piątek, 29 listopada 2013

Rozdział IX

Sebastian warknął na chłopaka setny raz, po czym odepchnął mnie i usadowił się obok Michelle.
Zdawało się, że wygląda już lepiej.
Razem z Izzym staraliśmy się usztywnić jej delikatnie nogę o czym nie miałem pojęcia i nie wiedziałem skąd Izzy umie 'takie coś', ale chwała mu za to.
-Michelle, ok? Jesteś pewna, że mam zostać? - zwróciłem się w stronę dziewczyny.
Sebastian zmroził mnie spojrzeniem.
Jego zazdrość mnie denerwowała.
Czy ja wyglądam na kogoś, kto chce przelecieć wszystkie ładne laski na ziemi?
Bez komentarza...
Michelle uśmiechnęła się delikatnie, potaknęła w moją stronę i złapała Sebastiana zdrową ręką za ramię.
Baz odwrócił się w jej stronę z uśmiechem.
Nie jestem psychologiem, to pewnie, ale zupełnie nie mogłem odczytać ich zachowania.
Westchnąłem.
-Zawieś ich do szpitala na Beverly Blvd - zwróciłem się do kierowcy.
Przytaknął i wsiadł do auta.
Cóż, wydawał się całkiem w porządku.
Odjechali.
Zastanawiał mnie fakt, jak Sebastian zachowa się w szpitalu, może powinienem jednak pojechać...
Chociaż...
Dobra, mniejsza o to.
Kopnąłem puszkę na mojej drodze i skierowałem się w stronę baru.
Co to za życie... Non stop jakieś zmartwienia...
Śmieszne, poczułem się, przez chwilę jak zwykły człowiek, ale teraz, uwaga:
Nastąpi powrót gwiazdy rocka!
Chyba...


Cóż, może nie jestem takim nudnym człowiekiem skoro po raz setny wybucham śmiechem, siedząc przy stoliku z 'nowymi znajomymi'.
Nie da się ukryć, że śmiech jest trochę sztuczny, bo czuję się co najmniej dziwnie, ale dobrze się bawię, a to nowość.
-Przepraszam? - usłyszałam znajomy głos i razem z 'moimi towarzyszami' obróciliśmy się w jego kierunku.
Przed naszym stolikiem stał Andrew z rękami skrzyżowanymi na piersi.
-Tak? - zapytał Axl, nonszalancko unosząc szklankę z whiskey do ust.
-Obawiam się, że ten stolik jest zajęty - Andrew przyjął 'wojowniczą postawę'.
Z pewnością posada kelnera w barze Rainbow, nie należała do najlepszych, ale chyba zmagania z klientami są tu na porządku dziennym.
-No przecież widać, że tak - powiedział Slash, rozkładając się wygodnie na siedzeniu.
Spojrzałam na Andrew'a niepewnym wzrokiem.
Mowa ciała jest mi zupełnie obca, więc jak mam mu dać w delikatny znak, żeby sobie poszedł?
Przecież, nic mi nie zrobił i dopiero go poznałam to nie mogę być niemiła.
Ech, obcowanie z ludźmi jest niezwykle trudnym zadaniem.
On i Glenn chcą mnie 'ochronić' przed tym wszystkim, no przynajmniej w chwili obecnej, ale nie miałam pojęcia, że ten barman tak się w to zaangażuje.
Czy on nie ma własnych zajęć? Musiał akurat teraz?
-Andrew... - zaczęłam niepewnie.
Slash i Axl spojrzeli na mnie ze zdziwieniem.
No tak, nie mogli przecież wiedzieć, że to o mnie mu chodzi.
Po chwili obaj wymienili porozumiewawcze spojrzenia i uśmiechnęli się łobuzersko.
Uwaga, obserwuję:
ręka rudego i mulata w tym samym czasie unosi się nade mną i delikatnie opada...
Co?!
Chwila, oni mnie obejmują?
Dobra Ruth, spokojnie, rób dalej dobrą minę do złej gry.
Uśmiechnęłam się, a raczej dziwnie skrzywiłam.
Andrew popatrzył na nas dziwnie.
-To nasza przyjaciółka! - wykrzyknął Axl i zbliżył się do mnie.
Starałam się zachować dystans, ale odsuwając się od rudego trafiałam głową na klatkę piersiową Slash'a.
Chłopaki mieli niezły ubaw, ale ja już mniejszy.
-Ruth, jesteś pewna, że ich znasz? Tak, normalnie, osobiście? - Andrew był zakłopotany.
Zrobiło mi się go żal.
Zastanawiała mnie też reakcja Glenna, przecież tyle mu o 'nich' opowiadałam.
To nie może się dobrze skończyć...
Nagle zauważyłam, że wysoka postać zbliża się w naszą stronę.
Duff McKagan miał na twarzy coś pomiędzy rozbawieniem, a lekkim zdezorientowaniem.
Slash posłał mu ukradkowe spojrzenie.
Jakoś się ucieszyłam, że go tu zobaczyłam spowrotem.
-Ruth! - powiedział wesoło - co ty tu robisz?
Pamięta moje imię!
Zrobiło mi się dziwnie na myśl o tej sytuacji w hotelu... Może nie żałowałam, ale nie wiedziałam jak się po tym wszystkim do niego zwracać, co robić?
Andrew oddalił się ze skwaszoną miną, mrucząc pod nosem coś, że jak będziemy czegoś potrzebować, to wiemy gdzie go szukać.
Duff usiadł obok Slasha i nalał sobie whiskey do wolnej szklanki.
-Chyba możecie ją już puścić - powiedział puszczając mi oko.
Chłopaki westchnęli i we trójkę wybuchnęli gromkim śmiechem.
Jaki on jest przystojny!
Ten uśmiech!
To wszystko z bliska!
Dzieli mnie od niego tylko Slash...

