piątek, 6 grudnia 2013

Rozdział XI

No ładnie walnęłam, ale uznałam po prostu, że tak będzie bezpieczniej.
Muszę teraz bardzo uważać i mieć wszystko pod kontrolą.
Stwierdziłam, że Duff patrzy na mnie jak na wariatkę.
To miało go tylko onieśmielić, a prawdopodobnie zrobiłam z siebie idiotkę...
Brawo Ruth!
Westchnęłam i oparłam głowę o siedzenie.
Patrzyłam w sufit, wsłuchując się w dźwięki Def Leppard dochodzące z radia.
Czemu Glenna ciągle nie ma...
                                                                                                                                                                   
Glenn (chwilowo):

-No jesteś! I co? - zapytał Andrew, kiedy wszedłem do baru.
Przecierał właśnie szklanki, a pytanie zadał jakby od niechcenia.
Podszedłem do baru.
-Wygląda na to, że młoda coś sobie złamała. Ciekawe, jak to się stało? Ile wypiła lub co wzięła? - odparłem.
-Nic... - powiedział Andrew, odstawiając szklankę z logiem piwa Samuel Adams na półkę.
Spojrzałem na niego z zaciekawieniem.
-Znasz ją?
Przytaknął.
Oparł ręce o blat baru.
-To Michelle - przyjaciółka, czy tam dziewczyna, bo raczej nie siostra Baza vel Sebastiana.
-Tego ze Skid Row? - zapytałem.
-Yhm...
-Przyjaciółka vel dziewczyna, hm... - zacząłem z przekąsem - to taka groupies?
-Nie wydaje mi się - Andrew zaczął polerować blat baru.
-Co to za nastrój? - zapytałem, szukając w kieszeniach kurtki 'mojego skarbu'.
-Chyba mam dla ciebie złe wieści... - powiedział, nie przerywając czynności i nawet na mnie nie spojrzał.
Zmarszczyłem brwi.
Nie wiedziałem, o co mogło mu chodzić.
-Jakie niby? - zapytałem.
Andrew zignorował to pytanie.
Udawał wielkie zainteresowanie polerowaniem kantów blatu.
-Kurwa, stary! - wyjąłem z kieszeni paczkę fajek - nie chcesz to nie gadaj... Gdzie jest w ogóle Ruth?
-No właśnie, o to chodzi... - powiedział.
Przestraszyłem się.
-Co?! Czemu gadasz od rzeczy?! Co z nią?! - zapytałem zdenerwowany.
-Ma chyba nieproszone towarzystwo... - Andrew zaprzestał wcześniejszej czynności i spojrzał na mnie.
-Co do jasnej cholery?!
-Sam zobacz - wskazał palcem na jeden ze stolików.
Podążyłem wzrokiem za jego palcem wskazującym.
Zobaczyłem niewyraźnie dwie postacie.
Ustałem na palcach, żeby móc lepiej je dostrzec.
Kiedy już zakodowałem w głowie ważne informacje, mój nastrój  zmienił się diametralnie.
Uspokoiłem się i odetchnąłem.
-Co ty robisz? - zapytał Andrew dziwnie na mnie patrząc.
-Pomagam trochę przeznaczeniu... - odparłem spokojnie, usadawiając się na stołku barowym.
Wyjąłem papierosa z paczki.
Andrew pochylił się w moją stronę.
-Płacą ci za to? - zapytał szeptem.
Parsknąłem śmiechem.
Oparłem łokieć o blat i wsłuchiwałem się w ostry głos Iggy'ego Popa, w radiu zaczęła się właśnie moja ulubiona piosenka.
'Now I wanna be your dog'
Wsadziłem fajka do ust i podpaliłem.
Na dziś, praca skończona...
Wypuściłem dym z płuc.
-Proszę to samo, co zwykle...
                                                                                                                                                                   

Głowa Duffa znalazła się obok mojej.
Poczułam dreszcze na całym ciele.
Nie mogłam teraz patrzeć w jego stronę!
Był zbyt blisko!
Przymknęłam oczy.
Duff podniósł się najwidoczniej, bo nie czułam już jego obecności obok siebie.
-Ruth... - usłyszałam seksowny, punkowy głos, ale nie tak jak zawsze. Był taki ściszony, spokojny i jakby niepewny.
-Yhm? - mruknęłam, nie otwierając oczu.
-Ja...
Postanowiłam jednak je otworzyć, nie ignorując Duffa.
Zamrugałam parę razy, a kiedy oczy przyzwyczaiły się do otoczenia, podniosłam głowę do pionu i spojrzałam na niego.
Na twarzy miał wypisane jakieś zmartwienie.
Jego oczy pięknie błyszczały, cały wydawał się jeszcze piękniejszy...
-Przepraszam za to... Za tą sytuację wtedy w hotelu... Strasznie mi głupio... To nie tak... - powiedział potok słów, przerywany zająknięciami i spojrzał na mnie wyczekująco.
Serce przyspieszyło.
Nic nie rozumiałam...
To było uczucie, jakby mówił innym językiem.
Musiałam powoli przekalkulować sobie w głowie każde jego słowo.
Przeprasza?
Przeprasza za to w hotelu?
Głupio mu?
To nie tak miało być?
To nie możliwe!
Brzmi jak jakaś płytka bajka...
To sen, niech ktoś mnie uszczypnie!
-Ruth... - głos Duffa sprowadził mnie na ziemię - ja zrozumiem, jeśli...
Byłam pewna, że moje oczy niebezpiecznie błyszczały.
I tak oto straciłam panowanie nad sobą.
Zdobył mnie kilkoma słówkami...
Niemalże rzuciłam się na niego.
Objęłam jego szyję rękoma i mocno wpiłam się w jego wargi.
Miałam wielkie wyrzuty sumienia, ale nie mogłam teraz przestać, nie potrafiłam...
Kiedy jego ręce wplotły się w moje włosy, a nasze języki badały się wzajemnie, czułam ogromną rozkosz.
Usprawiedliwiałam się tym, że na pocałunku koniec, nic więcej przecież nie będzie, nie może być!
Nie udało mi się jednak stłumić wyrzutów sumienia...
Musiałam przerwać pocałunek.
Odsunęłam się na Duffa i spojrzałam na niego.
Był zdezorientowany.
Jestem pewna, że w oczach mam łzy, które zbierają się gotowe popłynąć potokiem, a kiedy jego delikatna dłoń uniosła mój podbródek, wybuchłam.
Mówił coś spokojnie, ale nie wiedziałam co.
Odskoczyłam od niego.
Moje łzy lały się strumieniami.
Nie chciałam płakać, to było silniejsze ode mnie.
Wybiegłam stamtąd pospiesznie.
Nie patrzyłam na drogę, ani na postacie migające mi przed oczami.
Co chwila na kogoś lub coś wpadałam, ale nie zatrzymywałam się.
To tylko nieważne elementy... -
całej układanki.
Nareszcie znalazłam się na zewnątrz.
Odetchnęłam 'świeżym' powietrzem Los Angeles i zakrztusiłam się, mieszając je z łzami.
Zrobiło się chłodno i ciemno.
Dochodziła prawdopodobnie osiemnasta.
Powinnam już dawno być w domu, ale mało mnie to teraz obchodziło.
Zawiał wiatr, tarmosząc moje włosy.
Poczułam chłód na całym ciele.
Objęłam się ramionami.
                                                                                                                                                                   

Co się stało? Przecież...
Nic nie rozumiem.
Dobra, mniejsza o mnie, ale jej nie pozwolę drugi raz uciec!
Wstałem z miejsca i ruszyłem biegiem za Ruth.
Starałem się nie stracić jej z oczu.
Musiałem działać szybko.
Przeszkadzali mi tylko, ci cholerni ludzie... Co ich tu tak pełno?!
Cały czas tylko na kogoś wpadam!
-Nie, nie możesz prosić o autograf, kutasie! Są ważniejsze sprawy niż pieprzone autografy! - warknąłem na jakiegoś dzieciaka.
Ma szansę dostać autograf ode mnie tysiące razy w swoim nędznym życiu, tymczasem ja kolejnej mogę nie dostać...
Biegłem ile sił w nogach.
Skąd ona się urwała, taka szybka... Zmachałem się...
Słyszałem, że alkohol znacznie osłabia kondycję fizyczną, jakaś bzdura!
Tylko nie wiedziałem, że Rainbow jest takie długie!
-Au! Kto postawił tu ten cholerny stół! - wrzasnąłem.
Kurwa, dobra Duff, weź się w garść, jeszcze trochę...
Przebiegłem szybko jeszcze ten krótki dystans i już prawie dosięgnął bym Ruth, ale coś mnie zatrzymało.
Stanąłem  i spojrzałem na 'to' zdezorientowany.
To była czyjaś ręka.
Jak to znów któryś z tych zjebanych dzieciaków, to...
Przeniosłem wzrok na twarz właściciela ręki.
Skądś go znam...
No tak, to ten taksówkarzyk!
-Czego? - zapytałem - nie widać, że nie mam czasu?!
-Co jej znów zrobiłeś?! - warknął koleś z powagą.
-Nic kurwa! Nie wiem! Nie widzisz, że muszę ratować sytuację?!
Chłopak opuścił rękę, przepuszczając mnie.
Rzuciłem się pędem w stronę drzwi.
-Ej, ty, gwiazdko rocka?
Odwróciłem się przez ramię.
-Pamiętaj, że mam cię na oku!
Przytaknąłem.
Otworzyłem drzwi i rozejrzałem się.
Modliłem się w myślach, aby Ruth nie pobiegła daleko.
W końcu ją dostrzegłem.
Stała przy ulicy, obejmując swoje drobne ciało ramionami.
Wpatrywała się w jeden punkt, była jakby zamroczona.
Wydawała się taka krucha...
Muszę uważać na każdy gest, każdy ruch.
Nie wiem, co może być niewłaściwe w moim zachowaniu.
Nie umiem obcować z 'normalnymi' ludźmi, kobietami...
Chciałbym się nauczyć, tylko czy to odpowiedni moment?
Duff, ty cholerny dupku, obiecaj sobie, że nigdy jej nie skrzywdzisz i... pozwolisz jej odejść, jeśli będzie tego chciała.
Zrobiło mi się smutno na myśl o tym ostatnim...
Podszedłem cicho do Ruth, ustałem obok niej.
Co mam robić?
-Ruth... - szepnąłem.
Dziewczyna drgnęła, nie chciałem jej przestraszyć.
Jestem idiotą.
Odwróciła się w moją stronę.
-Tak Duff? - powiedziała łamiącym się głosem.
-Przepraszam... Po raz kolejny cię przepraszam...
Uśmiechnęła się blado.
-To nie... - zaczęła - to nie twoja wina... Tylko to... To wszystko zbyt szybko... To nie tak...
Byłem przerażony...
Co jeśli ona naprawdę mnie nie chce?
-To nie tak tworzy się związek... Trzeba czasy - wyszeptała - my się nie znamy Duff...
Myśl, myśl, myśl McKagan!
Kurwa, nie wiedziałem, że to takie trudne!
No powiedz coś mądrego idioto!
-Ruth - zwróciłem się do niej - dajmy sobie czas, dajmy sobie szansę... Pozwól nam spróbować, pozwól nam zacząć... - uff... Powiedziałem to!
Naprawdę to powiedziałem, ja Duff McKagan!
Popatrzyłem na Ruth.
Z jej twarzy wyczytałem, że bije się z myślami.
-Ty tego chcesz? Przecież... - zapytała patrząc mi prosto w oczy.
Zatopiłem się w jej zielonych tęczówkach.
Złapałem ją za ramiona, zastanawiając się, czy to niezbyt śmiały gest.
-Czy tego chcę? Ruth, ja...
-Dobrze, więc... dajmy sobie szansę - powiedziała, ale jakoś bez przekonania.
Zasmuciłem się.
-Na pewno? Nie chcę wywierać na tobie presji i ...
-Duff... - uśmiechnęła się.
Odwzajemniłem uśmiech.
-Mogę cię pocałować? - zapytałem.
-Hm... Za dużo wrażeń, jak na jeden dzień - powiedziała, ale widząc moją minę dodała - po prostu mnie przytul.
Ucieszyłem się, jak dziecko.
Objąłem ją ramionami, a ona oparła mi głowę na ramieniu.
-Ruth? - szepnąłem.
-Czy to coś ważnego? - zapytała.
-Tak. Sądzę, że tak.
Zaśmiała się, tak cudownie i dźwięcznie.
-Dobrze, zatem słucham...
Westchnąłem.
-Ja cię chyba kocham... Chyba na pewno cię kocham...

***

Spędziłam dziś cztery godziny bez prądu, bo wysadziłam korki w całym domu, poprzez włączenie światła w salonie XD (tylko ja jestem zdolna do takich rzeczy) i czuję się jak przybyła z plejstocenu...
Ale mniejsza o to,
To tak:
Posłucham pewniej rady i nie będę mówić już nic o rozdziale.
Ocenę pozostawiam wam C:

Ps:Proszę trzymać kciuki, za moje egzaminy! Mój los jest w waszych rękach! XD




TO TAKI MÓJ PREZENT DLA WAS NA MIKOŁAJKI XD
(nie wierzę w siebie...)

