środa, 11 grudnia 2013

Rozdział XII

Odsunęłam się od Sebastiana zaskoczona.
Dziwnie się czułam.
Dobrze, że do sali weszła akurat ta doktor z Rickiem, bo nie miałam ochoty o tym teraz rozmawiać, nie wiedziałabym co robić...
-Dzień dobry - powiedziała lekarka z angielskim akcentem - czy mogłybyśmy zostać same? - spojrzała na Sebastiana.
Wstał i wyszedł bez słowa, nawet na mnie nie patrząc.
Westchnęłam.
-Gdyby pani czegoś potrzebowała, wystarczy zawołać - powiedział Rick z uśmiechem.
Odwzajemniłam uśmiech.
Rick zniknął za drzwiami.
Młoda doktor z blond włosami upiętymi w ciasny kok na czubku głowy zajęła wcześniejsze miejsce Sebastiana i uśmiechnęła się do mnie życzliwie.
Zmrużyłam oczy i przyjrzałam się jej badawczo.
Nie miałam zaufania do tych sztywnych, na siłę życzliwych lekarzy, a poza tym...
-Jak się pani czuje? - przerwała moje rozmyślania, reagując na moje milczenie.
A jak jej się wydaje...
Leżę tu i biję się z myślami.
Jeszcze ten Sebastian!
O co mu, do cholery chodzi?!
Zapomniałam na chwilę o bólu, ale teraz mi się przypomniało.
Wykrzywiłam twarz w grymasie.
Lekarka zauważyła to i skierowała w moją stronę pytające spojrzenie.
Zaczęła pieprzyć coś od rzeczy.
Patrzyłam w sufit.
Zmieniłam zdanie, chcę porozmawiać z Bazem.