(Michelle)
-To złamanie z przemieszczeniem, nie takie poważne jak myślałem, ale będziemy musieli operować - powiedział siwy lekarz w okularach, przytrzymując moje zdjęcie rentgenowskie ku górze w stronę światła - takie złamania zwykle składa się operacyjnie.
Szczerze, to mało mnie teraz obchodziło, co mają zamiar ze mną zrobić...
Wyginałam się z bólu na siwej kozetce, a on wyciągał jakieś coraz to dziwniejsze wnioski z tego zdjęcia.
Zawsze zastanawiało mnie to, czy ten ton bez emocji jest zupełną naturalnością u lekarzy, czy przychodzi z doświadczeniem zawodowym.
Baz spojrzał na mnie z przestraszoną miną, ja pozostawałam niewzruszona.
Nie pierwszy raz coś sobie złamałam i nie pierwszy raz miałam przejść operację.
Najgorsze jest to, że będę musiała zostać w szpitalu...
Nienawidzę szpitali, ale chyba z innych powodów niż wszyscy - mam na myśli empatię czy strach, po prostu czuję znudzenie tym wszystkim. Byłam bardzo chorowitym dzieckiem i całe swoje dzieciństwo spędziłam w szpitalu.
Było mi teraz tylko szkoda kochanego Baza.
Za dużo się o mnie martwił, nie powinien się tak mną przejmować.
-Jest pani pewna, że mam nie zawiadamiać nikogo z rodziny?
Zmarszczyłam brwi.
-Ja nie mam... - zaczęłam.
-No przecież jestem! - Baz przerwał mi w połowie.
Spojrzałam na niego i z tej łobuzerskiej miny wyczytałam, że ma jakiś plan.
Chwycił moją dłoń, skrzyżowaliśmy palce i uśmiechnęliśmy się do siebie.
Ledwo powstrzymywałam śmiech, widząc zapał Baza i mnie lekarza.
-No dobrze, zapiszę tylko pani nazwisko i wyjdę po pielęgniarkę.
-Michelle Bach - powiedział Sebastian pewnie z uśmiechem.
Parsknęłam śmiechem, modliłam się, żeby lekarz stąd szybko wyszedł.
Zanotował coś w notesie, popatrzył na nas dziwnie i opuścił swój gabinet.
Odczekaliśmy chwilę, odliczając jego kroki i wybuchnęliśmy śmiechem.


Cały czas nie mogę uwierzyć w to, co się dzieje...
Siedzę sobie, jak gdyby nigdy nic, przy stoliku w barze Rainbow z wokalistą, gitarzystą i basistą najniebezpieczniejszego zespołu świata.
Siedzę z nimi, rozmawiam i śmieję się, jakbyśmy znali się od lat.
Wyłapuję, też pojedyncze spojrzenia Duffa w moim kierunku.
Ciekawe, co on sobie myśli w tej swojej tlenionej, blond główce...
Oparłam się o skórzane oparcie kanapy i westchnęłam.
Grzywka uniosła się pod naciskiem powietrza z moich ust.
Patrzyłam na chłopaków w otoczeniu siwego dymu.
Byli piękni jak zawsze...
Przeżywałam, jakby deja-vu.
Tyle razy wyobrażałam sobie tego typu sytuacje, podczas ucieczki od realnego świata.
Czułam, że słabnie moja samokontrola i jeżeli jakimś cudem zostałabym z Duffem sama, mogłabym nie wytrzymać, co nie byłoby dla mnie raczej, z jednej strony korzystne.
Te myśli dają wyraźny znak, że siedzę tu za długo.
Mam nadzieję, że Glenn wkrótce po mnie wróci.
Czy ja nie mogłabym się raz w życiu z czegoś cieszyć?

***
Ach,
Powiem tak:
Szkoda gadać XD
Nic mi się tu nie podoba!
Rozdział jest jednym z dłuższych, ale za to jaki nudny!
Pisałam go cały tydzień, w chwilach wytchnienia pomiędzy lekcjami, a nauką...
Możecie mi powiedzieć, do czego mi się przyda w życiu to, że półprosta nie ma środka symetrii, albo przedstawianie graficzne promienia odbitego w zwierciadłach kulistych ;_;

Nie wiem, czy nie ma błędów, czy w dobrych miejscach są kropki, przecinki, albo czy są miejsca gdzie wcale ich nie ma, a być powinny,
Nie mam już siły,
Jestem dziś pierwszy raz w domu od rana, bo marzłam na wolontariacie do późna,
a więc PROSZĘ O ZROZUMIENIE i
MIŁEGO WEEKENDU c:




PS: Mam nadzieję, że idzie wytrzymać z moim wiecznym pesymizmem i długimi zażaleniami - przepraaaaszam :c ale ja już taka jestem







5 komentarzy:

  1. Przyjemny rozdział, co ty chcesz .__.
    Wątek Ruth i Duffa robi się coraz bardziej interesujący :>
    Dodawaj rozdziały często, ja lubię to opowiadanie coraz bardziej z każdym rozdziałem! :D
    Życzę taaaakiej weny ♥
    Ja na wolontariacie będę marznąć jutro.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, to miłe co mówisz, ale mi tu czegoś brakuje XD
      Postaram się następnym razem.
      A rozdziały chciałabym dodawać nawet codziennie, gdyby one już wszystkie istniały na kartce, a nie w mojej głowie i gdybym miała czas ;_;
      ach, a próbne egzaminy are coming,
      Czy tylko ja uważam, że szkoła ludzi ogranicza... :c
      PS: proszę się jutro ciepło ubrać, a nie jak ja dziś...
      Pozdrawiam ^^

      Usuń
  2. 'Czy ja wyglądam na kogoś, kto chce przelecieć wszystkie ładne laski na ziemi?' - Tak, Duff, wyglądasz na takiego kogoś xDDDD
    ~~~
    So, wpadłam ostatnio na Twojego bloga, przeczytałam wszystkie rozdziały i dorzucam kolejne opowiadanie do swojej listy! ;D Zajebiście piszesz, a fabuła z pewnością odznacza się oryginalnością ;) Bardzo mi się podoba <3 A ja już jestem fanką Glenna x'D Także tego.. Obserwuję cię B|

    Ps: Mogłabyś informować o nowych notkach na moim blogu, proszę? ; *

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oh God,
      Dziękuję, dziękuję, dziękuję :)
      Jasne, że będę informować, a ponieważ ja ciebie również obserwuje to mnie też informuj, dobrze?

      Usuń
  3. No wyjekurwabiste!
    'Czy ja wyglądam na kogoś, kto chce przelecieć wszystkie ładne laski na ziemi?' - Nieeeeee wcaaale xDDD
    Ej zaczyna się robić coraz ciekawiej na linii Ruth-Duff. I to ja rozumiem! :D
    Czytam dalej! Walić naukę XD

    OdpowiedzUsuń