MIŁEGO WEEKENDU ^^









9 komentarzy:

  1. Huhuhu, ale się dzieje :D Są razem, jak słodko *-* A co z Michelle i Bazem? Dodaj coś w następnym rozdziale o nich :)
    Rozdział naprawdę bardzo mi się podoba i nie mogę się doczekać nowego ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Błagam, wyłącz weryfikacje obrazkową!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak, są razem, tak! xD
    Duffy się zakochał, masz świetny dobór słów, jeju...Świetnie!
    Nie mam słów.
    Weny życzę <3
    P.S.Beze mnie też by była! :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziewczyno... To bez wątpienia Twój najlepszy rozdział! Tekst taki.. płynny, słowa idealnie do siebie dobrane. Cudownie! :')
    I jeszcze tak ładnie to wszystko opisałaś. Dobrze, że akcja nie potoczyła się tak szybko. Niech sobie dadzą czas, niech się lepiej poznają :) Właściwa decyzja, o!
    Także Kochana.. Pisz tak dalej ; *

    OdpowiedzUsuń
  5. Hahaha piątka Duff! :D Dał radę, dzielny chłopak. (czuje się jakbym była lekarzem XD)
    Będę Ci to powtarzać w każdym komentarzu, że to jest zajebiste opowiadanie, ciekawe i warto je przeczytać. Już mnie luuuuubisz wiem... XD Dobra nie zanudzam już...
    Dziewczyno! Powiedz mi proszę, że jest opcja, że będziesz mnie informować o nowych rozdziałach, proszę powiedz że tak (jeżeli tak to wszystko jedno na którym blogu). ;__;
    Pozdrawiam i czekam czekam no kurde już mną nosi! Aaaaa pisz szybciutko. Przesyłam mega dużo weny. ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Oh sweet Jesus,
    Tyle pięknych słów dla mnie!
    Dziękuję, dziękuję, dziękuję, dziękuję, dziękuję :3
    Odpisuje wszystkim w jednym, bo (bądźmy szczerzy) tak, jestem leniwa, ale mam nadzieję, że się nie pogniewacie ;)
    Jessica McKagan - weryfikacja obrazkowa wyłączona ;>
    Forgotten - z tą weną to nie byłabym taka pewna :3
    Martyna McKagan - oczywiście będę informowała (jak nie zapomnę, bo ja... no XD)
    Ps:Kto ma najukochańsze czytelniczki na świecie :D

    POZDRAWIAM ^^

    OdpowiedzUsuń
  7. A ja musze powiedzieć, że lekko ubolewam ze względu na taki rozwój wydarzeń. No miłość w opowiadaniach mi się po prostu przejadła. I trochę to dla mnie naciągane, bo wielki rockamn zakochał się w kimś w pierwszym spojrzeniu? I nawet gdyby się zauroczył, to nie wiem czy tak by dramatyzował... no to wydaje mi sie takie właśńie naciągane. Z Ruth też trochę dziwnie. "Znać" gwiazdę od kilku godzin, pocałunek był akurat normalny, ale ta jej późniejsza reakcja, a następnie jeszcze bardziej ten tekst z coś w stylu "na związek potrzeba czasu", czy cos tam. No wypalić taki tekst gwieździe rocka, twojemu wielkiemu idolowi, którego znasz ledwo od paru godzin?


    ale lecę dalej. zobaczymy ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż, te dramatyzowanie Duffa usprawiedliwiam tylko tym, że tak go 'wykreowałam'.
      Moim zdaniem, to, że jest gwiazdą rocka nie powinno mu przeszkodzić w zakochaniu się. Chciałam go ukazać po prostu w innym świetle.
      A co do Ruth, wiem, że utrzymywałaś, że jest taka sama jak wszystkie, a mimo to przypięłam do niej etykietkę z mianem 'inna'. Tym dziwnym zachowaniem chciałam właśnie podkreślić, to że jest inna.

      Bardzo mi miło, że zdechdowałaś się przeczytać i podzieliłaś się ze mną swoją opinią :)
      Zdaje sobie sprawę, że mój twór pozostawia wiele do życzenia, ale ja powolutku staram się nad nim pracować.
      Pozdrawiam serdecznie. :)

      Usuń
  8. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń