeszłości miałam kilka niemiłych zdarzeń, które sprawiły, że raczej stronię od wszelkiego rodzaju używek.
Kiedy miałam więcej czasu i kiedy bardziej cieszyłam się życiem nie rozstawałam się z zeszytem w czerwonej okładce i ołówkiem. Rysowanie to coś co śmie mi nawet wychodzić. Uśmiecham się czasami sama do siebie kiedy otwieram zeszyt, a z pierwszej strony wita mnie uśmiechem wciąż niedokończony portret Baza.
Jestem samotnikiem, a samotność w moim przypadku jest bolesna. Drzemie we mnie ognik depresji, który aż zanadto pragnie wydostać się na zewnątrz. Bywa i tak, że boję się sama siebie.
W życiu zajmuję się jedynie obijaniem, zmienianiem zdania, kapryszeniem i farbowaniem włosów (ostatnio mam chęć na zielone, ale Bazowi się jakoś źle kojarzą), mój psycholog twierdził, że brak mi piątej klepki i nie potrafię jasno wyrażać siebie, oprócz tego mam jakieś zaburzenia emocjonalne i chyba ogólnie coś ze mną nie tak...
A i zapomniałabym, rzecz z którą świetnie sobie radzę to psucie innym planów, a z resztą...
Mnie i tak nikt tutaj nie lubi...


Duff 


No to tak...
Żyłem sobie absolutnie spokojnie i normalnie jak to każda gwiazda rocka ma w zwyczaju. Piłem jak człowiek, paliłem jak człowiek, ćpałem jak człowiek i... różne inne rzeczy robiłem jak na normalnego człowieka przystało.
Moje życie odwróciło się o pełne 180 stopni pewnego dnia. 
Schodziłem ze schodów hotelu Mercury, żeby grzecznie przeprosić pana właściciela za rozpierduchę (kurwa, przegrałem wtedy, ale skąd mogłem wiedzieć, że ten jebany Rose pokaże nożyce!) i zobaczyłem... anioła.
Ruth przestań się śmiać!
Człowiek tu na poważnie o życiu i uczuciach, a ta jak zwykle...
No dobra no i ten anioł się z czasem okazał wcale nie taki... no... 'anielski' jak się wydaje.
I poza tym, że się kurwa zakochałem, nauczyłem się kilku rzeczy, mianowicie:
- jak chcesz coś mieć to kurwa po prostu o to zawalcz (hehe, to całkiem mądrze wyszło)
- jeżeli dziewczyna pierwszego dnia znajomości raczy cię niedelikatnym ciosem z kolanka tam, to kurwa to ta jedyna
- nigdy, ale to przenigdy nie zwierzaj się Slashowi (no chyba, że chcesz żeby na drugi dzień trąbiła o wszystkim cała ekipa)
- bielizna chyba nie jest satysfakcjonującym prezentem, no... chyba że dokupisz do niej sukienkę
- zaproszenie dziewczyny na własny koncert jest niezdrowe dla układu nerwowego, ponadto grozi zawałem serca
- seks na podłodze nie jest najlepszym pomysłem, nieważne, czy leży na niej dywan, czy nie
- staniki amerykańskich licealistek mają cholernie trudne do rozszyfrowania zapięcia 
- rozjaśniacze z Palette strasznie niszczą końcówki
- alkohol kurwa wcale nie otępia, ani nie spowalnia sprawności fizycznej, co za tępak wymyśla te brednie, przecież sprawdzałem osobiście
- nic tak nie leczy porannego kaca jak ukochana z uśmiechem na twarzy (trzymająca ogromną szklankę wody w dłoni)
I tak oto powstało dziesięć tez McKagana, którymi od tej pory kieruję się w życiu codziennym.
Filozof ze mnie doprawdy...
Co za dziwne uczucie urodzić się tak uzdolnionym człowiekiem.

Axl


Mnie to chyba nie trzeba przedstawiać?
Ech, no dobra...
To ja, seksowny, utalentowany, słodki, kochany i mega przystojny Axl Fucking Rose (a przy tym jaki skromny).
Ruth, daruj sobie te spojrzenie.
Niektórym ludziom się kurwa wydaje, że wiedzą o mnie więcej niż ja sam o sobie. Podobno jestem chamski, arogancki, wredny, ale każdy odbiera mnie jak chce, albo może tak jak ja chcę być odbierany?
Czego mam sobie niby w życiu żałować?
No i po co?
Dobra kurwa, czasami zamknę się w Axlo - świecie, gdzie wódka leje się strumieniami, papierosy nigdy się nie kończą, a ja jestem tam sam. Siedzę sobie na jakimś jebanym kamieniu pod palmą, otoczony 'wodą życia' i zastanawiam się nad swoją egzystencją, ale ostatnio robię to rzadko, bo jakoś uniemożliwiają mi to takie jedne zielone oczy, pełne usta, urocze dołeczki, zgrabne nogi do nieba i wcale nie czuję się z tym nieszczęśliwy, ale przecież nie przyznam się przed resztą, no nie?
Niech lepiej wszystko zostanie jak jest.

Baz


Ja?
Serio?
Dobra, dobra poważnie.
Ej, a znacie ten żart...
Dobra, kurde no to...
Jestem tylko zwykłym muzykiem - 'gwiazdą rocka', który ostatnio chyba zbyt zaniedbuje swoje obowiązki...
Dobra, może przesadzam, ale na pewnych punktach jestem po prostu zwyczajnie przewrażliwiony.
Zbyt trudno jest mi pogodzić pracę z życiem, a przecież do niedawna te dwie rzeczy szły ze sobą w parze, po prostu się równoważąc.
Czasami myślę, że niesłusznie odwracam swój świat do góry nogami - kilka razy, aż wreszcie sam się w tym gubię.
Teraz powinienem być w stanie magicznej euforii i cieszyć się każdym dniem, ale ostatnio zbyt dużo myślę o życiu i o tym, że nic nie jest wieczne...
Powinienem wrócić do dawnej rzeczywistości, bo nie mogę odnaleźć siebie...

Postacie Drugoplanowe:

Slash



Izzy



Steven



Glenn



Meredith



Wątki Poboczne:

  • Skid Row (Dave Sabo, Scotti Hill, Rachel Bolan, Rob Affuso)
  • Richard Harvey (stażysta w szpitalu)
  • Andrew (przyjaciel Glenna, barman w Rainbow)
  • Cynthia (groupie)
  • Lilith (barmanka w hotelu Mercury)
  • Pan Starky (właściciel hotelu Mercury, przyjaciel Meredith)
  • Patric Jones (współpracownik, przyjaciel Meredith)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz