niedziela, 12 stycznia 2014

Rozdział XVI

Pospiesznie wróciłam po Nadien, korytarzem od strony sceny.
Na moje szczęście stała tam, gdzie wcześniej.
Tylko nie było już barierki, tłumu i ich dzikich okrzyków.
Wszystko jakby ucichło.
Wyłapywałam pojedyncze osoby, które szemrały coś między sobą na mój widok.
No ładnie...
Duff mnie załatwił, chociaż, nie powiem, żeby to nie było miłe...
Uśmiechnęłam się pod nosem.
Nadien stała ze skrzyżowanymi rękami.
Kiedy mnie spostrzegła odwróciła się w przeciwnym kierunku.
Westchnęłam i odchrząknęłam.
Nadien zmrużyła oczy i obdarzyła mnie gniewnym spojrzeniem.
-Nie odzywam się do ciebie Ruth Harris... - powiedziała poważnie.
No oczywiście, że mogłam się tego spodziewać.
Złapałam ją za rękę.
Cofnęła ją z obrażoną miną.
-Nadien... - mruknęłam błagalnym tonem...
Ech, jeszcze mi tego brakowało, żeby przyjaciółka, która przyjechała tu tylko na kilka dni obraziła się na mnie... Niby miała za co, ale... to nie moja wina.
Nadien wywróciła oczami i uśmiechnęła się do mnie łobuzersko.
-No, Ruth Harris... - robiła to celowo - kogo jak kogo, ale jego bym się nie spodziewała...
Uśmiechnęłam się delikatnie.
Nadien zmarszczyła brwi.
-Szczęście masz, że chociaż po mnie wróciłaś - wymruczała znów tym tonem.
-Przepraszam - usłyszałam znajomy, kojący głos.
Odwróciłam się przez ramię.
Duff szedł w naszą stronę z uroczym uśmiechem.
Objął mnie w pasie.
-Przyszedłem cię wesprzeć w negocjacjach - powiedział specjalnym, głośniejszym szeptem.
Parsknęłam śmiechem.
Nadien uśmiechnęła się nieśmiało.
Chyba pierwszy raz w swoim życiu.
Duff wyciągnął dłoń w jej kierunku.
-Cześć, mów mi Duff! - rzucił wesoło.
Nadien wyciągnęła drżącą dłoń, wydukała cicho swoje imię i spiekła raka.
Wymieniliśmy z Duffem spojrzenia.
-Idziemy tam? - wskazał ręką na tyły sceny - chłopaki chcieliby znać wasze opinie - puścił Nadien perskie oko.
Pokiwałam głową i chwyciłam przyjaciółkę za rękę.
Duffy objął mnie i ruszyliśmy do chłopaków.
-To jeszcze nie koniec Ruth, policzymy się później - Nadien szepnęła mi cicho do ucha i uśmiechnęła się łobuzersko.
Rozglądała się w około całą drogę, kurczowo ściskając moją dłoń.
Duff przystanął przy drzwiach, prowadzących do garderoby i nacisnął klamkę.
-Ruth, jak wyglądam? - szepnęła mi do ucha Nad.
Parsknęłam śmiechem, za co dostałam z piąstki w ramię.
Zmarszczyłam brwi.
-Widzieli mnie, to i ciebie przeboleją.
-Dzięki wiesz - odparła z sarkastyczną miną.
Weszliśmy do środka.
Nadien nieśmiało trzymała się z tyłu.
Chłopaki wesoło gawędzili, śmiali się głośno i pili w najlepsze, rozłożeni na miękkich sofach.
-Opijamy swoje 'zwycięstwo' - powiedział Duff, rzucił się na aksamitną kanapę i pociągnął mnie za sobą.
Zadrżałam.
-Cudownie wyglądasz - szepnął mi do ucha, wplatając palce w moje włosy.
Uśmiechnęłam się łobuzersko.
Odwróciłam się przodem do reszty, a głowę oparłam o jego klatkę piersiową.
Przyglądałam się Nadien.
Została na środku całkiem sama i ilustrowała chłopaków przerażonym spojrzeniem.
Moja biedulka.
Wyglądała, jakby chciała zapaść się pod ziemię.
Pragnęłam oszczędzić jej tych cierpień, ale widocznie nie tylko ja, bo Slash uśmiechnął się i zwrócił do mnie.
-Ruth, przedstawisz koleżankę?
Odwzajemniłam uśmiech.
-Oczywiście - wstałam - chłopaki, macie przed sobą najcudowniejszą kobietę na całym świecie, wytrzymała ze mną to i z wami wytrzyma - puściłam perskie oko do Nadien, uśmiechnęła się blado - moja ukochana, jednyna w swoim rodzaju, najlepsza przyjaciółka - Nadien.
Czwórka chłopaków zaczęła wiwatować z łobuzerskimi uśmiechami, tylko Axl siedział nieruchomo na oparciu przeciwległej kanapy i przyglądał się mojej Nad, nie mrugając nawet.
Zmarszczyłam brwi.
-Nadien, a to Slash, Duff, A...
-Ruth, naprawdę nie musisz - zaśmiała się dźwięcznie.
Cieszyłam się, bo wydawało mi się, że już 'wraca'.
Slash wstał i wesoło podskakując przemierzył dystans z kanapy do Nadien.
Skłonił jej się, chwycił jej dłoń i pocałował.
-Miło poznać - uśmiechnął się łobuzersko.
Nadien parsknęła śmiechem, a za nią my wszyscy, no za wyjątkiem Axla, który uśmiechnął się tylko blado i wywrócił oczami.
Steven przepchnął Slasha z łobuzerskim uśmiechem i przytulił Nadien, tak jak wtedy mnie.
Uśmiechnęłam się i wtuliłam w Duffa, a on pocałował mnie w głowę.
Spojrzałam na niego kątem oka.
Uśmiechnął się delikatnie.
Ach, zatopiłam się w tym uśmiechu, żyłam w tej chwili pełnią szczęścia.
Zobaczymy jak długo...
Dobra Harris idiotko przestań i wróć na ziemię.
Coś mnie ominęło?