Wyszedłem stamtąd wkurzony.
Miałem ochotę rozwalić wszystko, co znajdowało się na mojej drodze!
Odnosiłem wrażenie, jakby podłoga trzęsła się i rozżarzała z każdym moim krokiem.
Cholerna Michelle!
Czy ona musi być taka?!
Czemu nic nie może być, chociaż raz po mojej myśli?!
Pomagam jej, robię wszystko co zechce i uwielbiam to, ale jestem tylko...
No właśnie...
Kim jestem?!
Kim ja dla niej jestem?!
Mogłyby mi dać to jasno do zrozumienia.
Chociaż, może lepiej nie...
Sam już nie wiem, czego chcę...
Michelle też nie wie, przecież to widzę.
Kręciłem się po szpitalu w poszukiwaniu telefonu.
Wszyscy patrzyli się na mnie jak na wariata, przynajmniej tak mi się wydawało.
W końcu, po nieudanej próbie odnalezienia czegoś skąd mógłbym zadzwonić do chłopaków, opadłem zrezygnowany na plastikowe krzesełko w poczekalni.
Oparłem brodę o ręce.
Przyglądałem się przez chwilę temu, co dzieje się w szpitalu.
Seksowne i te mniej seksowne, pielęgniareczki w białych fartuszkach krzątały się po korytarzu.
Spacerowali tu też starzy ludzie, dzieci w pidżamach i dumni doktorzy, buce z twarzy o wrednych, sarkastycznych minach.
Doprawdy, obserwowanie tego wszystkiego było świetną rozrywką...
Musiałem po prostu zająć czymś myśli.
Zauważyłem też tego pieprzonego chłopaczka, który pozwolił sobie na flirtowanie z Michelle.
Zmarszczyłem brwi i zmroziłem go spojrzeniem.
Uśmiechnął się wrednie i ruszył dalej w swoim kierunku.
Westchnąłem zrezygnowany.
-Cześć! - usłyszałem.
To było do mnie?
Rozejrzałem się po pomieszczeniu.
Nikogo nie zauważyłem, ale kiedy chciałem wrócić do swojej wcześniejszej pozycji, zauważyłem czarną czuprynę.
Przyjrzałem się 'jej; z zaciekawieniem.
Należała do małej dziewczynki.
Miała ona, na oko 5-6 lat, ale nie znam się na dzieciakach, więc...
Siedziała na krzesełku, machając chudymi nóżkami, odzianymi w wełniane getry.
Czarne, krótkie włosy, obcięte na fryzurę, chyba potocznie zwaną pieczarką, opadały jej na pyzatą buzie.
Wpatrywała się we mnie dużymi, błękitnymi, wyłupiastymi oczami zza szkieł dużych okularów w grubych, granatowych oprawkach.
Nie wiedziałem, co mam zrobić...
Nienawidzę małych dzieci, z resztą to chyba nie jest normalne, jak dorosły facet rozmawia z obcą małą dziewczynką...
-Nie umiesz mówić? - powiedziała piskliwym głosikiem, uporczywie się we mnie wpatrując.
Czułem złość, ale również rozbawienie w towarzystwie tego dziwnego dziecka.
Trochę mnie wkurzała.
Zdecydowanie wolałem małe, nieśmiałe dzieci, od takich, jeśli już miałbym wybierać.
Spojrzałem na nią.
-No halo, co się dzieje?! - zapytała, unosząc głowę i popatrzyła mi prosto w oczy.
-Co tu robisz mała? - mruknąłem.
-Żadna mała, a poza tym pierwsza zadałam pytanie...
Parsknąłem śmiechem, a dziewczynka zrobiła obrażoną minę.
-Zrobiłem chyba 'niedobrą rzecz' i nie wiem, jak to naprawić, i co dalej robić - śmiałem się w myślach sam z siebie, zwierzam się małemu dziecku, serio...
Mała przyglądała mi się z filozoficzną miną.
-To chyba poważna sprawa... Mów dalej - powiedziała poważnie, poprawiając się na fotelu.
Co ja wyrabiałem?
Rozmawiam z obcym dzieciakiem i poczułem chęć zwierzania się mu?
-No mów, proszę! - mała zrobiła błagalną minę.
Uśmiechnąłem się.
-Moja przyjaciółka złamała sobie nogę i przyjechałem z nią do szpitala... - zatrzymałem się na chwilę i spojrzałem na dziewczynkę, słuchała zainteresowana - bardzo ją lubię, jest śliczna i...
-Zakochałeś się... - powiedziała i założyła nogę na nogę.
-Nie... To chyba nie tak - tłumaczę się dziecku, no świetnie.
-To nie było pytanie - odparła mała pewnie.
Zaśmiałem się.
-Miałem zamiar przekazać jej coś ważnego, więc ją pocałowałem, ale ona...
Zrobiło mi się smutno na wspomnienie tamtego.
Jak mogłem być taki głupi?
-Gdzie ona teraz jest? - zapytała.
-Tam, w sali na końcu korytarza... - wskazałem palcem na drzwi.
-To na co czekasz? - powiedziała wesoło.
Bycie dzieckiem jest takie proste.
Uśmiechnąłem się znowu.
-Myślisz, że ona tego chce?
-Nie wiem, jestem tylko dzieckiem, ale babcia zawsze mówiła, że my jesteśmy 'właścicielami' swojego życia i to od nas zależy, co się wydarzy i co będzie dalej...
Zaskoczyła mnie.
Spojrzałem na nią z dziwnym wyrazem twarzy.
-Dzięki mała - odparłem.
-Nie ma za co - powiedziała i zaczęła szukać czegoś w małym, pluszowym plecaku.
Wróciłem na ziemię i zaczęła zastanawiać mnie pewna rzecz, zapytałem:
-A w ogóle, co tutaj robisz? Jesteś sama?
Dziewczynka uśmiechnęła się i poprawiła duże okulary.
-Nie, nie... Będę się już zbierać... - podniosła się z krzesełka.
Wyjęła z plecaka zeszyt w różowej okładce, wydarła z niego kawałek kartki i podała go mnie.
-Proszę, podpisz mi się tutaj, moja siostra nigdy mi nie uwierzy, kogo tu spotkałam i przy okazji zaoszczędzę pieniądze na prezent urodzinowy dla niej - uśmiechnęła się słodko.
Odwzajemniłem uśmiech, chociaż byłem trochę zaskoczony.
Nigdy nie pomyślałbym też, że małe dzieci potrafią wprawić człowieka w tak pozytywny nastrój...
-Dla kogo mam napisać? - zapytałem.
-Dla głupiej Amy...
Zaśmiałem się.
-Może być, bez głupiej?
-Jak musi... - spuściła głowę.
Naskrobałem swój podpis na kartce i podałem ją małej.
Rozchmurzyła się.
-Wielkie dzięki, to cześć! - powiedziała i odwróciła się.
-Też dzięki... mała - powiedziałem cicho już sam do siebie i popatrzyłem w stronę oddalającej się dziewczynki.
Obejrzała się przez ramię i uśmiechnęła się.
-No na co czekasz?! Idź - krzyknęła wesoło i pobiegła w stronę wind.
Westchnąłem.
Czułem się teraz lepiej.
Wstałem z miejsca i ruszyłem w kierunku sali 123.
Młoda lekarka wychodziła właśnie od Michelle.
Nie do wiary, aby małe dziecko doradzało dorosłemu facetowi, co ma robić...
Odczekałem aż kobieta się oddali.
Podszedłem pod drzwi i zapukałem.


To nie możliwe!
Zostałam nauczona, przez życie, że marzenia się nie spełniają...
Nie takie marzenia...
A tymczasem stoję tu z Duffem McKaganem, tym Duffem McKaganem, przytulam się do niego, a on twierdzi, że mnie kocha.
Ile razy musiał to mówić kobietom...
On w ogóle jest trzeźwy?
I czy ja go kocham?
Oczywiście, że go 'kocham'.
Miliony dziewczyn na całym świecie go 'kocha'.
A jednak, jakimś dziwnym trafem, to ja tu stoję.
To dalej wydaje mi się takie nierealne, mam wrażenie, że zaraz się skończy, tak szybko, jak się zaczęło...
Jednak ta druga część mnie próbuje krzyczeć, że warto zaryzykować.
Duff to nie jest zwykły mężczyzna i nie mam nic więcej do stracenia, zła częścio Ruth Harris - jeden zero dla ciebie!
Oderwaliśmy się od siebie Duffem.
Popatrzyłam w jego oczy.
Objęłam delikatnie jego twarz dłońmi, jakbym sprawdzała, czy jest prawdziwa...
Uśmiechnął się.
Te drobne gesty w zupełności mi wystarczyły, mogłam trwać z nim tak bez końca, ale...
-Ruth, to co teraz? Będziemy tu tak stać? - zapytał.
O ironio!
Uśmiechnęłam się.
-Już się znudziło? Zaczekaj no, przecież miało być powoli...
-No tak, no tak... - spuścił głowę - a nie jest ci zimno?
Fakt, chyba było mi zimno, ale z wrażenia o tym zapomniałam, zapomniałam też, że w ogóle istnieję i że niedługo muszę wrócić do domu, a raczej już dawno powinnam tam być.
Nie wiedziałam, gdzie podziewa się ten cholerny Glenn...
Zmartwiłam się.
Duff zauważył to, chwycił mój podbródek i spojrzał mi w oczy.
-Co jest?
-Muszę wracać... - odparłam - nie jestem pełnoletnia, zapomniałeś? Mama na mnie czeka... w domku, zmartwiona z obiadkiem... - odparłam smutno z nutą sarkazmu.
-Dobrze, chodźmy już - wyciągnął dłoń.
Chwyciłam ją pospiesznie i skierowaliśmy się w stronę baru.
-A nie wiesz, gdzie może podziewać się Glenn? - zapytałam.
-A tak, widziałem go, był w barze, kiedy...
Zdziwiłam się, był tam?
Przecież miał mnie niby 'pilnować', zawieść grzecznie do domu...
Widział nas w ogóle?
Weszliśmy do Rainbow.
Zastanawiałam się, czy Glenn jeszcze tu jest?
Rozejrzałam się po wnętrzu baru, ściskając dłoń Duffa.
Znalazłam odpowiedź na moje pytanie.
Dostrzegłam Glenna. Zataczał się pod blatem baru, zwinięty w embrionalną pozycję.
Puściłam Duffa i szybko podbiegłam do niego przerażona.
-Matko, Glenn! - krzyknęłam, kucając przy chłopaku.
Odgarnęłam grzywkę z oczu i potrząsnęłam nim lekko.
Rozmowy ucichły i oczy wszystkich skierowały się na mnie.
Duff szybko znalazł się przy moim boku.
Zupełnie nie wiedziałam, co robić, patrzyłam na niego przerażona.
Dostrzegł nas Andrew i pospiesznie skierował się w naszą stronę.
-Ruth, nie rób scen, proszę - odparł ze spokojem - nic mu nie będzie, on tylko 'świętuje' kolejny 'udany' dzień w pracy - codzienność...
Andrew słabo posługiwał się sarkazmem.
Poczułam smutek...
Glenn to świetny gość, znam go zaledwie jeden dzień, a zdążyłam mu zaufać i naprawdę go polubić... Tak mało o nim wiem, ale Andrew jest jego przyjacielem, zatem dlaczego robi coś takiego...
Dlaczego on niczym się nie przejmuje...
W gardle poczułam dławiącą gule.
Duff patrzył na mnie z wyczuwalną troską.
-Ruth...
-Duff... Ja muszę wrócić... - powiedziałam tłumiąc łzy.
Znowu mam płakać...
Wstał pospiesznie.
-Dobrze, chodź! Ja cię zawiozę...
Podał mi rękę i pomógł mi wstać.
Nie wiedziałam gdzie mnie prowadzi.
Szłam z nim ramię w ramię bez słowa, znów przez całe Rainbow.
Przystanęliśmy przed ciemnymi drzwiami z zakazem wstępu, napisanym na białej tabliczce przyklejonej taśmą do drzwi.
Otworzył je przede mną.
Zdziwiłam się, nawet nie były zamknięte?
Wyszłam na długi, wąski korytarz.
Duff wślizgnął się za mną i ruszył przed siebie ciągnąc mnie za rękę.
Mówił coś, ale nie potrafiłam się skupić na jego słowach.
Nawet nie zauważyłam, że weszliśmy do jakiegoś pomieszczenia.
Rozejrzałam się.
Było tu pełno różnych instrumentów, pod ścianą stały dwie znajome gitary, a pod małym oknem zestaw perkusyjny. Pod przeciwległą ścianą, stała natomiast stara, zielona kanapa.
Duff błąkał się po pokoju, szukając czegoś.
Stałam zdezorientowana.
Twarze wszystkich w pomieszczeniu zwróciły się w moją stronę.
Przeleciałam po nich szybko wzrokiem.
Na kanapie siedział rozłożony Axl, obok niego Slash z butelką whiskey w ręce, a w rogu skulony Izzy z gitarą.
Na podłodze siedział Steven i bawił się pałeczkami od perkusji, obok leżał Dave Sabo z rudą, chichoczącą kobietą przy boku.
Moja mina musiała być straszna, bo Slash oderwał się od swojego ulubionego zajęcia i zwrócił się do mnie:
-Co się stało?
Nie wiedziałam co powiedzieć.
Duff stanął na środku pokoju.
-Nie ważne - powiedział - biorę auto - zakręcił breloczkiem z kluczykami na palcu wskazującym i chwycił je w dłoń.
Wziął mnie za rękę i wyprowadził stamtąd.
-Nie przejmuj się niczym - szepnął mi do ucha.
Wyszliśmy tylnym wyjściem na strzeżony parking.
Próbowałam poukładać sobie wszystkie myśli w głowie.
Skierowaliśmy się do lśniącego, czarnego vana.
Duff otworzył przede mną drzwi od strony pasażera.
Milcząc wślizgnęłam się na siedzenie.
Spojrzałam na niego.
Miał jakby zatroskaną minę, ale byłam niepewna, nie umiałam jeszcze czytać z jego gestów.
Pochylił się nade mną i powiedział:
-No, co jeszcze?
Westchnęłam.
On tak mało o mnie wie.
-Duff...Powinnam dawno być już w domu, matka mnie chyba zabije, taksówkarz i mój jedyny znajomy tutaj, uparł się, że mnie 'przypilnuje', a leży pijany, czy tam nie wiadomo co, pod stołem...Nie znam tego miasta i...
Duff słuchał tego wszystkiego z poważną miną.
-I żadnych dobrych stron?
Uśmiechnęłam się blado.
-Jest jedna... - pociągnęłam go za kołnierz kurtki w swoją stronę.
Nasze twarze dzieliły tylko centymetry.
Cmoknęłam go lekko w usta.
Nawet nie wiem, dlaczego to zrobiłam, po prostu zapragnęłam go pocałować...
Jego bliskość nie krępowała mnie już tak bardzo, czułam się bezpiecznie i bardzo mnie to cieszyło.
Spojrzał na mnie z uśmiechem.
Czy dostrzegłam szczęście w jego oczach?
Zamknął drzwi od strony pasażera, okrążył samochód i wszedł na swoje miejsce.
-Wszystko będzie dobrze - powiedział i położył swoją dłoń na mojej.
Włączył radio, skąd dochodziły stłumione dźwięki ballady Nazareth.
-Ruth... - powiedział cicho - czy teraz mogę cię nazywać już moją dziewczyną?
Uśmiechnęłam się i przymknęłam oczy.

***
Wrr - czuję złość!
Jakoś wymusiłam ten rozdział, to takie 'wypełnienie luki', bo mam dobry pomysł na następny i powiedzmy, że 'nieźle rozkręcę akcję' XD przynajmniej tak mi się wydaję.
Egzaminy już minęły, więc WOLNOŚĆ (mam nadzieję, że trzymałyście kciuki, bo jak niee XD)!

Ps1:Historia, to zuo wcielone!

Ps2:Specjalnie dla kochanej Jessici McKagan (przepraszam, nie wiem czy dobrze odmieniłam twój 'nick') wątek z Bazem i Michelle, mam nadzieję, że mi go wybaczysz XD





^^
MIŁEGO WIECZORU:3








2 komentarze:

  1. I jestem u Ciebie drugi raz dzisiejszego dnia! Dzięki, że poinformowałaś. :)

    Ejej jaki wyszczerz na ryju *-* Duff i Ruth.
    Zakochałam się w tym opowiadaniu, wiesz? Strasznie miło i przyjemnie się je czyta. Jest ciekawie, a to jest ważne. Jak na 'lukę' między rozdziałem 'x', a 'y' to bardzo fajna ta luka. ;) No i jeszcze napisałaś, że rizkręcisz akcję i powiem Ci, żeja jużnie mogę się doczekać kolejnego rozdziału! C: Pozostało mi jużtylko czekać z niecierpliwością i życzyćCi mega dużo weny. Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Martyno, Kochana, Moja, Złota!
      Nawet nie zauważyłam, że skomentowałaś moje wcześniejsze rozdziały (to moje rozgarnięcie),
      Ach tyyy ;>
      Tyle komplementów...
      Dziękuję ci bardzo za wszystkie, bardzo się cieszę, że się podoba i że nie możesz się doczekać :)
      Pozdrawiam ^^

      Usuń