wtorek, 3 grudnia 2013

Rozdział X

Teraz, albo nigdy!
Ruth siedzi tu sobie z nami, ale ten jej taksówkarzyk może niedługo wrócić.
McKagan działaj!
Tylko jak, skoro siedzą tu jeszcze chłopaki.
Ze Slashem to nie problem, on przecież wszystko wie, gorzej z Axlem.
Rudzielec wyobraża sobie nie wiadomo co!
Jeszcze mi tu podrywa moją Ruth!
'Moja Ruth'?
Jak to brzmi...
Dobra, Duff weź się w garść!
A co, jeśli ona nie...
I ta sytuacja wtedy...
Co ja sobie myślałem?
Kurwa, ciota ze mnie!
Powtarzam jeszcze raz: McKagan weź się w garść! (ps: czy tylko dla mnie wizja Duffa 'gadającego' do samego siebie takie rzeczy w myślach to sama słodycz XD)
Spojrzałem na Ruth.
Jej piękne lśniące włosy opadały na delikatną twarz, a przydługa grzywka przysłaniała dzikie, zielone oczy. Jeszcze te brzoskwiniowe usta...
Rozpływałem się samym patrzeniem na nią, a co dopiero jakbym...
Jakbyśmy mieli...
McKagan dość tego!
Działaj!
Odchrząknąłem i spojrzałem w stronę Slasha.
Uśmiechnął się w moją stronę i zaraz spoważniał, widząc moją minę.
Poważny Slash, ciekawe jak długo.
I tak sprawiał wrażenie, jakby zaraz miał wybuchnąć śmiechem.
-Axl? - zaczął.
Śmieszyła mnie ta jego powaga.
-Yhm? - Axl oderwał się od Ruth.
Zaraz, co?
Przyglądał się 'mojej Ruth'?!
Jak Slash zaraz nie pogoni tego rudego kutasa, to sam to zrobię!
-Mieliśmy przecież przynieść piwko dla Izzy'ego! Obiecaliśmy naszej kochanej pielęgniareczce.. - Slash wymyślił jakiś dziwne kłamstwo.
Spojrzałem w stronę rudego, nie wydawał się przekonany.
-Tak? Pierwsze słyszę... - oparł łokieć o blat i nalał sobie whiskey do szklanki.
-No, problemy z pamięcią masz?! - warknąłem.
Zaraz nie wyrobię!
Axl spojrzał na mnie dziwnie.
Slash puścił mu oko, a ten najwidoczniej coś zrozumiał, bo podniósł się z miejsca.
-No tak! I jedno dla Roba! No chodź Slash! - powiedział rudy wrednie, przeciągając samogłoski w ostatnim zdaniu.
Slash również wstał i obaj ruszyli w stronę korytarza, który łączył bar z pomieszczeniami, gdzie ostatnio odbywaliśmy próby i gdzie znajdowały się pseudo garderoby.
Starałem się przesunąć do Ruth tak, aby tego nie zauważyła, ale ona obróciła się w moją stronę z najpiękniejszym uśmiechem, który kończył się słodkimi dołkami w policzkach.
Ruth to najśliczniejsze stworzenie na tej ziemi!
Kurwa...
O czym ja myślę, to do mnie nie podobne.
Spuściłem na chwilę wzrok z Ruth i zaraz przy nas pojawił się ten rudy złamas.
-Nie przeszkadzajcie sobie... Znaczy, no... - sięgnął po szklankę napełnioną whiskey.
Spojrzałem na niego najbardziej złowieszczo jak tylko potrafiłem.
-No, ja tylko po to - uniósł szklankę z trunkiem do góry - już idę... - powiedział z grymasem i odszedł.
Westchnąłem.
-Yyy... Duff? - Ruth zwróciła się do mnie najbardziej słodkim tonem, jaki słyszałem.
-Tak?
Czy mój głos drży?!
-Oni nie wzięli tego piwa...
                                                                                                                                                                   

Zerknęłam na zegar na przeciwległej ścianie.
Gruba pielęgniarka o brązowych włosach ściętych na krótko i ułożonych w męską fryzurę, wyprosiła Sebastiana i notowała coś przy biurku.
Westchnęłam.
Noga mnie szczypała i myślałam, że zaraz tu wybuchnę!
-Pani Bach?
Na początku nie zareagowałam, ale później dotarło do mnie, że to ja jestem 'panią Bach' i zwróciłam swoją twarz w kierunku pielęgniarki.
-Uzupełniłam kartę pani choroby. Za chwilę zostanie pani przeniesiona na salę, tam oczekuje pani anestezjolog* - powiedziała, po czym wyszła z gabinetu, zostawiając drzwi otwarte na oścież.
Przekręciłam się ostrożnie na plecy.
Do gabinetu wszedł z powrotem lekarz, a za nim jakiś czarnowłosy, młody mężczyzna w białym fartuchu.
-Proszę usiąść na wózek - powiedział lekarz.
Przy pomocy czarnowłosego doczłapałam się do wózka i opadłam na niego ciężko.
Mężczyzna bez słowa 'wyjechał' ze mną z gabinetu.
Rozejrzałam się po korytarzu.
Stojący pod ścianą Sebastian zauważył mnie i szybko do mnie podbiegł.
-I co? - zapytał wesoło.
-Nic...
-Gdzie cię wiozą? - zatrzymał mój wózek i przykucnął przede mną.
-Wiozę tę panią na salę, przepraszam pana, ale nie mamy czasu - powiedział mężczyzna tonem robota i uśmiechnął się sztucznie.
Sebastian odskoczył ode mnie jak oparzony i zwrócił się do mężczyzny:
-Przepraszam bardzo, jestem mężem tej pani i chyba mam prawo wiedzieć, co z nią robicie!
Miałam dość!
Ból w nodze nasilał się z każdą chwilą, a my staliśmy tu zamiast coś ze mną zrobić, bo Sebastianowi najwyraźniej spodobała się wersja, którą wymyślił.
Pragnęłam, żeby to wszystko się już skończyło!
Spojrzałem na Sebastiana wzrokiem, który mówił 'idź już i się nie odzywaj'.
On jednak tylko uśmiechnął się głupkowato.
-Niech pan zatem z nami idzie - powiedział mężczyzna ze znudzeniem i skierował wózek ze mną do windy.
Sebastian uważnie obserwował każdy jego ruch.
-Jak to się stało? - zapytał czarnowłosy.
Spojrzałam na niego.
Na twarzy miał lekkie zakłopotanie, ale był nawet przystojny.
Jego czarne włosy do ramion kręciły się lekko na końcach, a oczy miał duże, czarne i błyszczące.
Uśmiechnęłam się do niego, a on odwzajemnił uśmiech.
W jego lewym policzku pojawił się mały, słodki dołeczek.
Przeniosłam wzrok na jego identyfikator: stażysta Richard Harvey.
-To długa historia - odpowiedziałam na wcześniej zadane pytanie.
Sebastian patrzył na nas spode łba, jak zwykle, ale postanowiłam się tym nie przejmować.
Winda zatrzymała się i Richard skierował mój wózek w stronę sali nr 123.
Sebastian szedł krok w krok za nim.
Sala była duża, ściany żółte, a przez wielkie, odsłonięte okna wpadało oślepiające światło słoneczne.
Rick zatrzymał wózek przy jednym z dwóch stojących w pomieszczeniu łóżek i pomógł mi na nie wejść.
-Pójdę po doktor Miler - odparł i zostawił nas same.
Dopiero teraz zauważyłam jaki ma seksowny, zachrypnięty głos.
Domyśliłam się, że doktor Miler musi by tym anestezjologiem.
Sebastian patrzył na mnie z naburmuszeniem na twarzy.
-No Baz... - zaczęłam - co jest?
Usiadł na taborecie obok mojego łóżka i zbliżył swoją twarz do mojej.
-Michelle, ja...
Uniosłam brew.
Byłam totalnie zdezorientowana.
Baz przysunął się bliżej i napadł mocno swoimi ustami na moje...

***
 *(wyjaśniam trudne pojęcie XD tak na wszelki wypadek) to taki lekarz, który dostarcza pacjentowi szczegółowych informacji o przebiegu operacji i jest odpowiedzialny za narkozę, całe te działania związane z usypianiem i wybudzaniem.

Dobry wieczór :3
Tak wiem,
Rozdział krótki, przesłodziłam, zanudziłam szpitalem i skończyłam w TAKIM momencie, ale
Postanowiłam potrzymać troszeczkę w niepewności... (w rzeczywistości już wolałabym wstawiać rozdziały gdzie Duff i Ruth są już w zaawansowanych, gorących relacjach, ale taka jest kolej rzeczy).
Z resztą chciałam wstawić 'TO' w środku tygodnia, bo ten jest 'luźniejszy'.
Nie obiecuję, ale może w piątek wieczorem dodam nowy ;)
POZDRAWIAM







6 komentarzy:

  1. ja tak tylko na chwilkę bo czasu nie mam :) podoba mi się to Twoje opowiadanie, nawet bardzo :) historia jest bardzo ciekawa i taka... inna.
    Informuj mnie jeżeli jest taka możliwość :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, dziękuję :)
      I tak, oczywiście będę informować ^^

      Usuń
  2. Słodki, kochany rozdział! :3
    Takie są czasem potrzebne. Bardzo, bardzo mi się podoba i nie mogę się doczekać związku Ruth i Duffa :D
    Weny życzę <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach, dziękuję soł macz XD
      Haha i mam wrażenie, że gdyby nie ty to tej weny by dawno już nie było <3

      Usuń
  3. Świetny rozdział! Duff wreszcie będzie mógł zrekompensować się przed Ruth i .. i mam nadzieję, że coś z tego wyjdzie :D Zresztą lecę zaraz czytać kolejną część :))) Axl - zero skapy x'D
    Ach! No i jeszcze Sebastian i Michie.. Zazdrośnika widzę, że z Baza zrobiłaś.. Ale to dobrze! :D
    Także tego... Słodziutko! <3

    OdpowiedzUsuń
  4. To faktycznie słodkie. Duff gadający sam do siebie. Cały rozdział był słodki. Ale to dobrze. Czasem trzeba, nie? xD
    Haha boże Axl taki ogarnięty wow uszanowanko dla różyczki. :'D
    Lecę czytać dalej bo nie wytrzymam! :D

    OdpowiedzUsuń