Wesoła trójka gawędziła z Nad, a moja kochana przyjaciółka uśmiechała się słodko i co chwila wybuchała cudownym, dźwięcznym śmiechem.
Rudy wciąż przyglądał się wszystkiemu z dziwną miną.
On siedział nieruchomo?
On nic nie mówił?
To do niego niepodobne...
Pokiwałam na Duffa palcem, dając mu znak, żeby się pochylił.
-Co z Axlem? - szepnęłam mu do ucha.
Spojrzał na mnie i uśmiechnął się łobuzersko.
Widziałam, że jakiś poroniony pomysł rodzi się właśnie w tej blond główce.
Obserwowałam go uważnie z tym samym uśmiechem co on.
Chwycił ozdobnie haftowaną poduszkę i niezdarnie rzucił nią w rudego.
Poduszka leciała chwiejnie, jakimś dziwnym zygzakiem, trafiła jednak celnie w twarz Axla, bo zapatrzony rudzielec nie raczył zrobić nawet uniku.
Dopiero kiedy poczuł materiał na swojej twarzy, zmarszczył brwi i odwrócił się w naszą stronę.
-Zajebać ci McKagan, pało?! - warknął.
Wszyscy wybuchliśmy śmiechem.
-Doprowadzam cię tylko do porządku Rose - mówił Duff, nie mogąc powstrzymać śmiechu - nie raczysz się nawet przywitać?
Axl zrobił obrażoną minę.
Spojrzał w stronę Nadien i zilustrował ją przenikliwie od góry do dołu.
Miała wypisane na twarzy zakłopotanie i przerażenie.
Zaraz wstanę do tego rudego gnojka!
Tylko ja wiedziałam, jak zależało jej na tym kutasie...
Wiedziała o nim może nawet więcej, niż on sam o sobie.
Rudy wstał gwałtownie.
-Pierdolę was! - rzucił w naszą stronę i wyszedł z garderoby trzaskając drzwiami.
Wszyscy spojrzeliśmy po sobie.
Oczy Nadien wyrażały smutek i błyszczały niebezpiecznie.
No tak, tego jeszcze brakowało, żeby płakała przez niego, zanim jeszcze zdążyła go poznać.
Usiłowałam wstać, ale Duff znów pociągnął mnie w swoją stronę.
Zmarszczyłam brwi.
-Co robisz? - warknęłam cicho lekko poirytowana - nie widzisz, że muszę iść?
Duff przyglądał mi się uporczywie z powagą.
Co z wami wszystkimi jest dziś nie tak?!
-Poradzi sobie.. - szepnął.
Odwróciłam się w stronę Nadien.
Uśmiechała się, zagadywana przez zanadto wesołego Slasha.
Mulat mrugnął do mnie.
Rozchmurzyłam się lekko.
-Widzisz...
Spojrzałam na Duffa kątem oka.
Może lepiej niech się narazie nie odzywa, jeszcze go tu pogryzę...
Żałowałam swojego zachowania, ale... martwiłam się o przyjaciółkę, chciałam, żeby było jej tu dobrze.
Slash trącił Nadien łokciem i wskazał na mnie.
Popatrzyła zdezorientowana, po czym uśmiechnęła się delikatnie i skierowała uniesiony kciuk ku górze.
Nie, nie zostałam przekonana.
-Zabieramy ją do baru! - wykrzyknął Slash wesoło.
Co?!
Dokąd?!
Z nimi do baru?
To się nie może dobrze skończyć.
Uniosłam rękę, na znak protestu.
Jednak Nadien, nie zwracając na to uwagi, odwróciła się i skierowała w stronę wyjścia.
Duff delikatnym gestem opuścił moją rękę.
-Zostaw! - warknęłam.
Znów jestem dla niego niemiła...
Jak ja mu to wynagrodzę...
-Ruth, proszę... - szepnął mi do ucha.
Odwróciłam się do niego.
Nie mogłam się pohamować, w działających we mnie negatywnych emocjach.
-Co ty wyprawiasz?! Myślisz tylko o sobie?! - skrzyżowałam ręce na piersiach.
-Ja myślę o sobie?! - tak, osiągnęłam to, co chciałam...
Zdenerwowałam jedną z najważniejszych osób w moim życiu.
Brawo Ruth!
Jeszcze nie zdążyliśmy się dobrze poznać, a już się kłócimy i to w dodatku oczywiście przeze mnie...
Jestem głupią idiotką...
Spojrzałam na niego.
-Masz całkowitą rację... Myślę tylko o sobie! Tylko dla siebie chcę tego wszystkiego! Tylko dla siebie chcę szczęścia! Oczywiste... Dlatego, zamiast tu z tobą leżeć, słuchać cię, całować twoje delikatne usta i zapamiętywać twój cudowny zapach... - zamyślił się - Idę się napić! - wstał gwałtownie i skierował się w kierunku drzwi.
Zrobiło mi się smutno, ale...
Oczywiście miał rację.
Ruszyłam szybko za nim.
-Duff nie!
Nie zatrzymał się.
-Duffy, proszę cię! - chwyciłam go za rękę.
Odwrócił się ze smutną miną.
Westchnęłam.
-Nie...
Uniosłam brew.
Miałam przerażenie w oczach.
-Nie Ruth, a wiesz dlaczego nie? Bo... Nie chcę...
Spojrzałam w jego oczy zdezorientowana.
-Nie chcę iść do żadnego baru... Wolę zostać... Chcę być z tobą... Zawsze. - ostanie słowo wypowiedział niemalże szeptem.
Moje oczy rozbłysły.
Objęłam go za szyję.
Uśmiechnął się delikatnie i pocałował mnie namiętnie w usta.
-Już to mówiłem, ale...
Zamknęłam mu usta palcem wskazującym.
Posłał mi pytające spojrzenie.
-Ja nie mówiłam... - westchnęłam - kocham cię...Kocham cię Michael Andrew McKagan!
Parsknął śmiechem.
Zrobiłam urażoną minę.
Wywrócił oczami.
-Przepraszam... - kontynuował wcześniejszy pocałunek.
______________________________________

Pierdolone dupki!
Śmieją się ze mnie!
Walić to...
Wypiłem jednym chełstem drugą z kolei szklankę whiskey i rozejrzałem się po sali.
Rany, to musi być jakiś porządny klub...
Gunsi przestali grać to zrobiło się grzecznie i cichutko.
Axl Rose nie lubi takich miejsc, ale jest zbyt zmęczony, żeby robić rozpierduchę.
Ja się chyba starzeję, a to przecież dopiero początek...
Westchnąłem.
Trzecia szklanka wody życia* dobrze by mi zrobiła.
Rozejrzałem się po sali jeszcze raz ze znudzeniem.
Ech...
Zaraz, zaraz...
Co?!
Popatrzyłem z niedowierzaniem w kierunku stolików.
Jak to możliwe?!
Slash porwał tą piękną blondynkę i razem z resztą złamasów siedzą i bajerują ją przy stoliku!
Pedały jebane!
Dobra, może ja też nie zachowałem się jak należy, ale miałem kurwa swoje powody!
A, gdzie nasz 'uroczy' blondi?
Duffy dziś ten no...
Uśmiechnąłem się łobuzersko sam do siebie.
A Axl?
Swoją drogą, to z tego Duffa romantyk cholerny się zrobił!
I wszyscy mają dziewczyny, wszyscy są szczęśliwi, tylko nie ja!
Pierdolę to!
Wypadałoby znaleźć sobie jakąś cizie na jedną noc, dla zabicia nudy i... samotności?
Nie będę się rozklejał...
Jam jest przecież Axl Rose, władca marionetek! (pozdrawiam Rocket Queen).
No nie?
Znów rozejrzałem się leniwie po lokalu.
Coraz bardziej mnie irytował...
Jak niewiele rzeczy z resztą, bo ja jestem przecież bardzo spokojnym człowiekiem... (wyczuwacie sar... a z resztą XD)
Kontrakt podpisany, śpię na pieniądzach, więc czym tu się w zasadzie przejmować?
Może zamówię sobie dziś nawet dwie te cizie.
Czuję nagły przypływ erotycznych myśli i chęci...
Nagle poczułem lekkie szturchnięcie w ramię.
Kto do jasnej cholery zakłóca mój spokój?!
-Czego?! - warknąłem.
Elegancki kelner z zawiniętym do góry wąsem to nie był szczyt moich grzesznych marzeń, zdecydowanie.
Axl jesteś pojebany!
Uśmiechnąłem się sam do siebie.
Ale za to jaki przystojny!
Barman przyglądał mi się chwilę ze zmrużonymi oczami.
-To od tego pana przy tamtym stoliku - wskazał ręką mrucząc sztucznie - przesyła pozdrowienia 'dla gorącej rudowłosej przy barze'.
Zmarszczyłem brwi.
Ja byłem gorący przy barze z tym, że rudowłosy...
Popatrzyłem w miejsce, które wskazał mi wąsaty elegancik.
Slash machał do mnie z łobuzerskim uśmiechem.
No nie, zajebię gnoja!
Wstałem gwałtownie robiąc przy tym mnóstwo hałasu, bo jestem przecież Axl Rose. Strąciłem nawet drineczka od Slasha i... parę innych przy okazji, ale ja jestem przecież...
Eghem, wracając...
Ja i moja duma zmierzaliśmy właśnie komuś wpierdolić.
Z prędkością światła pokonałem dystans dzielący mnie od stolika Slasha i reszty i ustałem przed nimi z rękami na biodrach.
Slash spojrzał na mnie i parsknął śmiechem.
Wywróciłem oczami.
Axl nie daj się wyprowadzić z równowagi...
Steven zaczął coś ględzić, a Izzy'ego najwidoczniej gdzieś wcięło.
Znów skupiłem wzrok na tej słodkiej blondynce, karcąc się w myślach.
Wrrr, ty jesteś Axl Rose, przestań!
Ale, czy to normalne, że zamiast myśleć o przeleceniu jej w moim umyśle pojawiają się urocze obrazy i coś, mówiące, że ona jest śliczna i taka urocza i...
-Ziemia do Axla Rose...
Pierdolę, co?!
Slash i Steven znów głupkowato się śmiali i towarzyszyła im w dodatku cudowna blondynka, śmiejąc się dźwięcznie.
Uśmiechnąłem się głupkowato i okraczając włochate golenie Stevena przyodziane w krótkie, czerwone spodenki w kratę, usadowiłem się pomiędzy nim, a śliczną blondynkę.
Popcorn mruknął coś niezadowolony, ale kogo to interesuje.
Zignorowałem go i posłałem pięknej dziewczynie swój uśmiech numer cztery.
-Ej, ej, ej! Może nie podrywaj nam tu od razu koleżanki, wiewióro! Wypadałoby się chyba najpierw przedstawić. - Slash mądrzył się, rozkładając się na kanapie przy stoliku. Ręce ułożył pod głowę i posłał mi badawcze spojrzenie, dalej głupkowato się śmiejąc.
Wywróciłem oczami i przeniosłem wzrok z powrotem na słodko uśmiechającą się dziewczynę.
-Ach tak, Axl Rose. Miło mi poznać tak piękną panią - wyciągnąłem dłoń, nie spuszczając jej z oka.
Cudowne, duże zielone oczy i delikatne, pełne usta...
Podała mi malutką, chłodną dłoń.
Nie kurwa!
Miałem siebie dość!
Axl Rose się nie zakochuje!
Dziewczyna uśmiechnęła się szerzej i uroczo zarumieniła.
...ale, jak nikt nie widzi...
Odchrząknąłem.
-Może się pani napije? - zapytałem, podsuwając jej wolną szklankę i sięgając po butelkę whiskey.
Pokręciła głową przecząco.
Westchnąłem.
-W takim razie, panie Axl Rose - uśmiechnęła się - proszę mi mówić Nadien.
Nadien?
Nadien...
-Nadien? To jakieś francuskie? Jakieś głęboko zakorzenione, hm?
Parsknęła śmiechem.
Idiota...
No, ale co!
Dobra Rose, weź się w garść, do rzeczy!
To musi być szybko, ja nie wytrzymam...
Ja się kurwa zakochałem!
Spojrzałem kątem oka na Slasha, jakbym bał się, że moje uczucia wylazły na wierzch i wszyscy je widzą, jakbym miał to wypisane na czole... 'Axl Rose zakochał się w Nadien...'
Tak kurwa, wymyśliłem!
Ponownie popatrzyłem na bestię, chciałem, żeby zostawił nas samych, ale on dał mi jednak jednoznacznie do zrozumienia, że się stąd nie rusza.
Strażnik jebany!
No tak, wszystko muszę robić sam!
Dufficzkowi pomagają, ale mi...
-Nadien? - zwróciłem się do pięknej, patrząc na nią wyczekująco. Głos mi się łamał, jestem chory! - zatańczysz?
Dziewczyna uśmiechnęła się.
To chyba znaczy, tak?
Nie ważne, wstaję!
Ona też wstała, hura!
Wyciągnąłem rękę i chwyciłem dłoń dziewczyny.
Slash patrzył na nas dziwnie.
Haha, jeden zero dla wiewiórki... Pokazał bym mu język, ale ja o poważne względy walczę, więc ten...
Rose wróć na ziemię!
Zaciągnąłem ją na coś, co chyba było parkietem.
Kilka podchmielonych par bujało się w jakimś dziwnym rytmie do muzyki puszczanej z odtwarzacza.
Po pierwsze, Axl Rose ustala tu reguły.
Uśmiechnąłem się do Nadien i pociągnąłem ją bliżej odtwarzacza.
Puściłem jej dłoń i kucnąłem przy tym czymś.
Moja mała, ten taniec zapamiętasz do końca swoich dni, musi więc być odpowiedni nastrój!
Przejrzałem te bezwartościowe śmieci, szukając czegoś w miarę romantycznego.
Znalazłem nawet płytę Judas Priest w jednym kawałku i zanim pomyślałem, że Judasi raczej nie są romantyczni w oczy rzucił mi się 'Angel'.*
Uśmiechnąłem się sam do siebie.
Włożyłem płytę do odtwarzacza i pogłośniłem muzykę.
Nadien uśmiechnęła się uroczo, a z jej twarzy wyczytałem zakłopotanie.
Podszedłem do niej powoli i znów chwyciłem ją za dłoń.
Popatrzyłem w jej zielone oczy, odwzajemniła spojrzenie, ale potem spuściła wzrok.
W środku poczułem coś dziwnego, jakby jakieś ukłucie.
Co jeśli się nie uda?
Nie czułem się teraz pewnie, zawsze dostaję to, czego chcę, ale w tej sytuacji...
To było inaczej...
-Nadien - szepnąłem jej do ucha.
Podniosła głowę.
W oczach miała jakby smutek.
Co jeśli mnie nie lubi i...
Wszystko moja wina, trzeba było się normalnie zachowywać, a nie!
Włącz myślenie Rose idioto i powiedz coś mądrego!
Zamiast myśleć, uniosłem delikatnie jej podbródek i zmusiłem do spojrzenia mi w oczy.
Jestem oczywiście debilem.
Błagałem w duchu, żeby jej nie spłoszyć, była taka delikatna...
Uśmiechnęła się do mnie nieśmiało.
-Nadien... - powtórzyłem głośniej.
Plany znalezienia sobie cizi na jedną noc poszły się pier...
Kurcze, że co...
Jak tak na nią patrzę, to mi nawet przez myśl nie chce przejść żadna bluzga...
Ja jestem naprawdę chory!
Jeśli zaraz czegoś z tym nie zrobię, to tu wybuchnę.
Nie byłem w stanie wydusić żadnego słowa więcej.
Patrzyłem na nią jak głupek...
Dobra, złota myśl.
Trwała przecież romantyczna piosenka, objąłem ją więc w tali i zacząłem delikatnie kołysać.
Gdzie się podział mój rzekomy ognisty temperament?!
Axl Rose nie jest przecież romantyczny...
Jedno spojrzenie Nadien i... głowa pełna wątpliwości.
Przysunąłem się bliżej dziewczyny.
Napawałem się jej zapachem. Pachniała jakimiś delikatnymi perfumami.
Nie wiedziałem, co powie na to wszystko...
Nie chciałem, żeby czuła się wykorzystana ja...
Mi naprawdę zależało, a ona nawet nie protestowała...
A przecież 'wszyscy' wiedzą jaki jestem naprawdę...
Szkoda, że 'wszyscy' wiedzą o mnie więcej, niż ja sam o sobie.
Ale, to nic...
Wszystko potoczy się tak, jak być powinno, a ja...
Później jej pokażę i... zaskoczę ją...
Dobra Axl koniec tych farmazonów!
Wracaj na ziemię i działaj!
Przysunąłem się jeszcze bliżej dziewczyny.
Marzyłem, żeby chociaż położyła mi głowę na ramieniu.
Zrobiła to...
Niesamowite, jakby na moje zawołanie.
Wahała się jednak nieco.
Pozwoliłem jej wtulić się we mnie.
Sprawiała, że czułem się nienaturalnie dobrze.
Nagle, coś we mnie wstąpiło...
Już nie potrafiłem się pohamować. Straciłem kontrolę, której możliwe, że i tak nigdy nie było...
Zacząłem całować szyję Nadien.
Na początku stała bez ruchu, co wywołało przerażenie na mojej twarzy, postanowiłem jednak nie przerywać.
Wchodziłem z delikatnymi pocałunkami coraz wyżej.
Delikatnie muskałem jej podbródek,
Zarzuciła mi ręce na szyję.
Bolało to, że ciągle unikała mojego spojrzenia, ale ja wiem, co ona myśli...
Jednak będzie przecież inaczej, ja jej wszystko pokażę...
W końcu doszedłem do jej cudownych, pełnych ust.
Zacząłem powoli je całować.
Nadien z początku znów stała jak sparaliżowana, ale kiedy zacząłem zmieniać pocałunki na bardziej namiętne, oddawała je z takim samym zapałem.
Cieszyłem się.
Chciałem, żeby ona również czerpała z tego przyjemność.
Po jakimś czasie dotarło do mnie jednak, że muzyka dawno już się skończyła, a my stoimy prawie na środku, całując się w najlepsze.
Mi to nie przeszkadzało, ale nie chciałem, żeby Nadien czuła się niekomfortowo.
Przerwałem pocałunek.
Nareszcie popatrzyła na mnie dłużej.
-Axl... - wyszeptała.
Jej szept był muzyką dla moich uszu.
Spojrzałem w jej piękne oczy i pogładziłem lekko wierzchem dłoni jej policzek.
Wydawało się, że targają nią różne uczucia, przeczuwałem to, ale nie mogłem przerwać tego, co zacząłem. Za bardzo mi zależało, co innego jednak, gdyby nie chciała...
-Nadien, posłuchaj - szepnąłem jej do ucha - proszę przejdźmy na górę, tam mam pokój, ja...
Chciałem jej wszystko wytłumaczyć, ale uśmiechnęła się i wtuliła we mnie.
Poczułem ciepło rozlewające się po moim ciele.
Zakochałem się!
Ja pierdolę, naprawdę się zakochałem!
Nie wiedziałem o niej nic, poza tym, że jest śliczna, urocza, nieśmiała... ale moja podświadomość podpowiadała mi, że to jest to coś... i nie pozwalała mi przestać tak myśleć nawet na chwilę.
Pociągnąłem Nadien w stronę dziwnego korytarza.
Po drodze spostrzegłem zataczającego się Slasha. No, ładnie opija nasze zwycięstwo, doprawdy...
Westchnąłem.
Dobrze, że Nadien go nie widziała.
Wszedłem szybko schodami, ciągnąc dziewczynę za rękę.
Przystanęliśmy zaraz na moim piętrze i spojrzeliśmy po sobie.
Było tu pusto i cicho.
Niemalże rzuciłem się na Nadien i przytwierdziłem ją do ściany.
Byłem tak spragniony jej pocałunków.
Ona najwidoczniej też, bo oddawała je z wielkim zapałem.
Trzymając ją za ręce,nadal przytwierdzając do ściany i całując namiętnie, przesuwaliśmy się po owej ścianie wolno w kierunku przydzielonego mi pokoju.
Schodziłem z pocałunkami coraz niżej.
Najpierw dokładnie badając szyję Nadien, potem jej klatkę piersiową.
Trzymała mnie za szyję, przechylając od czasu do czasu głowę do tyłu.
Natrafiliśmy w końcu na mój pokój.
Przerwałem niechętnie pocałunki.
-Przepraszam na chwilę - szepnąłem z uśmiechem.
Pospiesznie wyjąłem klucz z kieszeni portek i szybko otworzyłem drzwi.
Na szczęście one również nie protestowały i otworzyły się normalnie.
Odwróciłem się w stronę Nadien z niepewną miną.
Oddech miała delikatnie przyspieszony, spojrzała na mnie również niepewnie, po czym uśmiechnęła się nieśmiało, aczkolwiek... uwodzicielsko?
Pociągnąłem ją delikatnie za rękę.
Zamknąłem drzwi i zacząłem to co wcześniej od samego początku...
Pocałunki - najpierw szyja, klatka piersiowa, na początku jedynie przez nieduży dekolt koronkowej bluzeczki.
Chwyciłem za dół bluzki i podwinąłem ją lekko do góry, obdarzając dziewczynę spojrzeniem.
Pytałem o pozwolenie.
Zarumieniła się tylko i spuściła głowę z uśmiechem.
Odczytałem to pozytywnie i delikatnie ściągnąłem bluzkę z dziewczyny, pozostawiając ją w samym staniku.
Zacząłem badać ustami jej ramiona, całowałem też obojczyk i piersi.
Nadien westchnęła cicho.
Cieszyłem się, że też jej się podoba i to wcale nie w mniejszym stopniu niż mi.
Nadien wplotła palce w moje włosy i pchnęła mnie delikatnie do przodu.
Wczułem łóżko na swojej drodze, obróciłem się więc razem z Nadien.
Położyła się na nie delikatnie.
Zdjąłem swoją koszulkę.
Już nie umiałem skontrolować się kompletnie, ale może nawet nie musiałem...
Całowałem ją wszędzie, badając każdy skrawek jej odsłoniętego ciała.
Rozpięła swoje spodnie i zrzuciła je z siebie zgrabnym gestem.
Napawałem się jej widokiem w samej czarnej bieliźnie.
Jej delikatna dziewczęca uroda i te świeże spojrzenie, ja już nie mogłem... ale bałem się, że zrobię jej krzywdę swoim dziwnym zachowaniem, czy jakimś niepotrzebnym ruchem.
To mnie trochę zatrzymało.
Podparty na łokciach patrzyłem na nią. Ona również mnie obserwowała.
Nagle zaczęła rozpinać moje spodnie.
Wróciłem na ziemię.
Pomogłem jej zdjąć je ze mnie i wróciłem do swojej od dziś ulubionej czynności, całowania tej cudownej kobiety.
Nadien obejmowała mnie mocno.
Nie szczędziłem sobie i jej pocałunków składanych na podbrzuszu.
Głaskałem wewnętrzną stronę jej ud.
Dziewczyna głaskała moją twarz, włosy i plecy delikatnymi dłońmi.
Oderwałem się od niej.
Teraz Nadien składała pocałunki na moich ustach, oddawałem je z zapałem.
Wplotła dłoń w moje włosy i pocałowała mnie w szyję.
Mogły mijać godziny, nie liczyło się nic...
Chociaż dalsze rzeczy potoczyły się raczej szybko.
Nagle Nadien znalazła się pode mną bez stanika. Zacząłem całować jej biust.
Potem pozbyła się swoich majtek, więc i ja zerwałem z siebie bokserki.
-Axl - szepnęła, patrząc mi w oczy.
Popatrzyłem na nią.
Czule pogładziłem jej policzek i pocałowałem w czoło.
-Cii kochanie, ja wszystko wiem... - szepnąłem jej do ucha, całując je przy okazji - wystarczy tylko powiedzieć, czy tego chcesz?
Spojrzałem na nią.
Milczała dłuższą, po czym westchnęła, uśmiechnęła się i pocałowała mnie delikatnie.
-Kocham cię Nadien - powiedziałem w przerwie między naszymi znów gorącymi pocałunkami.
Przycisnęła mnie mocniej do siebie.
Czując jej wewnętrzną gotowość, wszedłem w nią powoli.
-Ja, też cię kocham Axl - szepnęła, łapiąc oddech.
____________________________________

Duff obdarowywał mnie ognistymi pocalunkami.
Wplotłam palce w jego włosy.
Delikatnie położyłam się na miękkiej sofie, a on zaraz znalazł się nade mną i spojrzał mi w oczy.
Uśmiechnęłam się łobuzersko.
-Ruth... - szepnął.
-Hm?
-Ja...
-Mam wyczuwać jakąś sugestie z dzisiejszej dedykacji? - poruszyłam brwiami charakterystycznie.
Duff uśmiechnął się słodko.
-A, nie podobało ci się?
Odwzajemniłam uśmiech.
-Podobało... Zaskoczyłeś mnie... No, i moja przyjaciółka prawie zeszła na zawał i...
Znów mnie pocałował.
Odepchnęłam go, a on spojrzał na mnie zdezorientowany.
-Duffy, cholera właśnie! Gdzie jest Nadien?! - podniosłam się do siadu.
Westchnął.
-Ruth - pociągnął mnie do siebie - Slash jej pilnuje... Nie da jej przecież zrobić krzywdy...
-Nie Duff, ja mam złe przeczucia! - znów się podniosłam i ruszyłam do drzwi.
-Ruth, proszę... Teraz ty?
Zatrzymałam się i odwróciłam w jego stronę.
Leżał na sofie ze smutną miną.
-Duffy, ja muszę... - powiedziałam błagalnym tonem.
Odwróciłam się, podeszłam do drzwi i chwyciłam klamkę.
-Ruth, jeśli teraz wyjdziesz, możesz się do mnie nie odzywać! - powiedział z udawaną powagą.
-Przepraszam, Duffy... - nacisnęłam klamkę i już miałam wychodzić, ale Duff zerwał się nagle z kanapy i ruszył w moją stronę.
Okrążył mnie ramionami, zamknął drzwi na klucz i przytwierdził mnie do nich.
-Ruth, ja cię z całego serca przepraszam, ale kocham cię i nie mogę tego tak zostawić - pocałował mnie.
Odepchnęłam go i spojrzałam na niego spode łba.
-Gdybyś mnie kochał, to przejmował byś się moimi zmartwieniami... - powiedziałam z udawanym obrażeniem.
Uśmiechnął się do mnie łobuzersko.
-Ten wieczór spędzają sobie razem Ruth i Duff, bez Nadien, bez złamasów, bez Meredith... SAMI. Zrozumiano?
Westchnęłam.
-To dobrze. - zaczął mnie znów zachłannie całować.
No i cóż miałam robić.
Też nie chciałam tego tak zostawić, no ale...
-Duff - przerwałam ponownie pocałunek.
Wywrócił oczami.
-A Nadien...
-Nadien sobie poradzi, a teraz proszę zamknij się i bądź grzeczna.
-O nie! - chwyciłam go za ramiona i teraz to ja przytwierdziłam go do ściany i zaczęłam całować - będę bardzo niegrzeczna... - uśmiechnęłam się łobuzersko.
Objęłam go za szyję, a on położył mi swoje dłonie na biodrach.
Zaczął obcałowywać moją szyję.
Odchyliłam głowę do tyłu i objęłam go mocniej.
Schodził pocałunkami coraz niżej.
Czułam przyjemny dreszcz.
Sięgnął dłońmi do guzików mojej koszuli i zaczął ją powolutku rozpinać, delikatnie dopieszczając mnie każdym, najmniejszym gestem.
Kiedy rozpiął już ostatni guzik, strącił ją ze mnie niedbale.
Zaczął całować mój obojczyk i ramiona.
Dalej schodził coraz niżej.
Teraz to jednak ja postanowiłam przejąć inicjatywę.
Odepchnęłam go, tylko po to, by mieć do niego większy dostęp.
Wsadziłam mu ręce pod koszulkę.
Głaszcząc delikatnie jego plecy, całowałam go w usta.
Chwyciłam szybko końce podkoszulki i trochę niezgrabnie ją z niego zdjęłam.
Przylgnęłam bliżej do jego ciała i zaczęłam pchać go w stronę sofy.
On zaczął rozpinać moje spodnie.
Nie da się opisać tego wszystkiego, tych towarzyszących mi emocji. Wszystko działo się pod wpływem chwili. Wielkie emocje targały mną i prawdopodobnie również Duffem.
Zatrzymał się, nie dając mi popchnąć go na sofę.
-Ruth - szepnął mi do ucha rozbawiony.
Spojrzałam na niego zdezorientowana.
-Tu się nie zmieścimy - uśmiechnął się - jest za mała, ale nie martw się...
Wziął mnie na ręce.
Przy okazji zrzuciłam z siebie spodnie.
Moja odwaga mnie przerażała...
-Musi być tak - ułożył mnie na puchatym dywaniku.
Parsknęłam śmiechem.
Serio?
Spojrzałam na zadowolonego Duffa.
Rozpiął swoje spodnie i zdjął je pospiesznie, kładąc się nade mną.
Wziął głęboki oddech i tradycyjnie rozpoczynając od cudownego pocałunku w usta, schodził coraz niżej.
Znów muskał moją szyję i klatkę piersiową.
Jedną rękę wplotłam w jego włosy, a drugą położyłam mu na plecach i przyciskałam go bliżej siebie.
Zaczął całować moje piersi.
Złapał za zapięcie od stanika i spojrzał na mnie.
Zaśmiałam się.
-Pytałem tylko o pozwolenie, no ale jak tak...
Rozpiął mój stanik jednym ruchem.
Zaczął pieścić moje piersi.
Odchyliłam głowę do tyłu i próbowałam unormować z lekka przyspieszony oddech.
Dostarczał mi tyle przyjemności, że zapomniałam o całym świecie.
Znów schodził coraz niżej.
Teraz całował mój brzuch i głaskał dłońmi wewnętrzną stronę moich ud, a ja całowałam go namiętnie.
Nagle, jednym, gwałtownym ruchem zerwał ze mnie koronkowe majtki i spojrzał mi w oczy.
Nie umiałam zinterpretować tego spojrzenia, było jeszcze inne niż zwykle.
Pochylił się nad moją twarzą i pocałował mnie w czoło, nos, a na końcu w usta.
Oddawałam pocałunek najlepiej jak umiałam. Przerwałam dopiero wtedy, gdy już naprawdę zabrakło mi oddechu.
Duff uśmiechnął się delikatnie i ujął moją twarz w dłonie.
Nie czułam skrępowania leżąc całkowicie naga w jego towarzystwie, chociaż zawsze wyobrażałam to sobie inaczej, jako sytuację raczej wstydliwą i... dziwną. Z resztą, tak na dobrą sprawę, nie potrafiłam sobie tego jednoznacznie wyobrazić... Gdy nie miałam do czynienia z miłością, wszystko wydawało się takie skomplikowane, a to przecież dzieje się pod wpływem wielkich emocji i pojedynczej chwili...
Spojrzałam prosto w oczy uśmiechniętego Duffa.
-Kocham cie Ruth...
-Ja... Ja ciebie też Duff...
Przejechałam drżącymi dłońmi w dół brzucha Duffa.
Czułam się jak idiotka...
On dalej obcałowywał moje ciało.
Sięgnęłam do jego bokserek, ale nie potrafiłam ich z niego zdjąć, dlatego przerwał cudowny pocałunek i zrzucił je z siebie szybko.
Czas jakby się zatrzymał.
Napawaliśmy się przez chwilę widokiem naszych gorących, nagich ciał.
Duffy przylgnął do mnie bliżej.
-Ruth... - szepnął mi do ucha.
-Duff, ja... to będzie mój... ja...
Nie potrafiłam wypowiedzieć czegoś sensownego, to było zbyt emocjonalne, nie potrafiłam myśleć już racjonalnie.
Pragnęłam go...
Pogładził mój policzek opuszkami palców ze słodkim uśmiechem.
-Wszystko wiem kochanie, tylko... Czy ty tego chcesz?
Westchnęłam głęboko i objęłam go za szyję.
Pocałował mnie bardzo namiętnie.
Wplotłam palce w jego włosy, próbując unormować oddech.
Krótka chwila...

***
*Tutaj raczej wiadomo o co chodzi, ale swoją drogą, wiecie, że z języka galijskiego whiskey znaczy naprawdę 'woda życia'.
*Rok się nie zgadza, piosenka i album zostały wydane bodajże w 2005, ale ja ją lubię i mi tu pasowała XD

So,
Będę się za ten rozdział smażyła w piekle XD
Z resztą nie sama

Dla Ohime, bo przecież każdy tylko na TO czeka
ENJOY,

Ps1: Tak Axl jest psychiczny XD
Ps2: Nie umiem, nigdy nie umiałam i nigdy nie będę umiała pisać scen miłosnych, możecie ominąć, nie pogniewam się XD






































6 komentarzy:

  1. Zajebisty! Cukrowo troszkę, ale w dobrych proporcjach :3 Uwielbiam Cię! Przez cały czas czytania się uśmiechałam.
    Życzę Duffa, ogromnej weny i pozdrawiam ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie umiesz pisać scen miłosnych?
    Nie umiesz pisać scen miłosnych?
    Nie umiesz pisać scen miłosnych?
    Nie umiesz pisać scen miłosnych?
    Nie umiesz pisać scen miłosnych?
    Błagam... Nie pierdol głupot xD
    Jak to czytałam to miałam dziewczyno ciary! Pożerałam dosłownie każde zdanie. Duff i Ruth, wiadomo. Ich związek jest genialny i zawsze będę to powtarzać :3 Ona taka wybuchowa, gadatliwa, marudząca.. A McKagan zawsze w skuteczny sposób potrafi ją uciszyć, ale nawet to jest takie... słodkie, no!
    Ale mimo wszystko (pewnie ze względu na moje uwielbienie co do pana wokalisty) najlepszym momentem tego rozdziału był właśnie wątek Axla i Nadien. I znowu mistrzowsko opisałaś uczucia w tym przypadku uczucia rudego. Brawa i pokłony. Chylę czoła! ;*
    Także mistrzu... Wielbię Twoje dzieło i z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział (:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. + teraz sobie przypomniałam o co cho z tym władcą marionetek xD

      Usuń
  3. Osz ty! No powiem Ci, że nadziwić się nie mogę! Jak ty to robisz, że tak to piszesz? Oczywiście Axl i Nadien byli w tym rozdziale mistrzami, no po prostu, aż żal było jak się skończyło - no widzisz, nawet rymuje przez Ciebie? Te opisy były tak precyzyjne, tak wyważone, ojej! Czekam, tylko na następny! ;D

    OdpowiedzUsuń
  4. Ale genialny rozdział!!! Cały czas się uśmiechałam! Wszystko napisałaś, wręcz wspaniale!
    I nie mów, że nie umiesz pisać scen miłosnych, gdy wszystko opisałaś w tak niesamowity sposób!!
    Nadien i Axl górują :D Nie spodziewałam się, że Axl się zakocha. Jestem bardzo ciekawa jak rozwiniesz ich wątek :)
    Co do Ruth i Duff'a to żałuję, że nie dokończyłaś ich ostatniej scenki... :D
    Ehh, kobieto! Co ja mam więcej napisać w tym (nie) inteligentnym komentarzu skoro wszystko jest tak genialne i wspaniałe??
    Pisz szybko nowy bo nie wytrzymam!!

    OdpowiedzUsuń
  5. Jdhdidbsosbeodmdbwkdbdodbs jak mogłaś w takim momencie? ;_______; Boże jak ja kocham czytać Twoje opowiadanie że ojezu! :)
    Duff i Ruth są tacy słodcy *-* I tak, będę Ci to powtarzać pod każdym rozdziałem:')
    Haha psychiczny Axl XD
    I super Nadien, już nie obrażona :D

    Nie mam pojęcia co ja mam Ci tu napisać. To opowiadanie jest takie wyjebanewkosmos takie jdksbsodhxkebxoebdoekejoedjdj super hiper nie wiem co jeszcze :D Wybacz mi proszę za ten jakże intelidżentny komentarz ;__;
    Pisz szybko proszę Cię, bo wybuchnę XD Pozdraiwam i jeszcze raz przepraszam za ten komentarz :')

    OdpowiedzUsuń